To tylko 450 kilometrów – nie za mało na tydzień? Nie, póki nie sprawdzimy ilości przewyższeń! Czarnogóra to kraj w zasadzie w całości pokryty górami – rowerzyści nie mają tu lekko! Trudy podjazdów wynagradzają sowicie piękne widoki – m.in. na bajeczną zatokę Kotorską i dwutysięczniki Durmitoru – najbardziej znanego parku narodowego w kraju. Czarnogóra na rowerze – jak to zaplanowaliśmy? Zapraszamy na wspomnienia z naszej rowerowej wyprawy i garść praktycznych informacji.
NOCOWANIE W
NAMIOCIE
To nic strasznego! Nasz uniwersalny poradnik wprowadza w temat krok po kroku.
WYPRAWA ROWEROWA
Jak się przygotować do wyprawy z sakwami? Co spakować, jak wyznaczyć trasę?
POLSKA NA WEEKEND
Nasze propozycje na aktywne zwiedzanie Polski.
Czarnogóra na rowerze
Jest czerwiec – na lotnisku w Podgoricy wita nas upał 35C. To dobrze, iż pierwsze kilometry mamy po płaskim. Jedziemy na chwilę do stolicy uzupełnić zapasy i kupić kartusz do kuchenki, zawracamy. Kierując się na południe mijamy jezioro Szkoderskie, a za miejscowością Virpazar wkraczamy w góry. Od teraz rytm naszego dnia będą wyznaczać nieustanne zjazdy i podjazdy – i tak do końca wyjazdu!
Jaką trasę zaplanowaliśmy?
Do Czarnogóry przylecieliśmy Wizzairem z Warszawy, rower nadaliśmy jako sprzęt sportowy (60€ od sztuki). Czarnogóra na rowerze jest możliwa do objechania w 7-10 dni, dlatego postanowiliśmy, iż skupimy się na tym jednym kraju. Zaplanowaliśmy przejazd przez najpiękniejsze, naturalne atrakcje – czyli zatokę Kotorską, park narodowy Durmitor, jezioro Pivsko, kanion rzeki Tara. Ostatni punkt musieliśmy zostawić na następny raz – ale o tym później. Krótko mówiąc – 450 km i ponad 7000 przewyższeń.
Właśnie dlatego ostatnie 2 dni spędziliśmy w Sutomore, leżąc nad morzem, zajadając się bałkańską kuchnią i generalnie nic nie robiąc
Spis treści:


Cetinje – dawna stolica Czarnogóry
Pierwszym nie-naturalnym celem wyprawy było położone na ponad 700 m n.p.m. miasto Cetinje – czyli historyczna stolica Czarnogóry, kryjąca kilka ciekawych zabytków (m.in. monastyr z XVIII wieku, pałac króla Nikoli) i otoczona malowniczym, górskim masywem Lovcen. Kilka kilometrów od miasta znajduje się też piękna jaskinia krasowa – Lipska, którą my jednak zostawiamy na następny raz…
Cetinje jest piękne położone, ale – szczerze mówiąc – samo miasto nie zrobiło na nas wielkiego wrażenia. Pokręciliśmy się po głównej ulicy/deptaku – faktycznie część historycznej zabudowy zasługuje na uwagę, ale spodziewaliśmy się jednak czegoś więcej. Zrobiliśmy za to przyjemny postój na obiad – wjechała pljeskavica, kajmak i sałatka szopska, czyli bałkańska klasyka.
Nocleg z widokiem na zatokę Kotorską
Cetinje to nie koniec mozolnego podjazdu – dziś wspinamy się na ponad 1000 m – tylko po to, by zaraz zjechać do morza! I rzeczywiście, zjazd, początkowo delikatny i przerywany płaskimi odcinkami, zrobił się w pewnym momencie spektakularny. Zatoka kotorska wyłoniła się nagle, a widoki, dosłownie, zwaliły z nóg.
Zatoka Kotorska jest nazywana najdalej wysuniętym na południe fiordem Europy. Choć to przenośnia, rzeczywiście tak wygląda – w szmaragdowe wody Adriatyku z każdej strony wpadają wysokie, zalesione góry. Całą zatokę oplata widokowa droga, przy której ciasno upchnięto miejscowości i miasteczka. W tym Kotor – najbardziej znane, średniowieczne miasto nad zatoką, wpisane na listę UNESCO.
Zwiedzanie zostawiamy na kolejny dzień – nocleg zaplanowaliśmy w bardzo widokowym miejscu, przy opuszczonej twierdzy Gorazda. Bardzo polecamy!





