**„Podróż służbowa” z posmakiem zdrady: notatka, która przewróciła wszystko do góry nogami**
Wróciłem dziś do domu wyczerpany po ciężkim dniu w pracy. Rzuciłem teczkę przy drzwiach i wszedłem do kuchni, gdzie żona smażyła właśnie kotlety.
— Jutro jadę w delegację — powiedziałem sucho. — Spakuj mi torbę.
Kasia odwróciła się, marszcząc brwi z niedowierzaniem:
— Innych nie mogli wysłać? Dziwne… delegacja w weekend?
Nie odpowiedziałem. Wzruszyłem tylko ramionami i poszedłem się przebrać.
Następnego dnia wyjechałem. Minęły dwa dni i oto jestem z powrotem. W mieszkaniu cisza. Ani Kasi, ani syna. Wieczór, a zwykle o tej porze zawsze są w domu.
— Dziwne — pomyślałem, zdejmując kurtkę.
Wyjąłem telefon i wybrałem numer żony. Bez odpowiedzi. Miałem zadzwonić ponownie, gdy nagle zauważyłem kartkę na kuchennym stole. Notatka. Litery były równo napisane spokojnym pismem, ale z każdym słowem w piersi narastała panika.
*„Dawid. Nie szukaj nas. Mam dość niedomówień, kłamstw i tego dystansu między nami. Maks pojechał ze mną do mamy. Potrzebujemy czasu. Nie dzwoń. jeżeli kochasz — daj nam przestrzeń.”*
Przeczytałem notatkę kilka razy. Serce ścisnęło mi się w piersi. Usiadłem na krześle i wpatrywałem się w pustkę. W głowie przewijały się obrazy z ostatnich tygodni…
Nowa dyrektor w naszym dziale pojawiła się nagle. Stanowisko po szanowanym, starszym panu Marku objęła zimna, pewna siebie kobieta — Joanna Nowak. Plotki głosiły, iż dostała tę pozycję dzięki znajomościom, ale nikt nie odważył się mówić tego głośno.
Na pierwszym zebraniu Joanna dała jasno do zrozumienia, iż nie będzie tolerować żartów. Dyscyplina, terminowość, zero luzactwa. Gdy tylko się spóźniłem, od razu poczułem na sobie jej lodowate spojrzenie.
— Zapisz, co powiedziałam — jej głos brzmiał jak ostrze noża. — Drugiego spóźnienia nie wybaczę.
Minęły trzy tygodnie. Wszyscy starali się dostosować. Ja także. I zdawało się, iż to nie umknęło jej uwadze. Pewnego dnia wezwała mnie do gabinetu.
— Pracujesz solidnie. Powiedz, dlaczego do tej pory nie awansowałeś? — zapytała, bawiąc się cienkim ołówkiem.
— Nie wiem… — odparłem szczerze.
— W piątek w Warszawie jest ważna wystawa. Pojedziesz. Obejrzysz sprzęt, zrobisz analizę. A może… — zrobiła pauzę — …zastanowimy się nad twoim awansem.
W środku walczyłem sam ze sobą. Obiecałem przecież synowi, iż w ten weekend pójdziemy do parku. Maks już się cieszył. A Kasia… na pewno coś sobie pomyśli.
Ale pojechałem.
I jakby na złość, w pociągu okazało się, iż jedzie też sama Joanna. Miała na sobie codzienny, a jednak elegancki strój, przez co wyglądała niemal… zwyczajnie.
— Nie bój się. Nie gryzę — uśmiechnęła się. — Ta podróż wyjdzie ci na dobre.
Rozmawialiśmy całą drogę. W hotelu nasze pokoje były… obok siebie. Zastanawiałem się, czy to przypadkowe.
A wieczorem — pukanie do drzwi. Otworzyłem i zobaczyłem Joannę. W jednej dłoni butelkę szampana, w drugiej — czekoladki.
— Mogę? — zapytała cicho.
Wszystko wydarzyło się szybko. Szampan, lekka rozmowa, spojrzenie… dłoń na ramieniu… Pocałunek, któremu nie zaprotestowałem.
Po powrocie do domu od razu poczułem, iż coś jest nie tak. Kasia była chłodna, ale nic nie powiedziała.
Aż do momentu, gdy znalazła ślad szminki na mojej koszuli.
— *Co to jest?* — jej głos był cichy, ale przerażająco spokojny. — Wiedziałam, iż to nie była zwykła delegacja.
Krzyki. Łzy. Ja milczałem. Pierwszy raz w życiu spałem nie w łóżku, a na kanapie.
A następnego dnia — ta notatka na stole.
Stałem, trzymając kartkę w drżących dłoniach. Nie zauważyłem nawet, gdy łzy napłynęły mi do oczu. Nie chciałem tego. Nie planowałem. Ale stało się.
W pracy wróciłem do rutyny. Joanna zachowywała się jak zwykle — chłodno, neutralnie. Gdy znów zaproponowała delegację, stanowczo odmówiłem:
— Wybacz, ale nie pojadę. Obiecałem synowi — i nie zamierzam go znowu zawieść. Są inni, którzy sobie poradzą.
Uniosła brew:
— Rozumiesz, iż możesz przekreślić w ten sposób swoją szansę?
— Rozumiem. Ale już przekreśliłem zbyt wiele.
Wyszedłem, nie oglądając się za siebie.
W weekend zabrałem Maksa do parku. Kupiłem mu lody. Jeździliśmy na karuzelach. Patrzyłem, jak się śmieje. W duszy zapanowała cisza. I po raz pierwszy od dawna — spokój.
Stanowisko dostał kto inny. Choć żona nie wróciła od razu, po miesiącu zaczęliśmy na nowo rozmawiać. Powoli. Jak dorośli.
I już nigdy nie pomyliłem kariery z tym, co najważniejsze — rodziną.