Halo, słuchasz? Chcę ci tylko otworzyć oczy…
Krystyna siedziała przy kuchennym stole i zastanawiała się, co robić. „Nie mogę wybaczyć. Nie da się tak po prostu wybaczyć zdrady. Z drugiej strony, czy źle mi się żyło przez te wszystkie lata? Mieszkanie w centrum Warszawy, dostatnie życie. Nie mam na co narzekać. A jednak…”
***
W szkole Krystyna była prymuską. Po prostu tak ją wychowali rodzice — wszystko trzeba robić dobrze.
A Marek? Ledwo zdawał z trójek, choć od matematyki aż świecił. Wygrywał wszystkie olimpiady. Chodził wiecznie rozczochrany. Miał fatalny nawyk — gdy coś mu nie wychodziło, wpychał palce we włosy. Lekko się garbił, a grube, rogowe okulary nadawały mu wygląd książkowego nudziarza. Dziewczyny go nie interesowały — myślał tylko o wzorach i twierdzeniach.
Pewnego dnia ktoś przypadkiem go potrącił na przerwie. Okulary spadły i rozbiły się. Na lekcji mrużył oczy, próbując odczytać coś z tablicy. Wtedy Krystyna pierwszy raz zauważyła jego profil — jak u greckiego wodza, z ostrym podbródkiem, prostym nosem, wyraźnie zarysowanymi ustami i gęstymi rzęsami.
Dźgnęła ją w ramię koleżanka.
— Bez okularów to całkiem przystojniak — szepnęła jej do ucha Bogusia.
Krystyna spuściła wzrok, ale po chwili znów patrzyła na Marka. Po lekcjach podeszła do niego i powiedziała, iż bez okularów wygląda o niebo lepiej.
— Szkieł kontaktowych nie próbowałeś?
Następnego dnia przyszedł do szkoły bez okularów, ale nie mrużył już oczu. Krystyna zrozumiała, iż rodzice kupili mu soczewki.
— Lepiej? — spytał ją na przerwie.
— Dużo — uśmiechnęła się.
Od tamtej pory zaczęli się spotykać. On z zapałem opowiadał o twierdzeniach, a ona wpatrywała się w niego z zachwytem. Pomagała mu z polskim i historią.
Jako laureat olimpiad matematycznych miał otwarte drzwi na najlepsze uczelnie. Dla Marka Krystyna nagle zmieniła decyzję o studiowaniu filologii w rodzinnym mieście i wyjechała do Warszawy, by być przy nim.
Pod koniec studiów rodzice naciskali, by wróciła. Straciła już nadzieję, iż zostaną razem. Ale w przeddzień wyjazdu Marek niezdarnie uklęknął i wyciągnął pierścionek w pudełeczku, jak w starym filmie.
Dostał się na doktorat, zaczął wykładać na uczelni. Dostali pokój w akademiku dla pracowników, z malutką kuchnią i łazienką.
Krystyna była przeciętną studentką — czekała ją co najwyżej praca w szkole. Po roku urodziła córkę i już do zawodu nie wróciła. Marek obronił doktorat, dostał prestiżową nagrodę za udowodnienie jakiegoś skomplikowanego twierdzenia. Ona została w domu, wychowując małą Zosię.
Jego artykuły publikowano w międzynarodowych czasopismach. Zapraszano go choćby na wykłady do Oxfordu. Habilitacja otworzyła mu nowe możliwości. Krystyna cieszyła się z jego sukcesów — w końcu miała w nich swój udział. Przeprowadzili się z akademika do mieszkania w śródmieściu.
Znajomi uważali ich za idealne małżeństwo, stawiali za wzór. Całe życie Krystyny kręciło się wokół Marka i Zosi, która wyrosła na piękną kobietę i gwałtownie wyszła za mąż za obiecującego malarza.
Ale wszystko runęło jednego dnia. Krystyna miała zacząć gotować obiad, gdy zadzwonił telefon.
— Żona Marka Nowaka? Dzwonię, żeby cię ostrzec. Twój mąż cię zdradza. Nie odkładaj słuchawki — poprosiła kobieta, choć Krystyna nie zamierzała. — Miał romans z moją córką. Ledwo ją wyciągnęli z depresji, gdy ją rzucił. Teraz spotyka się z młodą wykładowczynią. Jeżdżą razem na konferencje… Halo, słuchasz? Chcę ci tylko otworzyć oczy…
W słuchawce od dawna rozlegały się sygnały, a Krystyna wciąż trzymała ją w dłoni. Nie wierzyła plotkom, postanowiła sprawdzić sama. Poszła na uczelnię, znalazła salę, gdzie Marek wykładał, i czekała.
W końcu drzwi się otworzyły, wybiegł tłum studentów. Marek przeszedł obok, nie zauważając jej. Nigdy nie rozglądał się na boki. Gdy wszedł do gabinetu, Krystyna odczekała chwilę i otworzyła drzwi. Marek całował się z młodą, piękną kobietą…
***
„I co teraz?” — pytała siebie po raz setny, wpatrując się w kwieciste tapety.
Krystyna drgnęła, usłyszawszy obrót klucza w zamku.
„Nie zdążyłam ugotować obiadu” — przemknęło jej przez myśl, ale zaraz się uspokoiła. — Po co? Niech teraz gotuje ta druga.” Wyjęła z szafy walizkę i zaczęła pakować rzeczy.
— Wszystkie sukienki niosiesz do pralni? — zapytał Marek, wchodząc do sypialni. W jego głosie nie było zdziwienia, tylko szyderstwo.
— To twoje rzeczy. Wynoś się.
— Dlaczego? Gdzie? — Teraz dopiero się zdumiał.
— Jeszcze pytasz? Byłam dziś na uczelni, widziałam cię z nią… Ładna. Mogłeś mi sam powiedzieć, nie czekać, aż zrobią to inni.
— Co powiedzieć? Jacy inni? — Marek był wyraźnie zaniepokojony.
— Znalazły się życzliwe osoby, opowiedziały o twoich zdradach ze studentkami, młodymi wykładowczyniami. Bądź mężczyzną, przyznaj się.
— Nie rozumiem… — Spuścił wzrok.
Krystyna usiadła na łóżku, zakryła twarz dłońmi i rozpłakała się.
— Krystyno… — Marek dotknął jej ramienia.
Wzdrygnęła się, strącając jego dłoń.
— Całe życie ci poświęciłam, odcięłam cię od problemów, żebyś mógł udowadniać swoje twierdzenia, żebyś wyglądał przyzwoicie. A ty… Byłeś pewny, iż nigdzie nie pójdę. Nie mam nic. To wszystko twoje… — Wskazała ręką na sypialnię. — Kupione za twoje pieniądze. Potrafię tylko gotować, do niczego innego się nie nadaję. PrzeKrystyna wzięła głęboki oddech, zamknęła walizkę i wyszła na ulicę, czując po raz pierwszy od dwudziestu lat, iż jej życie należy tylko do niej.