Kilka godzin temu wróciłam z najpiękniejszego miejsca, jakie dane mi było do tej pory zobaczyć. Meksyk urzekł mnie dosłownie wszystkim i już dziś wiem, iż wrócę tam niejednokrotnie.
Kiedy wylądowalismy z Michałem w Cancun byliśmy zarówno zmęczeni kilkugodzinnym lotem jak i nieco zdezorientowani. Dość szczegółowa kontrola na jednym z najbardziej ruchliwych meksykańskich lotnisk nie była dla nas niczym szczególnym, jednak sam klimat nowo poznanego miejsca od razu uderzył nam do głów. Już chwilę po opuszczeniu portu lotniczego podszedł do nas niewysoki obywatel Meksyku i bez zastanowienia chwycił za nasze walizki ciągnąc je pod ogromny autokar o nazwie 'Cerveza'. Juan (bodajże takie imie nosił wspomniany chłopak) w bardzo przyjemny i sympaytczny sposób powitał nas w swoim ojczystym kraju, zadał kilka grzecznościowych pytań, a następnie przeszedł do sedna sprawy i poprosił o napiwek.
Droga do hotelu nie wyglądała tak jak w broszurach podstawanych mi pod nos w biurze Thomson. Bijący po oczach luksus hoteli w niewyobrażalny sposób kontrastował z ubogimi miasteczkami oraz upadającymi budynkami mieszkalnymi. Podczas lądowania nie byłam w stanie dostrzec ani pięknego turkusowego Morza Karaibskiego, ani białych piaszczystych plaż,a jedynie niekończące się pola, mokradła i lasy. I tak też wyglądała nasza trasa z Cancun na Riwierę Majów. Szczerze mówiąc taki obraz Meksyku rysował się w mojej wyobraźni przed podróżą. Czytając przewodniki i blogi turystyczne nie raz spotykałam się z kontrastem ubogiego życia mieszkańców i niezwykle ekskluzywnych sieci hotelowych. W tym temacie wybrzeże riwiery nie różni się niczym od Zanzibaru, Sri Lanki czy Seszeli. Chociaż transfer z lotniska do hotelu był nieco przygnębiający, klimat Jukatanu od razu przypadł mi do gustu. Tropikalna zieleń rozciągała się po obu stronach autostrady, a ciemne chmury kłębiły się nad miejscem, w którym według moich przypuszczeń rozciągało się wybrzeże.
Po mniej więcej dwóch godzinach znaleźliśmy się w hotelu, który był dokładnie taki jak sobie wymarzyliśmy. Zaprojektowany w azjatyckim stylu miał wszystko czego potrzeba aby spędzić idealne wakacje. Zanim zdążyłam rozpakować walizki musiałam jednak najpierw zobaczyć to, na co czekałam najbardziej. Plaża i wybrzeże Riwiery przerosło moje oczekiwania. Starałam się idealnie zobrazować wszystkie krajobrazy Meksyku, jednak tak na prawdę żadne z moich zdjęć nie oddaje jego prawdziwego klimatu. Koniec na dziś. Zapraszam do oglądania zdjęć, a już niedługo zabieram Was do Tulum.