Co ze sobą zrobić po rozstaniu…

tomeknawrocki.pl 1 rok temu

A miało być tak pięknie prawda?

Życie jest, jakie jest. Chociaż w większości zależy od nas, to czasem zdarza się, iż coś jednak pójdzie nie tak.
Prawie każdy z nas został, kiedyś porzucony, prawie każdy z nas, kiedyś kogoś porzucił.
Nie ma sensu zastanawiać się, czemu tak się stało. Życie ma to do siebie, iż płynie dalej, z nami lub bez nas. Pojebane wiem, ale im szybciej zrozumiesz, iż Twoje złamane serce świata nie zatrzyma, tym lepiej.

Znasz takie zdanie klucz? „Powinniśmy rozmawiać”. To zdanie nigdy nie wróży nic dobrego. Normalnie ludzie rozmawiają ze sobą bez zbędnych wstępu, a tutaj nagle ktoś anonsuje chęć rozmowy. To zdanie jest jak posłaniec, a posłanie rzadko kiedy przynosi dobre wieści… Po takim zdaniu wiesz, iż masz przejebane.

Z perspektywy czasu mogę stwierdzić, iż powody do rozstań bywają różne. Bardzo różne. Poważne, banalne, absurdalne.
Nie ma reguły, tak samo, jak nie ma złotek środka to tego, by żyć razem długo i szczęśliwie.

Załóżmy, iż to się już stało. Piękny słoneczny dzień, wracasz z pracy, z siłowni z zakupów… Wracasz po prostu do domu. Do swojej, jak dotąd myślisz, sielanki, krainy miodem i mlekiem płynącej, gdzie rozmowy są szczere, chwile cudowne, momenty niesamowite, a seks zawsze kończy się orgazmem…
No kurwa raj.
Jednak wchodzi i czujesz, iż powietrze jest cięższe niż zwykle, atmosfera zdecydowanie przedburzowa, a napięcie wręcz Cię oblepia.
Patrzysz na człowieka, który jeszcze jest Twoim człowiekiem i zastanawiasz się, co się dzieje. Wieczór ciągnie się w nieskończoność… Druga osoba uprawia coś na kształt tańca pełnego uników, aż nagle pada to zdanie…

„Powinniśmy porozmawiać”…

To nie będzie tekst o tym, kto zawinił, czyja to wina, kto dał dupy w tej relacji lub kto włożył w nieodpowiednią dziurkę.

To będzie tekst o tym, co dalej…

Jeżeli jeszcze tli się pomiędzy wami wątły płomień uczucia, to będzie bolało. Czasem tak jest, iż coś gaśnie, coś się wypala. Serio, tak w życiu bywa. Gorzej o ile jedna ze stron wciąż płonie miłosnym płomieniem, a druga osoba jednym zdaniem wypierdala na nią całą zawartość gaśnicy… Zapachu spalenizny z głowy nie da się tak gwałtownie pozbyć, z serca tym bardziej…

I teraz tak. Miłość jest jak strzał z dopaminy prosto w mózg. Szalejesz, wszystkiego chcesz bardziej, druga osoba jest Twoim bodźcem, który Cię nakręca. Za to, kiedy się rozstajecie, to jakby ktoś zrobił Ci zastrzyk z botoksu w korę mózgową. Wszystko emocjonalnie i uczuciowo drętwieje. Zupełnie tak, jakby ktoś wpadł na scenę Twojego życia, zdarł kurtynę, a za nią pojawiła się rzeczywistość, bo rozstanie wysysa z nas kolory.

Będzie bolało. To chcę powiedzieć. Jak bardzo? Bardzo, bardzo, bardzo. W chuj bardzo. Będzie bolało tak kurewsko mocno, iż zacznie mieć ochotę chodzić po ścianach, żeby na chwilę przestać myśleć.

I tutaj następuje pewien bardzo, pozwólmy sobie to powiedzieć, ironiczny moment. Chichot losu.

Bo…

Ktoś Cię zostawił…, a Ty wbrew wszystkim rozumom świata, wbrew logice, wbrew wszystkim znakom na niebie i ziemi… Zaczynasz kochać jeszcze bardziej. Znasz to uczucie, siedzisz w pustym mieszkaniu, patrzysz w pustą ścianę i wydaje Ci, iż nigdy nikogo bardziej nie kochałeś/aś. Ja to znam. Świeżo po rozstaniu nasze uczucie rozrasta się do niebywałych rozmiarów. A potem następuje analiza tego, jak to się stało… Co poszło nie tak, czyja to wina…

Rzucasz przed siebie pytanie „dlaczego się rozstaliśmy”, a słyszysz tylko charakterystyczne „jak do tego doszło, nie wiem…”… Widzisz, choćby kurwa Zenek nie wie.

Rozstanie to jednak z najtrudniejszych rzeczy, z jakimi przychodzi nam się zmagać w życiu. To walka.
Kurewsko ciężka walka.
I nie pomoże Ci w tym nikt, to trzeba przejść w pojedynkę…

Z tego miejsca chciałbym podpowiedzieć wszystkim osobom najbliższym, które pragną odgrywać rolę pocieszycieli i złotoradców, iż wszelkiego rodzaju zdania „ułoży się”, „to zła kobieta była”, „on nie był dla ciebie”, „to minie szybciej, niż myślisz”, „zaraz kogoś poznasz”, chciałbym im tylko powiedzieć, żeby sobie takie zdania w dupę wsadzili i zatkali korkiem…
Chuja są warte w tym momencie, już lepiej posiedzieć w ciszy.