Zatoka Kotorska – południowy fiord Europy?
Wieczór spędziliśmy popijając wino z widokiem na rozświetlającą się zatokę w dole, a dzień rozpoczynamy od długiego zjazdu. Czy może być piękniej? W pierwszym markecie w Kotorze robimy małe zakupy na śniadanie i przed zwiedzeniem historycznej części miasta, posilamy się bułkami z lokalnym serkiem i ajvarem.
Kotor i…
Kotor to typowe, średniowieczne miasto z wąskimi uliczkami, kamiennymi budynkami, i zawieszoną nad tą urokliwą zabudową twierdzą, do której prowadzi kilkaset schodów. Zwiedzanie historycznego centrum jest bezpłatne, ale rowery trzeba prowadzić. Mimo tego (oraz sporej ilości turystów) warto tu wejść – jest naprawdę pięknie! Bez rowerów z chęcią wdrapalibyśmy się jeszcze na twierdzę Święty Ivan – bezpośrednio górującą nad miastem. Widok stamtąd musi być niesamowity.
Co widzimy, jadąc wzdłuż zatoki?
Wzdłuż zatoki będziemy jechać 17 km – objedziemy jej całą wschodnią część, aż w miejscowości Risan znów odbijemy w góry. Po drodze robimy postój na jednej z kamienistych, bardzo pięknych plaż. Na uwagę zasługuje też miasto Perast. Jest mniejsze od Kotoru i słynie z dwóch nieodległych, klasztornych wysp, Gospa od Škrpjela i św. Jerzego. Można się na nie dostać wynajętą łodzią.
My tymczasem uzupełniamy zapasy wody i zaczynamy wdrapywać się na kolejną górę – do podjechania 1000 m, a termometr wskazuje 35C. Życzcie nam powodzenia.
Pierwszy wyprawa rowerowa - poradnik od A do Z






Nikšić i kolejne podjazdy
Podjeżdżamy tak ostro, jak zjeżdżaliśmy, a na zatokę mamy coraz piękniejsze widoki. Jest upalnie, ale znajdujemy trochę cienia i dwa ujęcia wody po drodze, to podnosi morale. Zapoceni, ale szczęśliwi, dojeżdżamy do głównej drogi M8, prowadzącej w kierunku Niksica.
Ruch jest spory, a kierowcy nie zachowują wystarczającej ostrożności, mijając wlokących się pod górę rowerzystów. Za Grahovem odbijamy w boczną drogę, tam jest już spokojniej.
Do Niksica, czyli drugiego co do wielkości miasta Czarnogóry, dojeżdżamy nazajutrz. Ogólnie nie ma w nim zbyt wiele interesującego – robimy zakupy, jemy wczesny obiad i bierzemy się za kolejny podjazd – tym razem na płaskowyż, położony na wysokości ok. 1400 m.
Spotkania z sakwiarzami
Im wyżej, tym bardziej roślinność się zmienia – jest surowo i pięknie!
Podczas tego wyjazdu nie spotykamy zbyt wielu rowerzystów z sakwami – Czarnogóra chyba nie jest zbyt popularnym krajem na tę aktywność. Tym bardziej cieszymy się, gdy podjeżdżając mijamy się z obładowaną bagażem, uśmiechniętą dziewczyną w kasku. Okazuje się, iż to Amerykanka – samotnie wyruszyła na trip po Europie. Była już w Polsce, teraz kieruje się przez Bałkany do Austrii. Super!




