– Co ty mówisz? Jesteśmy małżeństwem od dziesięciu lat! Jaka kochanka? Mnie wystarczasz tylko ty!

newsempire24.com 3 dni temu

Co ty? Jesteśmy małżeństwem od dziesięciu lat! Jaką kochankę? Mi ciebie wystarcza!

Wanda nie potrafiła opanować swoich myśli. Czuła to jakby całą skórą mąż ją zdradza. Dręczyła się niepewnością. Pewnego dnia odważyła się choćby na szczerą rozmowę.

Zapytała wprost tak czy nie? On tylko odparł:

Co ty? Jesteśmy małżeństwem od dziesięciu lat! Jaką kochankę? Mi ciebie wystarcza!

Zdawało się, iż mówi szczerze. Nie dostrzegała fałszu w jego uśmiechu, w słowach, w spojrzeniu. A jednak coś wciąż ją niepokoiło.

Wanda nie była z tych, które wierzą w ślepy los. Postanowiła więc dotrzeć do prawdy, ale jak?

Po przejrzeniu internetowych porad postanowiła najpierw sprawdzić telefon męża. Nic szczególnego tylko kilka niewinnych rozmów z dawnymi koleżankami ze szkoły. To jej nie poruszyło. Co tam!

Telefon nigdy nie miał hasła. “Nie mam nic do ukrycia” mawiał. Żadnych tajnych wiadomości, żadnych usuniętych rozmów. Czysty jak anioł.

Czasem Wanda myślała, iż to tylko jej wymysły, ale za każdym razem, gdy mąż spóźniał się z pracy, czuła ten sam niepokój.

Przyjaciółka powtarzała:

To tylko twoje domysły! Marek cię kocha i nigdy by cię nie zdradził! Tymi podejrzeniami tylko wszystko psujesz!

Ale Wanda nie słuchała. Jej dusza mówiła co innego, a dzielenia męża z inną kobietą nie zniosłaby nigdy.

Pewnego dnia posunęła się choćby do tego, iż przybiegła do jego pracy, by sprawdzić, czy naprawdę tam jest. Gdy ją zobaczył, wpadł w gniew. “Hańbisz mnie przed kolegami!” krzyczał. Potem długo musiała przepraszać, ale Marek gwałtownie się udobruchał.

Zdawałoby się, iż wszystko w ich życiu układa się dobrze. Dom pełna miska. Dwoje dzieci rośnie. Żyj i ciesz się! Ale nie Wanda uparcie szukała problemów tam, gdzie ich nie było.

Jak to mówią kto szuka, ten znajdzie! Tylko iż jej wciąż się nie udawało.

Wanda bardzo się martwiła, jak to często bywa z trzydziestoletnimi kobietami, które boją się zostać same z dwójką dzieci.

Na zewnątrz wydawała się spokojna, ale w środku kipiała.

Nie było żadnych dowodów ani śladu szminki na koszuli, ani obcych perfum, ani zmian w zachowaniu. A jednak czuła, iż coś jest nie tak.

Gdyby nie przypadek, pewnie nigdy nie odkryłaby prawdy. Wyobrażonej czy prawdziwej? Zobaczymy.

Gdy młodszy syn poszedł do pierwszej klasy, Wanda zapragnęła nauczyć się jeździć samochodem. Chodziła na kurs wieczorami. Po trzech miesiącach zdała egzamin i dostała prawo jazdy.

Mąż był z niej tak dumny, iż kupił jej małe auto skromne, ale własne.

Wanda była drobna i niska, więc w takim aucie czuła się swobodnie. Łatwiej też było parkować.

Marek oczywiście się nie przyznał, ale kupił to auto głównie po to, by żona nie prosiła go o jazdę jego Audi. Uważał, iż jeszcze nie pora, by prowadziła taki samochód. Najpierw niech nabierze doświadczenia. Tak jej przynajmniej mówił.

Pewnego weekendu Wanda obudziła się wcześniej niż zwykle i postanowiła zrobić rodzinie niespodziankę upiec ich ulubione ciasto z bakłażanem i kurczakiem. Zabierała się do roboty, ale zabrakło mąki.

Na dworze mróz, śnieg po kolana, ale już przyzwyczaiła się do zimowej jazdy. Postanowiła gwałtownie skoczyć do sklepu. Podeszła do auta, ale nie chciało zapalić. Wróciła do domu wszyscy jeszcze spali. Chodziła na palcach, by nikogo nie obudzić.

Nie miała ochoty iść pieszo w taki mróz, więc postanowiła wziąć grzech na duszę i pożyczyć samochód męża bez pytania. Tyle co przejechać kilka kilometrów. choćby się nie zorientuje.

Wzięła kluczyki i wyszła. Gdy auto się rozgrzewało, postanowiła przetrzeć szyby. Siegnęła do schowka, bo wiedziała, iż Marek tam trzyma ściereczki. Nagle coś wypadło na podłogę.

Podniosła telefon. Ale czyj?

Na pewno nie męża jego aparat dobrze znała. Ten wyglądał inaczej. Najpierw pomyślała, iż przez przypadek wziął czyjś, jak to czasem robił. Ale palce same nacisnęły przycisk ekran się rozświetlił.

Pierwsze, co zobaczyła, to wiadomość od jakiejś Kasi:

“Kochanie, tak za tobą tęsknię! Przyjedź szybko! Czekam!”

Wanda aż zamrugała ze zdumienia. Hasła nie było, więc zaczęła przeglądać korespondencję. Auto wciąż się grzało, a ona czytała.

Wymiana wiadomości była długa niemal jak całe ich wspólne życie.

Okazało się, iż Marek codziennie kończył pracę o piątej, a do domu wracał o siódmej. Wanda nigdy nie przyszło jej do głowy sprawdzić, o której faktycznie wychodzi.

Prawie każdego dnia wpierw szedł do swojej ukochanej Kasi na godzinę, a potem wracał do domu, jakby nigdy nic. I pisał do niej takie słowa, jakich Wanda od niego nigdy nie słyszała.

Na zdjęciach była starsza kobieta pewnie koło czterdziestki. I po co mu taka?

Wandę ogarnął gniew.

Właśnie miała wyjść z auta, gdy zobaczyła, iż Marek wychodzi z klatki.

Zostawiła w domu kartkę, iż pojechała do sklepu. On pewnie postanowił wykorzystać okazję i wysłać kolejną wiadomość swojej Kasi.

Teraz dopiero zaczęła przypominać sobie, iż mąż często wieczorami wychodził do auta. To portfel zapomniał, to coś innego. Prawie codziennie, ale wracał szybko, więc niczego nie podejrzewała.

Marek zauważył żonę za kierownicą i ruszył w jej stronę.

Kto ci pozwolił? Nie tak się umawialiśmy!

Wanda spojrzała na niego i wściekła się jeszcze bardziej.

Zapięła pas, wrzuciła wsteczny i mocno nacisnęła gaz. Auto z piskiem opon uderzyło w płot. Trochę jej ulżyło.

Wyszła z auta, patrząc na zaskoczonego męża. Krzyknęła:

No to idź do swojej! Zobaczymy, czy będziesz jej taki potrzebny bez domu i bez auta! Wynoś się! Żebym cię więcej na oczy nie widziała!

Na potwierdzenie słów cisnęła kluczyki od jego Audi w ogromną zaspę i poszła do domu.

Chłopcy już się ob

Idź do oryginalnego materiału