Czarna Owca w Rodzinie: Historia Nienasyconych Krewnych

newskey24.com 21 godzin temu

No więc, kochani, już najedliście się, napiliście? Dobrze się bawię? pytała Julia, wstając przy głowie długiego stołu.
Tak, siostrzyczko, odparł Borys z satysfakcją, zawsze jesteś w formie!
Zgadza się w stu procent! dodała Grażyna, podtrzymując brata. My z mamą gotowałyśmy dwie osoby, a ja nigdy nie wychodziło tak pysznie! Dlatego zawsze wzywam cię na moje przyjęcia!
Mamusiu, wtrąciła Jadwiga, a ja już nie mogę wyjść z siłowni! Ale przestać nie mogłam!
Do domu przyślę żonę, żebyś ją nauczyła gotować, rzucił Andrzej.
Dlatego wziąłem cię za żonę! odezwał się Wojciech, najadłszy się i lekko rycząc. Przepraszam!
Wypaść, więc! Julia szeroko się uśmiechnęła. A teraz, moi kochani, zrobiła pauzę, przy której uśmiech zniknął z jej twarzy, wynocha z mojego domu!

To był ostatni obiad, który dla was przygotowałam, i ostatni raz, kiedy się tak nadwyrężałam. Nie chcę was już widzieć ani słyszeć.
Wzięła z stołu ogromny, ciężki salaterkę i z szaleństwa rzuciła nią w podłogę!
Dość, maluchy! Koniec zabawy! rzekła z groźnym uśmiechem. Nie pozwolę, by ktoś dalej mnie wykorzystywał, a zwłaszcza wy!

Nad stołem zapadła śmierć, goście byli w szoku. Nie spodziewali się takiego zachowania od Julii zawsze spokojnej, pomocnej, posłusznej.
Co się stało? zapytał Wojciech. Dostąpił natychmiastowej policzka od żony.
Zadzwońcie natychmiast, ona ma napad psychiczny! wykrzyknęła Grażyna.
Julia chwyciła karafkę z resztą soku i powiedziała:
Kto sięgnie po telefon, dostanie w dupę! uśmiechnęła się łagodnie. A wy co, zamrzliście? Rozłączcie się i uciekajcie, moje niepohamowane szczeniaki!

Julio! ostro zwrócił się do niej Borys. Mówię ci, jako starszy brat: uspokój się!
Nie! odpowiedziała Julia z uśmiechem. Nie będę już wam służyć! Nie zamierzam! Nie będę spełniać waszych zachcianek i biec jak szalona, bo ktoś nie potrafi zrobić czegoś sam! Dość!

Co cię tak ugryzło? spytał Wojciech, pocierając zaczerwienioną policzką. Wszystko było w porządku!
Nie zebrałam was tylko po to, usiadła na krześle i odchyliła się. Wasza bezczelność przeszła już wszelkie granice, i to od dawna! Ostatni wasz manifest pokazał, jak bardzo się rozpieprzyliście. Dlatego nie chcę już was w swoim życiu!
My nic nie zrobiliśmy odparł Andrzej.
Właśnie tak, synku! odpowiedział Borys.

***

Mówią, iż życie trzeba przeżyć „porządnie”. Nie da się tego podważyć, ale co to znaczy porządnie? Każdy ma własne zdanie.
Julia ma 45 lat i była pewna, iż żyje adekwatnie. W najgorszym wypadku nie miałaby sobie co zarzucić. Urodziła się trzecim dzieckiem w rodzinie, drugą córką. Rodziców cieszyła, brata kochała, siostrę nie przeszkadzała. Ukończyła szkołę, poszła do pracy. Nie liczyła na gwiazdy, ale i nie marzyła o łatwych skrótach.
Później wyszła za mąż, urodziła dwójkę. Była dobrą żoną, kochającą, zawsze wspierała męża, nie kłóciła się bez przyczyny. Była dobrą mamą, wychowała dzieci i wypuściła je w świat.
Mimo dorosłości utrzymywała kontakt z bratem i siostrą pomagała, świętowała, rozwiązywała problemy, cieszyła się razem z nimi. Ludzie mówili, iż jest życzliwa, wrażliwa, mądra i rozumiejąca.
Dlatego uważała, iż żyje dobrze. Dopiero w wieku 45 lat poczuła się porzucona, kiedy wszystko wokół przybrało najgorszy wydźwięk.

