Co to w Polsce jest godne życie, poza zakupami w Biedronce i Lidlu bez patrzenia na paragon (na koniec zagadka, która zryje ci beret)

pokolenieikea.com 1 rok temu

Cichaczem nadeszli do nas quittersi.

Quitter kończy robotę dokładnie po ośmiu godzinach, bierze czapkę i idzie do domu, dajmy na to truskawki sadzić, szukać chwilowych uniesień seksualnych (ty szukasz łobuza, ja myślę o arbuzach), czy po prostu oddawać się swoim pasjom. Czyli BDSM w domu, a nie w robocie. Na zebraniach siedzi cicho. W życie firmy się nie angażuje. W pracę też nie. Po godzinach zostawać nie ma zamiaru.

W końcu trzeba być ostro walniętym, żeby w robocie siedzieć po godzinach, trąc excela, aż on tryśnie, skoro można w kosza pograć, albo wino nad Wisłą ze znajomymi zrobić.

Quitter wykonuje polecenia, ale nie robi choćby o milimetr więcej, niż jest wymagane, i bajo. Wraca do domu i o robocie nie myśli. Bo praca jest po to, aby wpadały PLN-y.

Oczywiście dla pracodawców jest to podejrzane, perfidne i niebezpieczne, niczym curling aktami w firmowej toalecie. (Czy wspominałem, iż mój druh serdeczny w trakcie chwilowej pracy w ZUS grał w rugby z kumplami, rzucając segregatorami, a jak jakiś kwit z nich wypadł i się zagubił, to machali lekceważąco rękami, mówiąc: najwyżej interesant se doniesie? To wspominam).

Quittersi to najczęściej rocznik 1995 wzwyż, którzy dopiero zaczynają robotę.

O kozojebcy, jak oni tak mogą, no jak?! Zamiast gryźć laminat, zamiast cieszyć się owocowym czwartkiem, oni śmią mieć fochy.

Nie chcę pracować za dużo, ale chcę mieć duże pieniądze

Żeby nie było tak słodko, za tą cichą rezygnacją kryje się jednak u quittersów inny z deczka zaskakujący czynnik, czyli potrzeba otrzymywania całej harmonii kasy.

W sumie wygląda to może dziwnie, ale mnie nie dziwi wcale.

Bo świat instagramowo-tiktokowy jakby zwiększył u młodych ludzi zapotrzebowanie na mercedesy, ze szczególnym uwzględnieniem g-klasy, na ciuchy z metkami ze stołecznego Vitkaca i niewątpliwie cieszące oczy konserek torebunie od Hermèsa, model Kelly za 100k (jak to jakaś sprzedająca na Allegro opisała „torebka jest nowa, nigdy nie używana. Starannie przechowywana w pudełku. Zakupiona w 2023 roku w butiku w Niemczech. Wartość torebki ciągle rośnie”),

Tak wygląda torebusia od Hermèsa, za 100 tysięcy. Ładna?

Albo chociaż Chanel – już za te nędzne 20 tys. coś ładnego używanego można dostać.

Dość jednak drwin.

Oczywiście trudno się domagać, aby w dzisiejszej rzeczywistości, ktoś miał ochotę dobrowolnie chodzić w łapciach z łyka. Każdy pragnie żyć godnie i wygodnie. To, czym jest godne życie zmienia się także nieustająco. Czym innym było dekadę temu, kiedy ludzie szukali tej godności wyjeżdżając za granicę, czym innym jest teraz, a jeszcze czymś innym będzie za chwilę.

Przyjmijmy umownie, iż tym godnym życiem w tej chwili jest dom, grill, trawa, dwa samochody oraz wakacje. Albo jak ktoś darzy odrazą posiadanie domu (jak nietrudno odgadnąć ja się do tego grona zaliczam, wystarczy, iż raz przeleciałem kosiarką po 2 tys. metrów to mi się zapał skończył) to posesję pod miastem zastępujemy mieszkaniem – ot tak z 60 – 80 m kw. Plus zakupy w Biedronce i Lidlu, kiedy nie musisz patrzeć na paragon bo wiesz, iż Ci wystarczy. Wyścig do tak sprecyzowanej godności ciągle trwa i – ta banalna konstatacja ciągle wzbudza opór i spory– nie za dużo osób ma na nią szansę.

Mimo, iż mit ‘od pucybuta do milionera’ jest u nas ciągle żywy (sam znam jednego miliardera, co to wydobył się z Nędzy i doszedł do pieniędzy), to córka dajmy na to kasjerki ciągle największe szanse ma na zostanie kasjerką. Choć teraz z pensją nierzadko nieco lepiej płatną, niż nauczyciel. Ale na dom i dwa samochody, raczej nie starczy. Zarówno dla kasjerki, jak i nauczycielki.

Segment 40 plus, który pierwszej roboty szukał w momencie, kiedy bezrobocie nad Wisłą przekraczało 20 proc. a pensja minimalna z trudem wystawała ponad złotych polskich 800, na quittersów, patrzy jak na zjebów. Tu więc gra inny schemat: aby osiągnąć swoją godność, zajadę się, ale dam radę, poświęcę wszystko – w tym rodzinę – i zrobię albo zdechnę. I gdy masz małą firmę, to jak klient dzwoni w niedzielę o 22 to się odbiera, bo następnym razem może już nie zdzwonić.

Uroki wchodzenia w dorosłość na przełomie lat dziewięćdziesiątych i pierwszej dekady XXI wieku wypalają swoje piętno, którego nie da się usunąć.

Dać się zaorać, czy nie.

