Czasami mam ochotę zamknąć drzwi przed nosami swatów — ich arogancja rujnuje moje życie.

polregion.pl 1 tydzień temu

Czasem mam ochotę zatrzasnąć drzwi przed samym nosem swatów – ich bezczelność niszczy mi życie.

W małym miasteczku pod Częstochową, gdzie stare płoty znają wszystkie sąsiedzkie plotki, moje życie w wieku 33 lat zamieniło się w niekończące się przedstawienie dla teściów. Nazywam się Ewelina, jestem żoną Jacka, którego rodzice – Janina Kazimierzówna i Ryszard Bolesławowicz – uznali nasz dom za swoją stołówkę. Ich cotygodniowe wizyty, ich arogancja i brak szacunku doprowadzają mnie do granic wytrzymałości, a ja nie wiem, jak to powstrzymać, nie niszcząc przy tym rodziny.

### Rodzina, której chciałam dogodzić

Gdy wychodziłam za Jacka, marzyłam o ciepłych rodzinnych spotkaniach, dzieciach i harmonii. Jacek to złota rączka, pracowity i dobry człowiek, a ja kochałam go całym sercem. Jego rodzice wydawali się zwyczajni – prości ludzie ze wsi, z głośnym śmiechem i nawykiem mówienia wszystkiego wprost. Myślałam, iż jakoś się dogadamy. Ale po ślubie ich „szczerość” okazała się zwykłą bezczelnością, a wizyty – prawdziwą torturą.

Mieszkamy w małym mieszkaniu, które wzięliśmy na kredyt. Nasz trzyletni syn, Kacper, to centrum naszego świata. Pracuję jako menedżerka w lokalnej firmie, Jacek jest mechanikiem samochodowym. Życie nie jest łatwe, ale jakoś się kręcimy. Tylko iż co niedzielę, jak w zegarku, teściowie zjawiają się u nas, a mój dom zamienia się w ich własność. Nie dzwonią, nie pytają – po prostu przychodzą, a ja, jak głupia, biegam po kuchni, żeby ich nakarmić.

### Bezwstyd w czystej postaci

Przychodzą z pustymi rękami, a wychodzą najedzeni aż po czubek głowy. Janina Kazimierzówna siada przy stole i rzuca: „Ewelina, nalej mi tej zupy, tylko nie z tej wody!”. Ryszard Bolesławowicz domaga się schabowego i piwa, a ja krążę jak kelnerka. Po ich wyjściu zostają góry brudnych naczyń, okruchy na podłodze i pustka w lodówce. Pewnego razu policzyłam – podczas jednej wizyty zniknęło pół kilo mięsa, dziesięć jajek i trzy litry kompotu. A oni choćby nie podziękują – uważają to za oczywistość.

Ale najgorsze jest ich podejście. Janina Kazimierzówna krytykuje wszystko: moje gotowanie, wychowanie Kacpra, sprzątanie. „Ewelina, ta zupa to przesoliłaś, a dziecko jakieś blade, pewnie głodne” – mówi, wcinając mój obiad. Ryszard Bolesławowicz tylko przytakuje, a Jacek milczy, jak widać uważa to za normę. Próbowałam delikatnie wspominać, iż mi trudno, ale teściowa tylko macha ręką: „Młoda jesteś, musisz się uczyć”. Ich arogancja to jak trucizna, która powoli zatruwa mi życie.

### Milczenie męża

Próbowałam rozmawiać z Jackiem. Kiedy po kolejnej wizycie teściów zmywałam naczynia do północy, powiedziałam: „Jacek, oni przychodzą jak do baru, a ja już nie wyrabiam”. Wzruszył tylko ramionami: „To przecież rodzice, tak już mają. Nie dramatyzuj”. Jego słowa bolą bardziej niż cios. Czy naprawdę nie widzi, iż jestem na krawędzi? Kocham go, ale jego milczenie sprawia, iż czuję się samotna we własnej rodzinie. To walka nie tylko z teściami, ale i z nim.

Kacper już zauważa moje napięcie. Pyta: „Mamo, dlaczego jesteś smutna?”. Uśmiecham się, ale w środku wszystko we mnie krzyczy. Chcę, żeby mój syn dorastał w domu pełnym miłości, a nie irytacji. Ale każda wizyta teściów to stres, którego nie umiem ukryć. Czasem mam ochotę zatrzasnąć im drzwi przed nosem, ale boję się – co powie Jacek? Co pomyślą sąsiedzi? I jak będę żyć z poczuciem winy?

### Ostatnia kropla

Wczoraj znowu przyszli. Gotowałam trzy godziny – rosół, kotlety, surówka, ciasto. Jedli, pochwalili, ale ani słowa „dziękuję”. Kiedy poprosiłam Janinę Kazimierzównę o pomoc przy zmywaniu, prychnęła: „Ja ci to służąca? Ty jesteś gospodynią, więc rób swoje”. Jacek milczał, a ja poczułam, iż coś we mnie pękło. Nie chcę już być ich kucharką, ich sprzątaczką, ich cieniem. Mój dom to nie ich jadłodajnia, a ja nie jestem ich służącą.

Postanowiłam postawić ultimatum. Powiem Jackowi: albo on z nimi pogada, albo ja przestanę ich przyjmować. Niech przychodzą z własnym jedzeniem, niech pomagają, albo niech w ogóle się nie pokazują. Wiem, iż będzie awantura. Janina Kazimierzówna nazwie mnie niewdzięcznicą, Ryszard Bolesławowicz będzie pomrukiwał, a Jacek może się obrazić. Ale nie mogę dłużej żyć w takiej niewoli.

### Moje wołanie o godność

Ta historia to mój krzyk o prawo do bycia panią swojego życia. Teściowie może nie rozumieją, jak bardzo ich bezczelność mnie niszczy. Jacek może mnie kocha, ale jego milczenie sprawia, iż czuję się samotna. Chcę, żeby mój dom był naprawdę mój, żeby Kacper widział szczęśliwą matkę, żebym mogła oddychać swobodnie. W wieku 33 lat zasługuję na szacunek, choćby jeżeli miałabym przed nosem teściów zatrzasnąć drzwi.

Nie wiem, jak skończy się ta rozmowa z Jackiem. Ale wiem jedno – nie ustąpię. Niech to będzie bitwa, jestem gotowa. Moja rodzina to ja, Jacek i Kacper – i nie pozwolę, by ktokolwiek przekształcił mój dom w swoją stołówkę. Niech ich puste ręce zostaną przy nich. A ja odzyskam swoją godność.

Idź do oryginalnego materiału