Pani Julijo, wtrącił lekarz po obiedzie, wyniki są w porządku, nie ma przeciwwskazań. Umawiamy operację?
Oczywiście, doktorze odpowiedziała Julia z ciężkim oddechem. Decyzja już podjęta.
Rozumiem, zauważył lekarz, widząc jej przygnębienie, ale
Proszę, zapisuj machnęła ręką Julia. Im szybciej zaczniemy, tym szybciej skończymy.
Lekarz zanotował: Dziś kolacja, jutro nic, pojutrze operacja.

Zwrócił się do współpacjentki:
Katarzyno, twoje wyniki nie są najlepsze, musimy to wyjaśnić.
Dobrze, panie Olek, odparła Katarzyna.

Gdy lekarz odszedł, zapytała:
Dlaczego tak się zamykałaś? Boisz się operacji?
Trochę, przyznała Julia, spoglądając na telefon.
A mój mąż westchnęła, patrząc na ekran.

Katarzyna rozbawiła się:
Mój facet zawsze mnie zostawia z piosenką w uszach, liczy, iż dzieci wrócą do mamy, a on sam zorganizuje przyjęcie! Może i twój zniknął?
Z ostatniego głosowego wiadomości wiem, iż jest już w pełni sił, Julia zmrużyła wargi. Wie, iż operuję! Ale nie odzywa się.

Katarzyna machnęła ręką:
Wszystko tak, wszyscy tacy są. Kot w domu, myszy w kącie!

Julia westchnęła:
Usunięcie macicy to poważna sprawa. Przynajmniej mógłby mnie wesprzeć! A on odjechał z kumplami na drinka!

Katarzyna, młodsza od Julii o dziesięć lat, nie miała wystarczającego doświadczenia, by pocieszyć, więc rozmowa ucichła. Julia nie poszła na kolację, zabrała ze sobą jedynie to, co niezbędne, bo przed operacją musiała pościć. Leżała cicho, patrząc w sufit.

Przypomniała sobie, jak jej kolega Wojtek dwa razy złamał nogę w pracy. Codziennie jeździła do szpitala, przynosiła jedzenie, czyste ubrania, siedziała z nim do późna. Samej późno wracała do domu. Gdy wypuścili go, wzięła urlop, żeby mu pomóc tak jak wiewiórka w kołowrotku. Nie odmówiła mężowi pomocy, niosła wodę, karmiła łyżeczką, prała, golila, drapała.

Dlaczego on tak ze mną postępuje? zapytała Julia, kiedy Katarzyna wróciła po kolacji.
Nie tylko twój! uśmiechnęła się Katarzyna. Wszyscy tak robią, wykorzystują!

Julia zastanawiała się, czy nie przesadza, czy nie jest po prostu zestresowana operacją. Katarzyna dodała:
Faktycznie, od twojego męża nie słyszę nic miłego. Mój facet przynosi codziennie owoce, dzwoni, wysyła serca w SMS-ach.

Julia odwróciła się i przykryła się kocem.

***

Głodny dzień, kiedy naprawdę potrzebujesz jedzenia, to nie jest łatwe. Julia planowała rozmawiać z Katarzyną, ale badania przyciągały ją co chwilę, więc Katarzyna pojawiała się tylko na krótko. Trzymała telefon w ręce:
Bliscy nie odrzucą rozmowy, by zabić czas pomyślała.

Syn Andrzej nie odebrał telefonu, wysłał tylko wiadomość, iż oddzwoni. Córka Jadwiga dwukrotnie rozłączyła, potem numer stał się niedostępny.
Dobre dzieci mruknęła Julia, zdezorientowana.
Nie odbierają? zapytała Katarzyna, łapiąc oddech między badaniami.
Wyobraź sobie! odpowiedziała Julia. Czy naprawdę tak trudno odpowiedzieć mamie?
Dorośli? dopytała. Już choćby mieszkają osobno.
Zapomnijmy o tym, mamo! krzyknęła, myśląc, iż zobaczą ją, kiedy będą potrzebować.

Julia zapewniła, iż relacje są świetne, ale pytanie brzmiało: Dlaczego nie odbierają?. Katarzyna pobiegła dalej, a Julia zamyśliła się.

