Córka po trzydziestce, a wciąż żyje jak nastolatka”: matczyny lament zmęczonej czekaniem na dorosłość

twojacena.pl 11 godzin temu

Córce już trzydzieści parę na karku, a ciągle żyje jak nastolatka – westchnęła po raz setny moja przyjaciółka z dawnej księgowości, gdzie czasem wpadałam na pogawędkę przy herbacie. Tym razem, jak zwykle, rozmowa zeszła na bolesny temat.

— Nie mam pojęcia, co robić z moją Zosią — zaczęła Wanda, wycierając okulary w rękaw sweterka. — Trzydzieści dwa lata, a zachowuje się, jakby miała osiemnaście. Zero pracy, zero związku, zero planów. Najlepszy przyjaciel? telefon. Wieczory? Spacerki z koleżankami. Już nie daję jej złotówek „na imprezki”, ale co zrobić – zakupy i czynsz płacić muszę, prawda?

Słuchałam, a serce mi się ściskało. Wanda ma prawie sześćdziesiąt lat. Harowała całe życie – i w czasach PRL-u, i teraz, kiedy mogłaby spokojnie żyć z emerytury. Ale nie, ciągnie na plecach nie tylko siebie, ale i dorosłą córkę, która nie zamierza dojrzeć ani na jotę.

— Mówię: Zosiu, znajdź chociaż dorywczą robotę! A ona na to: „Mamo, patrzyłam całe życie, jak ty harujesz za grosze w trzech pracach – nie chcę tak żyć”. Raz na tydzień może posiedzieć z dzieckiem sąsiadki – i to cała jej „kariera zawodowa”. Na więcej się nie zgadza.

A przecież miała szansę. Czerwony dyplom, świetne studia. Głowę ma nie od parady. Chłopaków wokół niej w młodości kręciło się jak much. Ale gdy przyszło co do czego, uznała, iż zaczynać „od dołu” to upokorzenie. Chciała od razu dyrektorskiego stanowiska i pensji w tysiącach złotych. Tylko iż takie oferty nie leżą na chodniku – zwłaszcza bez doświadczenia.

— Już nie każę jej zdobywać świata – westchnęła Wanda. – Niech będzie zwykłą, odpowiedzialną dorosłą! Ale ona chyba wciąż czeka, iż przyjedzie po nią czarna limuzyna i zabierze do bajki. Bogaty mąż, willa nad Bałtykiem, wakacje w Dubaju – oto jej plan. Rzeczywistość? Nudna. Jak próbuję ją swatać z normalnymi chłopakami, zaraz kręci nosem: jeden za biedny, drugi za głupi. A sama co?

Słuchałam i widziałam, jak bardzo jest zmęczona. To nie były zwykłe narzekania – to wołanie o pomoc. Nie wie, jak przemówić do dorosłej kobiety, która utknęła w myśleniu nastolatki. Marzenia są piękne, ale gdy stają się wymówką, by nie ruszyć palcem – to już katastrofa.

— Wiesz – powiedziała cicho – ona ma dobre serce. Ale w głowie… jakby ktoś zatrzymał czas. Boi się wkroczyć w dorosłość. A ja nie jestem wieczna. Co będzie, gdy mnie zabraknie?

Milczałam, bo w głowie kotłowało mi się od pytań. Skąd się biorą takie historie? Wanda dała Zosi wszystko – wykształcenie, bezpieczeństwo, dom. A jednak coś poszło nie tak. Może za bardzo chroniła? Może córka boi się odpowiedzialności? Albo odrzuca zwykłe życie, czekając na idealne?

— Czasem myślę – szepnęła Wanda – iż to moja wina. Może za dużo za nią decydowałam? A teraz już za późno na zmianę?

Nie powiedziałam, iż jest winna. Bo takich historii są setki. Znam ludzi, którzy z biedy doszli do sukcesu. I takich jak Zosia – bystrych, a zagubionych. Czasem oczekiwania rodziców łamią dzieci. Czasem paraliżuje strach. A czasem to zwykłe lenistwo, udające „szukanie własnej drogi”.

Jedno wiem na pewno: Wanda na to nie zasłużyła. Dała z siebie wszystko. Teraz pragnie tylko jednego – zobaczyć, iż jej córka wreszcie dorośleje.

Niestety, dzieci rzadko stają się takimi, jakimi je sobie wymarzymy. Ale może ta historia jeszcze się odmieni? jeżeli Zosia zrozumie, iż czas ucieka. Że mama nie będzie wieczna. I iż życie nie czeka na tych, którzy sami nie ruszają palcem.

Idź do oryginalnego materiału