Nie wiem, czy macie podobnie, ale nic mnie tak nie wkurwia w czasie rozstania, jakie pierdolenie, o wyssanych z palca powodach…
A ludzie, zrywając, mają tendencję do kłamania. Ja pierdolę, zostawiasz kogoś i jeszcze, żeby nie ranić, kłamiesz na temat powodu, z jakiego to się dzieje.
Paranoja? No w chuj…
Skoro już kogoś zostawiasz, to miej odwagę, żeby spojrzeć w oczy, może ostatni raz i powiedzieć, dlaczego odchodzisz, a nie pierdol, że:

– byłaś za dobra, a ja nie zasługuję…
– problem jest we mnie nie w tobie…
– to jednak nie jest to, myślałam, iż dam radę pokochać…
– potrafię już nikogo pokochać…
– to tak bardzo boli, ale nie chcę Cię ranić sobą…

I co? Chujów sto… Serio… Powyższe zdania to największe ściemy tego świata…
Można je streścić w jednym zdaniu…
„Nie chcę już z tobą być, bo mi się znudziło”.

Serio. W większości przypadku to jest jeden z głównych powodów. Oczywiście powód ten ma wiele podpunktów typu: przestałaś o siebie dbać, przestałeś być dla mnie męski i tak dalej, dalej, dalej…

Jednak przestańmy pierdolić.

Jak zostawiasz kogoś z takim zdaniem na „do widzenia”, to uruchamiasz w głowie tej osoby maszynę losującą, która każdego dnia wyszukuje nowym powód rozstania. Co więcej, powodem głównym jest ona sama.

Lepsza szybka prawda niż ogrzewane i otulone w bibułkę kłamstwo…

A nie! Przepraszam. pozostało większa bujda przy rozstaniach.

„Musimy się rozstać, ale możemy zostać przyjaciółmi”…
To przebija wszystko. I zaraz ktoś powie, iż jak to, jak to, ja do dzisiaj się przyjaźnię ze swoimi ex… Ok! Gratuluję, a czy to był proces, czy od razu nastąpiła zgoda.
Tydzień po rozstaniu, widzisz swoją byłą połówkę z nową połówką, którą nie jesteś ty, podejdziesz i zaprosisz na wspólny obiad?

Wątpię.

Najlepsze co możesz zrobić dla siebie po rozstaniu, to nie myśleć. Tak! Dla siebie, bo was już nie ma i trzeba to zaakceptować. Skończ analizować, skończ pierdolić sobie myśli wspomnieniami, jak to było pięknie, nie karm się duperelami, iż on czy ona wróci i weźmie w ramiona. To wszystko wymysły, złudzenia, które robią Ci w mózgu pierdolnik…
Skup się na czymś nowym, to oderwie Cię od rozpamiętywania.

Unikaj kontaktu… Serio. To najgorsze co możesz sobie zrobić. Rozpaczliwe próby nawiązania kontaktu przez byle głupotę, bardziej wzbudzają litość niż zachwyt.
Skończyło się. I tyle. Zaakceptuj, nie rań się bardziej, próbując ponownie zwrócić na siebie uwagę, bo… Uwaga! To będzie brutalne, druga osoba ma Cię po prostu w dupie i tego nie doceni.

I choćby proszę, nie myśl o kolejnym związku, zanim się nie pozbierasz do kupy. Po pierwsze zranisz siebie jeszcze bardziej, po drugie w chuj zranisz kolejną osobę, z którą będziesz.
Ludzi po rozstaniach szukają plasterków w postaci innych, by ukoili ich zranione serduszko… Cierpisz, wiem to, ale nie rań swoim cierpieniem niewinnych…

Cierpienie trzeba przeżyć w pojedynkę ani nie tłumić w sobie, ani nie atakować nim innych. To nasza droga. Może okazać, iż ten człowiek, który odszedł, czegoś nas nauczył, coś pokazał. Tak może być.
Często słyszysz się, iż są ludzie, którzy są przy nas zawsze, są tacy, którzy są tylko na chwilę… Podobno wieczność kocha chwile… Podobno.

Rozstanie to tak naprawdę szansa. Wiem, jak to brzmi, ale naprawdę tak myślę. To szansa na zrozumienie siebie, na zrozumienie drugiego człowieka. To szansa na spojrzenia na wszystko z innej perspektywy, bo ból zmienia perspektywę.
Coś było, ale już tego nie ma. Ktoś był, ale już sobie poszedł. Ten czas jest ważny, jakkolwiek to zabrzmi, jest choćby fajny, po każde z was coś do tego wniosło, czegoś się nauczyło, dało drugiemu szansę na coś…

Właśnie na coś… A co to będzie, zależy tylko od tego, jak przeżyjesz ten czas wzrastania po rozstaniu.

Więcej tekstów, w których z pewnością znajdziesz coś dla siebie, jest w moich książkach.

Idź do oryginalnego materiału