**Dzisiaj znów pomyślałam, iż czasy się nie zmieniają, tylko ludzie…**
— Aniu, czy ty masz w ogóle jeszcze odrobinę sumienia?! — zapytała drżącym głosem Bogna, zwracając się do młodszej siostry.
— Bogusiu, akurat ty możesz mówić o sumieniu! My z mamą już odsiedziałyśmy swoje, teraz wasza kolej. Pobądźcie z Jackiem przy starszej osobie, zobaczcie, jak to jest mieszkać z emerytką. Nam już wystarczy! — Anna wypaliła to ostatnie zdanie szczególnie głośno i rzuciła słuchawkę.
Bogna usłyszała jedynie krótkie sygnały. Przez chwilę milczała, a potem szepnęła:
— Bezczelna… Po prostu bezczelna…
…Bogna i Anna były rodzonymi siostrami. Ich rodzice, Marek Wojciechowicz i Alicja Nowak, pobrali się jeszcze na studiach. Rok po ślubie na świat przyszła pierwsza córka — Bogusia. Młoda rodzina żyła bardzo skromnie, ledwo starczało na najpotrzebniejsze rzeczy.
Po kilku latach Marek dostał od zakładu pracy dwupokojowe mieszkanie. Życie stało się łatwiejsze. Alicja dorabiała, ucząc w szkole muzycznej i udzielając prywatnych lekcji. Gdy Bogusia skończyła dziesięć lat, urodziła się Ania.
Rodzice uwielbiali młodszą córkę. Każda zachcianka Ani była natychmiast spełniana. Dziewczynka gwałtownie to zrozumiała i celowo starała się postawić na swoim.
— Boguś, ty jesteś starsza, ustąp siostrze! — powtarzała Alicja.
— Mamo, ale po co jej ten zeszyt? Kupiłam go dla siebie, ona pozostało za mała!
— Chcę, mamo, chcę… — Ania rzewnie płakała, a po chwili upragniona rzecz lądowała w jej rękach. Nie chciała uczyć się czytać, nie chciała chodzić na zajęcia z logopedą. Chciała tylko, by wszystko było po jej myśli. Gdy ktoś się sprzeciwiał, wybuchała awantura.
Gdy Bogna miała szesnaście lat, a Ania sześć, rodzice przeżyli tragedię — Marek zmarł nagle na zawał w pracy. Wszyscy współczuli — taki młody, ledwo czterdziestka, mógł jeszcze tyle przeżyć. Ale los zadecydował inaczej…
Alicja pogrążyła się w żalu. Nagle przestała widzieć świat dookoła. choćby starszą córkę traktowała obojętnie. Całą swoją miłość przelała na siedmioletnią Anię, która była żywym portretem zmarłego męża.
— Mamo, moje jeansy są już zupełnie zniszczone, a ty ciągle kupujesz Ani nowe sukienki! Już cała szafa pęka w szwach! — oburzała się Bogna.
— Boguś, nie przesadzaj! Jesteś już prawie dorosła. Skończysz szkołę, pójdziesz na studia, znajdziesz pracę i kupisz sobie, co zechces. A Ania? Biedne dziecko, takie małe, a już bez taty… — Alicja ocierała łzę.
Bogna skończyła liceum i wyjechała na studia do innego miasta.
— Myślałam, iż będę tęsknić, gdy wyjedziesz. Ale wiesz co? To choćby dobrze! Chcę zrobić Ani pokój jak dla księżniczki! — Alicja mówiła z entuzjazmem.
— Mamo, czyli moja kanapa wyląduje na śmietniku, jak tylko wyjadę? A ja przecież planowałam wracać na weekendy… — Bogna mówiła z urazą.
— Oczywiście, iż ją wyrzucę! To stary szmelc! A przyjeżdżać możesz — prześpisz się ze mną albo na kuchni. Mamy składane łóżko. Chcę, żeby Ania miała własny pokój. Przed nią cała szkoła…
We wrześniu Bogna wyjechała, a Alicja rozpoczęła remont.
— Boguś, powinnam była cię wysłać wcześniej, żeby zrobić remont przed szkołą! Ania nie może się doczekać swojego pokoju! — Alicja dzieliła się przemyśleniami przez telefon.
— Mamo, po co ci ten remont? Pokój był w porządku! A tak w ogóle, zbieramy na „Otrzęsiny”. Przelej mi trochę, dobrze?
— Boguś, jeżeli potrzebujesz pieniędzy, idź i zarób je sama! Remont kosztuje, wzięłam kredyt. A Ania wyrosła z ubrań, trzeba jej nowe. I ciągle jakieś wydatki — kino, lody…
— Mamo, ale ty jej wszystko kupujesz! A ja?
— Ty jesteś dorosła. PowinnBogna westchnęła głęboko i po raz kolejny zrozumiała, iż niektóre rany nigdy się nie zabliźnią, ale najważniejsze było to, iż w końcu, po latach, miała mamę znów tylko dla siebie.