Te spory pokoleniowe, zapierdalać, czy nie, nie zmienią prostego faktu. Nie oszukujmy się, na wspomniane godne życie nie wystarczy przeciętna praca po osiem godzin.

Psikro mi.

Nawet jak jesteś lekarzem. choćby jak jesteś programistą (wiem, są wyjątki – nieliczne). Dlaczego? Zwyczajnie jako naród jesteśmy za mało wydajni. My Polacy, produkujemy soczki, makarony i przetwory owocowe. A na przykład Niemcy: samochody, precyzyjną optykę i maszyny. Na których zarabia się dużo więcej.

Czy warto się zabijać dla pracy? Na to już trzeba sobie samodzielnie odpowiedzieć. Jak ktoś pójdzie na drogie szkolenia, to usłyszy: iż to, co się robi, jest naszym wyborem, a nie narzuconym schematem.

Ja wam jednak zdradzę rzecz, której się nauczyłem po bolesnych doświadczeniach i którą kto wam powie już mało kto.

Czego nauczyli mnie rodzice?

Ponieważ każdy ma słabości, mnie też czasami pociąga wizja intensywnego lansu w drogich garniturach i występowania jako ambasador luksusowych samochodów

Niestety. Rodzice nauczyli mnie dwóch całkowicie zbędnych w dzisiejszym świecie umiejętności, czyli względnej skromności (a fe, co za głupota), oraz wbili w głowę tezę, iż jak będziesz ciężko pracować to efekty twojej pracy zostaną zauważone.

Oczywiście ni chu-a, chu-a nie będą, dziś po uzyskaniu stanu względnej dojrzałości wiem, iż można się w cholerę narobić i nic z tego nie mieć. jeżeli ktoś ma taki pomysł, to na pewno go zrealizuje.

Zamiast dużo pracować, należy jęczeć jak dużo się zrobiło, jak się jest przemęczonym, stękać, jojczyć i pierdzieć na temat każdego kroku, jaki się podjęło. Ale to nie wszystko. Należy domagać się z tego powodu komplementów i współczucia od szefów i współpracowników, pytać dookoła jak oni by coś zrobili, a następnie podawać te pomysły jako swoje. Robić to należy oczywiście bezwstydnie, bezapelacyjnie i nie przejmując żadnym przypałem. Mile jest widziane wciskanie swojej roboty innym, należy również żądać ekstra dni wolnych po szczególnie ciężkich projektach w celu regeneracji (oczywiście najlepiej po projektach, przy których się kilka robiło). Zawsze, ale to zawsze trzeba żądać podwyżki.

Dlaczegóż, zapytacie, robię sobie takie heheszki?

Otóż – BANG! To będzie, kurła, olśnienie! Te jęczące mimozy, puszczające nieustannie pawie są nagradzane, są premiowane, są hołubione, to o nich mówi się, iż są kluczowymi pracownikami.

Jeżeli ktoś liczy – zwłaszcza kobiety żyją w takim matriksie – iż ktoś dostrzeże, jak ciężko zapierdzielają, jak zostają po godzinach, jak im oczy czerwienieją od monitora, jak szkliwo na zębach pęka od poganiania wszystkich, żeby tylko coś było zrobione na czas, to bezczelnie informuję, iż nikt nie dostrzeże, nie zauważy i generalnie będzie miał za coś normalnego. A znacząco często i bezwartościowego.

Jak kogoś pociąga pociąga idea quittersów, tu dedykuję mu/jej złotą myśl wygłoszoną przez bohatera mojej książki „Solista”:

„Korporacja ma, mój drogi Winicjuszu, dużo zalet, tylko trzeba wiedzieć, jak się w niej urządzić. Jak jesteś słaby, to źle, bo cię zwolnią od razu. Jak za dobry, też źle, bo ci na górze zaczną uważać, iż jesteś dla nich zagrożeniem. A choćby jak nie będziesz zagrożeniem, to zaraz wymyślą ci jakąś robotę, która zajmuje od cholery czasu, i choćby za to zapłacą, ale ta zapłata w niczym ci nie zrekompensuje wolnego, które na to stracisz. W korporacji trzeba być trochę powyżej średniej. Wtedy nikt ci dupy nie zawraca”.

Na koniec zagadka. Wredna, przyznaję.

Wziąłbyś drogi kolego, wzięłabyś droga koleżanko dziesięć milionów PLN-ów, ale pod warunkiem, iż za 24 h odwalisz kitę?

I usypią Ci, cieszący oko zgrabny kurhanik?

Jeśli Twoja odpowiedź brzmi nie, ni chuja, to właśnie ustaliliśmy, iż każdy dzień twojego życia jest wart więcej.

Dlaczego więc z niego nie korzystasz? Dlaczego, go nie doceniasz?

Miej jakiś sens życia poza pracą.

Inaczej pewnego dnia obudzisz się i dopadnie cię parada upiorów, iż właśnie zmarnowałeś, zmarnowałaś życie.

Chcesz dostawać powiadomienia o nowych notkach?

Chcesz więcej takich opowieści?

To zamów sobie moją nową książkę ROMAN(S)

https://www.empik.com/roman-s-piotr-c,p1326826985,ksiazka-p

https://www.legimi.pl/ebook-roman-s-c-piotr,b921640.html

https://www.storytel.com/pl/pl/authors/307345-Piotr-C

Audiobooka czyta Filip Kosior.

Wolisz żałować, iż coś zrobiłeś, czy żałować, iż tego nie zrobiłeś?
Idź do oryginalnego materiału