Naprawdę tak trudno poświęcić chwilę na rozmowę z mamą? Ostatnio ich telefony to wyłącznie prośby o pieniądze, nie pożyczki, tylko o drobne kwoty.

***

Smutno było bardzo. Katarzyna podsumowała: Ptaszki odleciały, teraz żyją własnym życiem. Rodzice wspominają ich, tylko gdy coś potrzebują.

Znowu zadzwoniła do męża. Nie było odpowiedzi, zostawiła wiadomość, która pozostała nieodczytana.
Ech, Wójcie mruknęła. Gdybyś chociaż trochę się odzywał!

Wieczorem w końcu napisał: Gdzie leżą nasze oszczędności? Płaca się skończyła, nie ma na co żyć!. A płaca skończyła się trzy dni temu.

No cóż, pizza jak góra, wino jak rzeka! oceniła sytuację Julia. Nie odpowiedziała mu. Gdyby choćby dał znak, iż się o nią martwi, odpowiedziała. A nie, niech sam się boryka.

Brat Borys odebrał telefon, ale powiedział, iż jest zajęty i rozłączył się.
No tak, zajęty westchnęła Julia.

Katarzyny nie było, więc nie usłyszała odpowiedzi. Przypomniała sobie, jak pół roku mieszkała w dwóch domach, kiedy żona Borysa zostawiła go z dziećmi. To ona się o wszystkie sprawy zatroszczyła o mamę, kucharkę, sprzątaczkę i wszystko inne, dopóki Borys nie znalazł nową partnerkę. Konflikty musiała rozwiązywać, bo Borys chciał, żeby dzieci kochał, a ona ich nie chciała.

Półtora roku mediowałam, a nie usłyszałam ani słowa podziękowania. A teraz on jest zajęty.

Wieczorem oddzwoniła, usłyszała tylko krótkie sygnały i rozłączenie.
Dzięki, braciszku, za czarną listę!

Warto dodać, iż Borys wiedział o trudnej operacji Julii. Kiedy poprosił dzieci, by przyjechały na miesiąc, Julia pierwszy raz odmówiła, tłumacząc się operacją.

Siostra Grażyna dała Julii pięć minut. Nie pytała o zdrowie, tylko:
Kiedy będziesz zdolna? Do mnie przyjedzie krewny mojego męża, dziesięć osób. Zakwaterujemy ich w hotelu, ale trzeba ich nakarmić w domu, i zrobić wszystko na bogato! Więc tylko na ciebie liczę!
Nie wiem, Grażyno odpowiedziała Julia. Operacja jest trudna. Potem dwa, trzy tygodnie w szpitalu, a potem zwolnienie na pięćdziesiąt dni.
Nie, nie, siostrzyczko! Nie tak się robi! Musisz być w tempie walca, żeby po trzech tygodniach była gotowa, jak sztylet! To rodzina mojego męża, ważniejsi niż wszyscy!
Grażyno, boję się szepnęła Julia.
No dalej, nie udawaj! Czas leci! Muszę iść!

Czy operacja jest ryzykowna? Komplikacje mogą się zdarzyć! Kto wie, co się stanie! mruknęła Julia, patrząc w telefon. Zastanawiam się, dlaczego nie potrafiłam jeszcze gotować po pięćdziesięciu latach życia.

Grażyno ciągle wzywała młodszą siostrę, by gotowała dla gości kolegów, przyjaciół męża, uroczyste przyjęcia. Julia nie odchodziła od kuchni dwa dni, a nikt jej nie zaprosił przy stole.

Co ty? zapytała Grażyno. To przecież obca firma!.

Operacja przebiegła bez komplikacji, ale w szpitalu trzymano ją jeszcze dwa tygodnie. Julia nie dzwoniła do nikogo, czekała, czy ktoś o niej pamięta. Nikt nie zadzwonił: ani mąż, ani dzieci, ani brat z siostrą.

Myślała długo, aż podjęła decyzję.

Julio, co ty wyprawiasz? zdenerwował się Borys. Wyciągnęli ci część mózgu razem z macicą?
Aha, już pamiętasz! rozpromieniła się Julia. Myślałam, iż już nikt o mnie nie pamięta!

Znowu stanęZ uśmiechem podniosła pusty talerz, wypuściła ostatnią kroplę wina i powiedziała: wreszcie mogę żyć dla siebie.

Idź do oryginalnego materiału