Dolina Bukovicy i Komarnicy
Zjazd z przełęczy jest szybki i konkretny – w Savniku robimy zakupy, bo kawałek za miastem mamy już upatrzone na mapie miejsce na biwak. Nad rzeką Komarnicą, w otoczeniu skalisto-trawiastych gór i.. burzowych chmur. Na szczęście tylko trochę postraszyły, podnosząc przy okazji fotogeniczność okolicy. Miejsce jest świetne! Z wiatą, przystrzyżoną trawą, toaletami (w budowie, ale już można było korzystać) i dostępem do potoku. Czyli można się w końcu umyć
Kolejnego dnia ruszamy w świetnych humorach. Doliny rzek Bukovica i Komarnica nie leżą w widokowym TOP10 Czarnogóry – zupełnie nie wiemy czemu, bo właśnie na drodze wzdłuż tego głębokiego wąwozu oglądaliśmy jedne z piękniejszych widoków całej wyprawy. Jest tak pięknie i dziko, iż aż ciężko nam ogarnąć to dostępnymi zmysłami. Wąska nitka asfaltu wije się dalej przez niewielkie wsie i kwieciste łąki, doprowadzając nas finalnie do mostu nad jedną z odnóg słynnego jeziora Pivsko.
Plužine, czyli przeniesione miasto
No właśnie – Pivsko to bardzo interesująca historia (i wcale nie chodzi tu o nazwę). W 1975 roku w północnej Czarnogórze postanowiono wybudować wysoką na 220 metrów tamę, mającą za zadanie spiętrzyć wodę w okolicznych dolinach. W kontrolowany sposób zalano wówczas miasto Pluzine i skalny monastyr Piva, który skrupulatnie przeniesiono na sąsiednie wzgórze – operacja ta trwała 13 lat. Oczywiście miasto też przeniesiono – nowe Pluzine znajduje się tuż nad brzegiem szmaragdowego jeziora. Postanowiliśmy wziąć tu nocleg i się trochę ogarnąć – bo kolejny dzień będzie bardzo ciężki.
Lysefjord - najpiękniejszy fiord południowej Norwegii







Durmitor – najpiękniejszy park narodowy Czarnogóry
Park narodowy Durmitor to wisienka na torcie naszej czarnogórskiej wyprawy. Wpisany na listę UNESCO, obejmuje najwyższe góry w kraju – w tym ponad 40 dwutysięczników. Sami, będąc na wysokości ok. 700 metrów, będziemy dziś wjeżdżać na 1907. Zanim to nastąpi, musimy pokonać ponad 30 kilometrów podjazdu ostrymi serpentynami i tunelami. No to co? Ostatni rzut oka na szmaragdowe jezioro, włączamy lampki i ruszamy!
Podjazd na 1907 m n.p.m.
Początkowe kilometry to podjazd rzędu 10-12%, niekiedy musimy pchać rowery. Turystów jest sporo – przede wszystkim motocyklowych, w tym kilka ekip z Polski. Droga wąska, ale wszyscy jadą ostrożnie i powoli – jest więc całkiem bezpiecznie. I widokowo, bardzo widokowo!
Na ten podjazd warto wyruszyć wcześnie rano, by przed popołudniową spiekotą być już wysoko, gdzie jest chłodniej. Nam się udało – 31,5 kilometrów podjazdu (ok. 1500 przewyższenia) pokonaliśmy w 5 godzin z postojami i przerwami na latanie dronem. Po pierwszych ostrych kilometrach podjazd zelżał, a ruch zmalał – jechało się naprawdę przyjemnie. Ostatni odcinek to cudowna, pozbawiona drzew górska sceneria – nam trochę przypominało to wszystko Dolomity, w których byliśmy rok wcześniej.
Przełęcz Sedlo, 1907 metrów. No to jesteśmy! Jest dziko, cicho, pięknie i całkiem chłodno. Ale wysokość zobowiązuje. Można się stąd wybrać na jeden ze szczytów pieszym szlakiem. My po krótkiej przerwie ruszamy w dół, prosto do Zabljaka, gdzie wynajęliśmy tani pokoik na jedną noc.








