Cześć, przyjaciółko!

twojacena.pl 1 dzień temu

– Cześć, Kasia. Co robisz? – rozległ się w słuchawce głos przyjaciółki.

– Właśnie wróciłam z pracy. Coś pilnego? Przepraszam, jestem padnięta, dzień był koszmarny – odparła Kasia.

– Dzwonię, żeby przypomnieć, iż jutro moje urodziny. Spotykamy się o siódmej w restauracji „Pod Złotą Rybką”. Nie przyjmuję wymówek. Do zobaczenia. – I jak zawsze, Ania rozłączyła się, zanim Kasia zdążyła cokolwiek powiedzieć.

– Kto dzwonił? – Mama od dłuższego czasu stała w drzwiach i przysłuchiwała się rozmowie.

– Przecież wszystko słyszałaś – westchnęła Kasia. Mama skrzywiła się obrażona. – Ania zaprasza mnie na swoje urodziny – dodała dziewczyna łagodniej.

– Szkoda, iż nie kupiłaś tej niebieskiej sukienki, teraz by się przydała. – W głosie matki wyczuwał się wyrzut.

– Mamo, kompletnie wyleciało mi to z głowy, choćby prezentu nie kupiłam. I w ogóle nie mam ochoty iść. Jakoś ją później pozdrowię.

– Jakoś? Ania to twoja jedyna przyjaciółka, a ty chcesz ją obrazić. Tak to zostaniesz zupełnie sama. Jutro sama kupię prezent, nie martw się. Idź, chociaż się rozerwiesz, bo tylko praca ci w głowie. Za chwilę trzydziestka, a ani rodziny, ani dzieci. choćby nigdy nie było poważnego związku.

– Co to ma do rzeczy? I nie trzydziestka, tylko dwadzieścia siedem.

– Nie „tylko”, ale „już”. Ania ma mnóstwo adoratorów. Może i ciebie z kimś zapozna – mamrotała mama.

– Mam wrażenie, iż chcesz się mnie jak najszybciej pozbyć, zrzucić z głowy, jak babcia mawiała. – Kasia choćby nie starała się ukryć irytacji.

– A co w tym złego? Dzieci twoich dawnych koleżanek niedługo skończą szkołę…

– Ania, nawiasem mówiąc, mimo tłumu adoratorów też nie jest zamężna – zauważyła Kasia z przekąsem.

– Ona na pewno wyjdzie za mąż, nie martw się. Ale ty…

– Zaczyna się. – Kasia przewróciła oczami. Mama poruszyła odwieczny, bolesny temat.

– Powiedz jeszcze, iż umierasz, a ja nie jestem „przygotowana” – warknęła już otwarcie zirytowana.

– Nie zamierzam jeszcze umierać, ale czas ucieka, chciałabym zdążyć poniańczyć wnuki – nie ustępowała mama, też się złoszcząc.

– Boże, mamo, masz zaledwie pięćdziesiąt trzy lata!

– Właśnie dlatego. Niedługo przejdę na emeryturę, a wnuków brak. Więc jutro idziesz na urodziny. Ojej, kotlety się przypalają! – Mama pognała do kuchni.

Następnego dnia Kasia z reklamówką w ręce weszła do restauracji. Miała na sobie niebieską sukienkę, którą uparła się wybrać mama. Włosy też ułożyła w loki, zgodnie z jej radą. CzReszta wieczoru minęła w miłej atmosferze, a kiedy Kasia pożegnała się z gośćmi, wyszła na świeże powietrze i z zaskoczeniem zobaczyła, iż na ławce przed restauracją czeka na nią Igor z bukietem polnych kwiatów w dłoni.

Idź do oryginalnego materiału