Lublin staje się coraz popularniejszy wśród… sokołów. Poza rodziną – Wrotką i Czajnikiem – mieszkającą na kominie PGE elektrociepłowni Wrotków, do miasta przylatuje Ziuta z Warszawy, samiec z Puław, a Chmielowa, która wykluła się rok temu na Wrotkowie, trzyma się okolic Lublina, do tego tajemnicza para widywana często w okolicy miasta. Tymczasem na samym kominie trwa ostatni etap wysiadywania ja.
Więcej o sokolim życiu w Lublinie opowie autorka fanpage’a Sokole Oko pani Katarzyna w rozmowie z Magdaleną Kowalską.
Spotykamy się w miejscu nieprzypadkowym, bo przy kominie PGE na Wrotkowie. Tutaj 120 metrów nad ziemią rozgrywa się sokole życie. Wrotka i Czajnik oraz trzy jajka. Lada moment powinny wykluć się z nich pisklęta. W tym roku Wrotka dość późno złożyła jaja. Pierwsze 30 marca, a kolejne dwa na początku kwietnia. Część sokolich fanów zastanawiała się nawet, czy te jajka w ogóle się w tym roku pojawią.
– Zgadza się. Jak na Wrotkę to jest bardzo późny lęg, bo zwykle robiła nam niespodziankę koło 8 marca. To prawie miesiąc do tyłu. Ale to jest nowy samiec, więc prawdopodobnie chodziło o to, iż musieli się trochę dotrzeć, dogadać i dopiero coś z tego wyszło. Przy okazji mamy jeszcze tutaj konkurentkę, naszą piękną Ziutę, która przylatuje. Wczoraj zresztą też tutaj była. Być może to też trochę opóźniło. No i Chmielowa, która dalej się tutaj błąka, czyli samiczka z poprzedniego lęgu. Wszystko naraz.
POSŁUCHAJ PODCASTU: Trele morele
Sokołów w Lublinie zrobiło się może nie jakoś szczególnie dużo, ale to nie jest już ta jedna para i ich pisklęta (chociaż Chmielowa jest pisklęciem z ubiegłorocznego lęgu). Sokoły lubią tutaj przylatywać?
– Zeszły sezon to w zasadzie był pierwszy taki, gdzie zrobiło nam się tutaj wręcz ciasno. Wcześniej tak nie było, w 2021 r., kiedy zginął Łupek, Wrotka musiała przygarnąć sobie własnego syna jako partnera, bo nie było innego samca w okolicy. W tej chwili z obcych mamy Ziutę, samca z Puław, który pojawiał się już kilka razy (to też młody samiec w wieku Czajnika), Chmielową, która w tej chwili jest około trzydziestu paru kilometrów od Lublina, ale to przez cały czas bardzo blisko. Prawdopodobnie mamy jeszcze jedną parę w innym miejscu w Lublinie. To jest na razie w fazie sprawdzania, więc jeszcze nie powiemy dokładnie. Zrobiło się jakby ciasnawo.
Dla Czajnika będzie to pierwszy lęg, którym będzie zajmował się jako sokoli tata. Choć w ubiegłym roku pojawił się na Wrotkowie, gdy pisklęta już były, to nie zajmował się nimi. Teraz będzie inaczej, zresztą obserwatorzy zauważyli, jak Czajnik przyniósł jedzenie dla jajek. Zapowiada się chyba dobry tata.
– W zeszłym roku on wręcz bał się tych młodych. Zaglądał, ale był przerażony tym, co tam siedzi w tej budce i krzyczy. Szczerze mówiąc, trochę martwiliśmy się, czy on da radę – pierwszy lęg, młody samczyk. Natomiast w momencie, kiedy pojawiło się pierwsze jajko, okazało się, iż on wręcz zakochał się w tym jajku od pierwszego wejrzenia. W zasadzie nie było nigdy takiej sytuacji przez tyle lat, jak Wrotka tutaj mieszka, żeby samiec siedział po 5-6 godzin na jajkach. Ona gdzieś tam sobie latała. Natomiast on w tej chwili nie chce jej wpuścić na te jajka. On by siedział na nich na okrągło. Dobry tatuś, będzie próbował nakarmić jajka. Jeszcze nie chciały jeść, ale myślę, iż jak będą młode, to będzie wiedział, co robić.
POSŁUCHAJ REPORTAŻU: Katarzyna Michalak „Ludzie i Sokoły”
Co z naszą panną Chmielową? Teraz jest trzydzieści kilka kilometrów od Lublina i – jak czytamy na fanpage’u Sokole Oko – gdy inne sokoły poruszają się wzdłuż rzek, młoda wybiera poruszanie się wzdłuż drogi szybkiego ruchu S17.
– Patrząc tak na mapce, to od momentu, jak wyleciała ze Świdnika, calutki czas jest dokładnie nad S17. Tak pokazuje nadajnik. Gdzie dalej poleci, tego nie przewidzimy. Zrobiliśmy jej gniazdo na Inwestprojekcie, ono już jest. Natomiast czy ona je zajmie, czy zajmie je ktoś inny – na razie gołąbki, które tam już sobie próbują – trudno powiedzieć. A jeżeli chodzi o Chmielową i S17, może wydaje jej się, iż to jest rzeka, może to podobnie wygląda, ale cały czas porusza się równiutko wzdłuż tej drogi.
Wracając jeszcze do miejsca, w którym jesteśmy, czyli przy ul. Budowlanej, niedaleko komina PGE, co z tej perspektywy można zaobserwować? Pani jest wyposażona w statyw, w aparat.
– Wczoraj przez zupełny przypadek „złapałam” Ziutę, która przyleciała i siedziała na daszku. W zasadzie wczoraj i dzisiaj przyjechałam po to, żeby zobaczyć, co się dzieje na górze, bo od paru dni obserwujemy, iż szczególnie Czajnik, jak siada, to jest trochę przestraszony, trochę niepewny. Być może to jest kwestia tego, iż malowana była góra, więc być może ktoś tam po prostu chodził. Wczoraj zresztą widziałam pana, który spacerował na samej górze. Być może to tak intryguje Czajnika. To sama przyjemność postać, porobić zdjęcia.
Kiedy możemy spodziewać się pisklaków?
– Myślę, iż powinno się zacząć 8-9 maja. A więc już lada moment.
A w czasie, gdy wciąż trwa oczekiwanie na pisklęta Wrotki i Czajnika, młode sokoły są już na kominie elektrociepłowni Grupy Azoty Puławy. Jak poinformowała na początku tygodnia spółka, 4 pisklęta bacznie doglądane przez swoich rodziców, rosną i nabierają sił. Za kilka tygodni, przy okazji obrączkowania, poznamy ich płeć.
Życie sokolej rodziny z Lublina można obserwować online na stronie peregrinus.pl.
MaK / opr. WM
Fot. Sokole Oko Fb / screen