Żabljak – punkt wypadowy w Durmitor
Żabljak to najbardziej turystyczna miejscowość w tej części Czarnogóry – nic dziwnego, to bardzo dobry punkt wypadowy w Durmitor. Przede wszystkim na trekking. My jesteśmy tu dość wcześnie, mamy trochę czasu by się pokręcić, zjeść obiad w jednej z licznych knajpek i zastanowić się nad dalszą trasą.
Kanion Tary? Następnym razem
Ostatnim, a zarazem najbardziej widokowym punktem wyprawy miał być kanion Tary – czyli najgłębszy rzeczny kanion Europy. W tym przejazd przez charakterystyczny, widokowy most, zawieszony wysoko nad lustrem rzeki. Miał być? Tak, bo okazało się, iż droga, którą mielibyśmy z niego wracać do powrotnego pociągu się zawaliła… kilka lat temu. A czarnogórcy wciąż jej nie odbudowali. Jest nieprzejezdna na odcinku 300 metrów, ale dowiedzieliśmy się, iż nie ma szans się przecisnąć przez remontowany odcinek choćby z rowerami. Zawiedzeni, ale pogodzeni z sytuacją, zmieniamy azymut – kierujemy się do Kolasina zamiast do Mojkovaca – tam złapiemy pociąg w kierunku Podgoricy.
Smutno, szkoda – ale czasem trzeba odpuścić. Aby przejechać przez kanion Tary inną drogą, musielibyśmy dorzucić z 80 km i ponad 1000 m przewyższeń – nie mieliśmy już na to czasu.
Czarnogóra na rowerze – powrót pociągiem
W Kolasinie kończymy naszą siedmiodniową, rowerową przygodę – łapiemy pociąg z powrotem do stolicy. Czarnogóra na rowerze okazała się niezwykle widokowym krajem, z sympatycznymi, uśmiechniętymi ludźmi, dobrym jedzeniem i przyzwoitymi drogami. Zerknijcie na filmową relację z tej wyprawy i przeczytajcie praktyczny poradnik – kawałek niżej
Podlaski Szlak Bociani - plan na Polskę wschodnią






