Czerwcowa opowieść

twojacena.pl 16 godzin temu

Czerwcowa historia

Zacznę od tego, iż buciki mojej znajomej Asi, która suszyła je na parapecie z braku balkonu, spadły na dół.

— Mówiłam ci, iż tak się skończy — burknęła mama Asi, często przychodząca posiedzieć z wnuczką. — Jak je teraz odzyskasz? Sto razy ci powtarzałam, żeby nie skakać po kałużach. Nie ma gdzie suszyć, nie ma zapasowego obuwia!

— Mamo, to przecież czerwcowy deszcz! Prawdziwa przyjemność przejść się po kałużach!

— W tym roku czerwiec wyjątkowo mokry.

Asia wychyliła się przez okno — na zewnątrz świeciło słońce, a buciki leżały na balkonie piętro niżej.

To był nowy blok, mieszkali tu krótko, więc ani Asia, ani jej mama nie znały sąsiada z dołu. Podobno mieszkał tam starszy kawaler.

Często narzekały na układ mieszkania: — Po co mu ten balkon, skoro nigdy z niego nie korzysta? Lepiej by zrobili balkon u nas, przynajmniej mielibyśmy gdzie suszyć!

— Idź więc, zadzwoń do niego. W czym Kingusia pójdzie jutro do przedszkola?

Kingusia — trzylatka z loczkami — niezbyt przejęta brakiem obuwia, próbowała wyrzucić przez okno swojego pluszowego misia. Ale babcia w porę zatrzasnęła okno i pogroziła jej palcem.

Tymczasem Asia zeszła na dół.

— Nie ma go w domu. Jak zwykle.

Mama Asi westchnęła:

— Petronela z drugiego klatki mówiła, iż jest kierowcą autobusu. Spróbuj zgadnąć, kiedy go złapiesz — jaki ma grafik?

— Później jeszcze spróbuję — mruknęła Asia.

Wieczorem schodziła parę razy, ale sąsiada ciągle nie było. Dla Kingusi życzliwa koleżanka Asi przywiozła stare adidasy po swoim synu — na parę dni do przedszkola wystarczyły.

Kingusia była niezadowolona z nowych butów, ale nie miały wyjścia. Przez następne dni Asia i mama znów schodziły na dół, ale sąsiad jakby zapadł się pod ziemię.

— Może w ogóle tu nie mieszka?

— A ja widziałam u niego wczoraj w nocy, około drugiej, światło — wtrąciła Petronela, która wpadła po sól i plotki. — Goniłam swojego kota, łobuziarza, nie chciał wracać do domu.

— O drugiej? My już spałyśmy — zdziwiła się Asia.

— Po co na niego czekać? Napiszcie karteczkę, włóżcie pod drzwi — tak a tak, są państwa buciki na naszym balkonie, prosimy o oddanie, bo nie możemy pana złapać.

— Dlaczego same na to nie wpadłyśmy? Świetny pomysł! Nie bez powodu jest pani starszą klatki!

Tak zrobiły. Napisały kartkę, a Kingusia domalowała misia na dole: „To mój miś!”. Asia i mama uroczyście zaniosły ją na dół i wsunęły pod drzwi.

Tego samego wieczora ktoś zadzwonił.

— Sąsiad! — krzyknęły jednogłośnie Asia i Kinga (babcia już wyjechała, Petronela też się pożegnała) i pobiegły otworzyć.

W drzwiach stał wysoki, zupełnie nie starszy, niebieskooki mężczyzna w mundurze kierowcy. Uśmiechnął się i podał buciki: — Znalazłem na balkonie. Państwa? — Zwrócił się do Kingusi, która kiwnęła głową i zaczęła paplać: — Widziałeś mojego misia? Chcesz go zobaczyć?

Sąsiad był zaskoczony, ale kiwnął głową.

Gdy Asia dziękowała mu za buciki, Kingusia ciągnęła go już za rękę do pokoju, a Asia słyszała tylko urywki: — A ja nie mam taty, a mama robi pyszne kakao!

— Pyszne kakao? Też je lubię — próbował nadążyć za rozmową sąsiad. Asia ożywiła się:

— To może zaparzę? Mam sprawdzony sposób. Z cynamonem?

— Nie chcę przeszkadzać, ale od kakao nie odmówię. Babcia zawsze tak robiła, uwielbiam z cynamonem.

Tak, słowo za słowem, jedna filiżanka za drugą, przesiedzieli na kuchni do północy. Kingusia zasnęła, mówiąc na pożegnanie: — Wpadaj jeszcze, lubimy cię! — a oni rozmawiali dalej, Asia i Wojtek: o babciach, o kakao z ciastkami, o ulubionych rzeczach, o czerwcowym deszczu, o tym, iż prowadzenie autobusu to było jego marzenie.

Na zewnątrz zaczął padać letni deszcz, głośny i nagły, niosąc chłód i zapach lip pod oknem. Wojtek ocknął się: — No, już pójdę!

Asia, zupełnie jak Kinga, powiedziała: — Wpadaj pan jeszcze! — ledwie powstrzymując się od dodania, iż im się podoba.

Wojtek wpadał potem coraz częściej. Aż został na dobre.

— Ona zawsze gotuje mu kakao do pracy, a to ja ją nauczyłam! I oboje uwielbiają spacery w deszczu! — szeptała Petroneli babcia Kingi, spacerując z wózkiem i młodszym bratem dziewczynki.

Petronela westchnęła: — Uwielbiam kakao…

A ja? Nauczyłem się, iż czasem buciki spadające na balkon są początkiem czegoś nowego. I iż w życiu warto mieć dobry przepis na kakao.

Idź do oryginalnego materiału