– Co ty, do cholery, robiłaś w moim laptopie? – Przemek zawisł nad Kasią. Nigdy nie widziała go w takim stanie…
Kasia wróciła ze szkoły i już w przedpokoju poczuła ciężki zapach alkoholu. Z pokoju dobiegało głośne chrapanie. Wszystko jasne – ojciec znowu pijany. Od razu poszła do kuchni.
Mama stała przy zlewie i obierała ziemniaki. Usłyszawszy kroki za plecami, odwróciła się. Kasia bystrym wzrokiem od razu zauważyła jej zaczerwienioną, spuchniętą policzek.
– Mamo, chodźmy stąd. Ile można to znosić? On cię kiedyś zabije – powiedziała ze złością.
– Dokąd pójdziemy? Komu jesteśmy potrzebne? Nie mamy na wynajem mieszkania. Nie martw się, nie zabije mnie. To tchórz. Tylko na mnie odważa się podnosić rękę.
Rano Kasia obudziła się od dziwnych odgłosów. Wstała i zajrzała do kuchni. Ojciec stał przy kuchence i, odchylając głowę do tyłu, pił prosto z dzióbka czajnika. Kasia zafascynowana patrzyła na jego ruchomy jabłko Adama. W górę, w dół. Słyszała, jak woda bulgocząc przepływa przez jego gardło. „Niech się udławi! Proszę, niech się udławi!” – pomyślała z nienawiścią.
Ale ojciec się nie udławił. Postawił czajnik, chrząknął z zadowoleniem, spojrzał na nią nabiegłymi krwią oczami i poszedł do łazienki.
Kasię przeszedł dreszcz na myśl, iż mama doleje wody do czajnika i postawi go na gazie, nie opłukując go ze śliny i zapachu ojca. Wzięła czajnik i długo szorowała go gąbką, obiecując sobie, iż nigdy więcej nie naleje wody do kubka bez uprzedniego umycia i wymiany wody w czajniku.
W czasie ferii zimowych Kasia z klasą wyjechała na trzy dni do Krakowa. A gdy wróciła, mama leżała w szpitalu.
– To on? – spytała ostro, widząc zabandażowaną głowę matki.
– Nie, co ty. Poślizgnęłam się, na ulicy było ślisko.
Ale Kasia wiedziała, iż mama kłamie.
Od częstych urazów głowy mama cierpiała na nadciśnienie. Pół roku później dostała udaru i zmarła. Ojciec płakał pijanymi łzami na pogrzebie, raz żałując przedwczesnej śmierci ukochanej Marysi, raz przeklinając ją za to samo.
Mówił, iż Kasia jest całkiem jak matka, groził, iż jeżeli ona też go opuści, to ją zabije. Kasia ledwie doczekała końca szkoły. Na studniówkę nie poszKasia po latach wspominała tamten dzień, gdy uciekła z domu, i cieszyła się, iż dała synowi życie inne niż to, którego sama doświadczyła – pełne spokoju i bez strachu.