Czarnogóra na rowerze - informacje praktyczne
Czarnogóra na rowerze to wymagające przedsięwzięcie - niezależne, który rejon kraju wybierzecie. Ale tak spektakularnych widoków przez całą wyprawę nie będzie łatwo znaleźć - więc zdecydowanie warto! Oto kilka zwięzłych, praktycznych informacji, które przydadzą się do podróżowania po Czarnogórze.
Jak wyznaczyć trasę? Uważamy na kierowców!
Przede wszystkim – z dala od głównych dróg. Kierowcy w Czarnogórze (dużych ciężarówek zwłaszcza) nie są przyzwyczajeni do widoku ciągnących się pod górki rowerzystów i jeżdżą dość niebezpiecznie, zwłaszcza na drogach krajowych. Tych nie ominiecie w całości – ale w miarę możliwości planujcie przejazd bocznymi drogami (większość z nich jest asfaltowych) – tam będzie bezpieczniej.
Planując trasę liczcie przewyższenia i w miarę możliwości większe podjazdy planujcie poza godzinami 12-16, kiedy jest najcieplej.
Pogoda i temperatura
Między czerwcem a wrześniem upały powyżej 30 stopni i brak deszczu to całkowicie normalne zjawiska. Ale nie w górach! Po odbiciu z zatoki Kotorskiej poruszaliśmy się na wysokości 500-1500 m n.p.m. (naturalnie, w Durmitorze wyżej). Tam zdarzały się burze i przelotne opady deszczu, noce były chłodniejsze, a w ciągu dnia temperatura 20-25C bardziej sprzyjała jeździe.
Ceny w sklepach i restauracjach
Z tego co zauważyliśmy, ceny produktów spożywczych są zbliżone do polskich – strefa euro robi jednak swoje w okresie dość tanio płaciliśmy za owoce i warzywa. W restauracjach ceny również podobne jak w Polsce, niekiedy może troszkę niższe. Porcje i jakość jednak zwykle na dość wysokim poziomie.
Polecamy wziąć € ze sobą już z Polski – wypłaty z bankomatów są obarczone sporą prowizją.
Noclegi w namiocie i kwaterach
Natomiast noclegi były bardzo tanie! Poza dzikimi biwakami spaliśmy w kwaterach w Pluzine, Zabljaku i Sutomore – płaciliśmy w przeliczeniu ok. 50-80 PLN za dobę od osoby. Na bookingu było choćby sporo jeszcze tańszych opcji, także z dnia na dzień.
Poza tym rozbijaliśmy namiot na dziko, wszędzie, gdzie tylko znaleźlimy kawałek płaskiego terenu. Nikt nigdy nie miał z tym żadnego problemu – Czarnogóra to dobry kraj dla biwakowiczów.
Pociągi w Czarnogórze – poruszanie się wewnątrz kraju
Przez Czarnogórę przebiega jedna z piękniejszych linii kolejowych w Europie (Mojkovac – Bar) – mieliśmy okazję jechać jej fragmentem. Przebiega przez Podgoricę, poza tym pozostało odnoga do Niksica i… adekwatnie tyle.
Czarnogórska kolej, zgodnie z bałkańskimi standardami, ledwo zipie. Pociągów jest mało, a wagony są bardzo stare i zwykle całe w graffiti. Rowery można przewozić bez problemu (2€ od sztuki niezależnie od dystansu, płatne u konduktora). Bilety natomiast kupimy albo w kasie, albo na oficjalnej stronie czarnogórskich kolei (tam też sprawdzicie rozkład).
Ludzie, język, nastawienie do rowerzystów
W Czarnogórze obowiązuje język czarnogórski Bardzo podobny do serbskiego, dla nas adekwatnie nie do rozróżnienia. Można próbować dogadywać się po angielsku lub polsku – ludzie są uśmiechnięci i raczej otwarci, a gdy dwie strony chcą, zawsze się dogadają.
Choć infrastruktury rowerowej praktycznie w kraju nie ma, nie spotkaliśmy się z żadnymi nieprzyjemnymi sytuacjami w trakcie tego rowerowego wyjazdu (z wyjątkiem szalonych kierowców) – Czarnogóra na rowerze daje radę!




Wyprawy rowerowe po Bałkanach i nie tylko
Czarnogóra na rowerze to jedna wypraw rowerowych, które staramy się organizować na tyle często, na ile tylko pozwala urlop Z sakwami jeździmy od kilkunastu lat zarówno po Polsce, jak i Europie – zdarzało się też pojechać do Azji (Pamir w Tadżykistanie).
Jeśli rozpoczynacie przygodę z wyprawami rowerowymi i szukacie inspiracji, zapraszamy na nasz kanał Youtube – znajdziecie tam relacje z naszych tras i praktyczny poradnik, jak zorganizować wyprawę rowerową na własną rękę.
Morawska ścieżka - szlak przez całe Czechy

Pomóż nam współtworzyć to miejsce
Nasze plany podróżnicze na przyszłość sięgają znacznie dalej – możesz się z nimi zapoznać na naszym <a href="https://www.patronite.pl/gdzielosponiesie/description/" profilu Patronite i, jeżeli chcesz, dołożyć od siebie skromną cegiełkę. Poznajmy się lepiej!
OSTATNIE ARTYKUŁY NA BLOGU

Czarnogóra na rowerze. Wyprawa rowerowa wokół Durmitoru i Kotoru

Kouty nad Desnou – aktywny punkt na mapie północnych Czech. Tylko 40 km od Polski!

Południowe Czechy – tych miejsc na pewno nie znacie!

Kanał Elbląski, czyli statkiem po trawie

Pomorze to nie tylko morze. Jakie atrakcje warto zwiedzić?

MSR Hubba Hubba Bikepack 2 – testujemy ultralekki namiot dla sakwiarzy

Czeskie morze, czyli Jezioro Lipno. Południowe Czechy na 3 dni

Saaremaa, Hiiumaa i Muhu, czyli estońskie wyspy bałtyckie. Jak zaplanować podróż?
