Halo, słuchasz? Chcę ci tylko otworzyć oczy…
Ewa siedziała przy kuchennym stole i zastanawiała się, co zrobić. „Nie mogę wybaczyć. Nie da się tak po prostu zapomnieć o zdradzie. Z drugiej strony, czy źle mi było przez te wszystkie lata? Mieszkanie w centrum Warszawy, dostatnie życie. Nie mam na co narzekać. A jednak…”
***
W szkole Ewa była prymuską. Po prostu rodzice wychowali ją w przekonaniu, iż wszystko trzeba robić dobrze.
Tymczasem Krzysztof ledwo ciągnął z trójkami ze wszystkich przedmiotów, poza matematyką. Tam był mistrzem, wygrywał wszystkie olimpiady. Zawsze chodził rozczochrany. Miał irytujący nawyk wsuwać palce we włosy, gdy coś mu nie wychodziło. Trochę się garbił, a śmieszne okulary w grubej, rogowej oprawie dodawały mu wyglądu kujona. Dziewczyny go nie interesowały, myślał tylko o twierdzeniach i wzorach.
Pewnego dnia podczas przerwy ktoś go przypadkiem popchnął, okulary spadły i rozbiły się. Na lekcji mrużył oczy, próbując coś zobaczyć na tablicy. Wtedy Ewa nagle zauważyła jego profil – przypominał greckiego wodza, o mocnej linii podbródka, prostym nosie, wyraźnych ustach i gęstych rzęsach.
Dźgnięcie w ramię sprawiło, iż drgnęła.
— Bez okularów to całkiem przystojny — szepnęła jej do ucha koleżanka, Agata.
Ewa zawstydzona odwróciła wzrok, ale po paru minutach znowu patrzyła na Krzysztofa. Po lekcjach podeszła do niego i powiedziała, iż bez okularów wygląda znacznie lepiej.
— A próbowałeś soczewek?
Następnego dnia przyszedł do szkoły już bez okularów, ale też nie mrużył oczu. Ewa domyśliła się, iż rodzice kupili mu soczewki.
— Lepiej tak? — zapytał ją na przerwie.
— Dużo lepiej — uśmiechnęła się Ewa.
Od tamtej pory zaczęli się spotykać. On z pasją opowiadał o twierdzeniach i wzorach, a ona patrzyła na niego z zachwytem. Pomagała mu z polskim i literaturą.
Jako zwycięzca olimpiad matematycznych miał otwarte drzwi na najlepsze uczelnie. Dla Krzysztofa Ewa nagle zmieniła decyzję o studiach filologicznych w rodzinnym mieście i wyjechała do Warszawy, by być przy nim.
Gdy studia dobiegały końca, rodzice naciskali, by wróciła do domu. Straciła już nadzieję, iż zostanie z Krzysztofem. Ale tuż przed wyjazdem on jednak się oświadczył, niezgrabnie klękając na jedno kolano i wręczając pierścionek w pudełeczku, jak w starym dobrym filmie.
Krzysztof rozpoczął doktorat, zaczął wykładać na uniwersytecie. Świadomością dali im pokój w akademiku dla kadry, z maleńką kuchnią i łazienką.
Ewa była przeciętną studentką, nie miała przed sobą przyszłości poza pracą nauczycielki. Po półtora roku urodziła dziewczynkę i już nie wróciła do szkoły. Krzysztof obronił doktorat, dostał prestiżową nagrodę za udowodnienie jakiegoś skomplikowanego twierdzenia. Ewa została w domu, zajmując się córką.
Prace Krzysztofa drukowano w międzynarodowych czasopismach. Zapraszano go choćby z wykładami na Harvard. Otrzymanie tytułu doktora habilitowanego stało się kolejnym etapem jego kariery. Ewa szczerze cieszyła się jego sukcesami – w końcu była w nich i jej zasługa. Z akademika przeprowadzili się do mieszkania w centrum Warszawy.
Znajomi uważali ich małżeństwo za wzorcowe, stawiali za przykład swoim dzieciom. Całe życie Ewy kręciło się wokół Krzysztofa i córki, Kingi, która wyrosła na piękną kobietę i wcześnie wyszła za mąż za obiecującego młodego malarza.
Ale wszystko runęło jednego dnia. Ewa zabierała się do gotowania obiadu, gdy zadzwonił telefon. Podniosła słuchawkę.
— Pani jest żoną Krzysztofa Kowalskiego? Dzwonię, by panią ostrzec. Mąż pani zdradza. Niech pani nie odkłada słuchawki — poprosiła życzliwa kobieta, choć Ewa i tak nie miała zamiaru. — Miał romans z moją córką. Ledwo wydobyliśmy ją z depresji, gdy ją porzucił. Teraz spotyka się z młodą wykładowczynią. Jeźdzą razem na konferencje… Halo, słuchasz? Chcę ci tylko otworzyć oczy…
W słuchawce od dawna rozlegały się sygnały zajętości, a Ewa wciąż trzymała ją w dłoni. Nie należała do osób wierzących w plotki, więc postanowiła sama się przekonać. Poszła na uniwersytet, znalazła salę, w której Krzysztof wykładał, i czekała.
Wreszcie drzwi się otworzyły, do korytarza wylał się tłum studentów. Krzysztof przeszedł obok Ewy, nie zauważając jej. Nigdy nie patrzył na boki. Gdy wszedł do gabinetu, Ewa odczekała kilka minut i otworzyła drzwi. Krzysztof całował się z piękną młodą kobietą…
***
„I co teraz zrobić?” — po raz kolejny zadała sobie to pytanie, siedząc w kuchni i wpatrując się w tapetę w drobne kwiatki.
Ewa drgnęła, gdy usłyszała, jak w zamku obraca się klucz.
„Nie zdążyłam przygotować obiadu” — pomyślała odruchowo, ale zaraz się uspokoiła. — „Po co? Niech teraz gotuje ta druga”. Wyciągnęła z szafy walizkę i poszła się pakować.
— Wszystkie sukienki niesiesz do pralni? — zapytał Krzysztof, wchodząc do sypialni.
W jego głosie Ewa usłyszała nie zdziwienie, ale drwinę. Spojrzała mu prosto w oczy.
— To twoje rzeczy. Ty stąd wychodzisz.
— Dlaczego? Dokąd? — Teraz dopiero się zdziwił.
— Pytasz? Byłam dziś na uniwersytecie, widziałam cię z nią… Ładna. Mogłeś mi sam powiedzieć, zamiast czekać, aż zrobią to inni.
— Co powiedzieć? Jacy inni? — Teraz Krzysztof się zdenerwował.
— Trafili się dobrzy ludzie, opowiedzieli o twoich zdradach ze studentkami, młodymi wykładowczyniami. Przyznaj się, bądź mężczyzną.
— Nie rozumiem… — Krzysztof odwrócił wzrok.
Ewa usiadła na łóżku obok walizki, zakryła twarz dłońmi i rozpłakała się.
— Ewo — Krzysztof podszedł, dotknął jej ramienia.
Wzdrygnęła się, strząsając jego dłoń.
— Całe życie poświęciłam tobie, żebyś mógł zajmować się swoimi teoriamiEwa zamknęła drzwi za sobą i wyszła na ulicę, czując jednocześnie ciężar pustki i lekkość nowego początku.