Co mnie to obchodzi!” – Sławek wpadł do pokoju, wymachując rękami. “Mamo, ile jeszcze można to znosić? Koleżaki już się śmieją!

newsempire24.com 2 miesięcy temu

Dzisiaj znowu ten sam koszmar. W łazience znowu przecieka, ale co ja mogę poradzić? Wszystko w tej kawalerce w Warszawie jest do remontu, a właścicielka udaje, iż nie widzi problemu.

“Tato, znowu leje się woda!” – krzyknęła Kinga, wybiegając z łazienki z mokrymi włosami. “Mówiłam, iż ten wynajem to pułapka!”

“Cicho bądź, sąsiedzi usłyszą” – syknąłem, rzucając ścierkę i biegnąc do łazienki. “Gdzie dokładnie?”

“Wszędzie! Z kranu, spod umywalki, choćby spod prysznica!” Kinga wymachiwała rękami, rozchlapując wodę po korytarzu. “Tato, trzeba coś zrobić!”

Przeszedłem do łazienki, spojrzałem na kałużę i ciężko westchnąłem. Miesiąc temu wynajęliśmy to mieszkanie w Śródmieściu, myśląc, iż będzie wygodnie – blisko do pracy, sklepów, przychodni. A teraz? Codziennie nowa awaria.

“Kinga, zadzwonię po hydraulika” – powiedziałem, choć wiedziałem, iż znów będziemy musieli zapłacić z własnej kieszeni.

“A właścicielka? Przecież to jej obowiązek!”

“Już do niej dzwoniłem. Mówi, iż to nasza wina, iż nieumiejętnie korzystamy.”

“Jak można nieumiejętnie odkręcić kran?!”

Nie odpowiedziałem. Wiedziałem, iż pani Grażyna po prostu oszczędza, licząc, iż będziemy wszystko naprawiać sami.

Kinga warknęła i poszła do kuchni. Po chwili wróciła z kolejnym problemem. “Płyta znów nie działa! Jak mam ugotować obiad?”

Wczoraj ledwo coś się udało ugotować, a dziś nie działa w ogóle. Pani Grażyna twierdziła, iż wszystko sprawne, tylko “trzeba umieć obsługiwać”.

“Idę do sąsiadów, poproszę o garnek” – burknęła Kinga.

“Nie, nie będziemy się prosić!” – zatrzymałem ją. “Wczoraj cukier, przedwczoraj mąkę… Pomyślą, iż jesteśmy żebrakami.”

“To co? Mamy głodować?”

Westchnąłem. W naszym starym domu w Konstancinie mieliśmy spokój. Dlaczego tu się przenieśliśmy? Dla wygody? Teraz każdego dnia nowy problem.

Kinga wyszła do pracy głodna i wściekła, a ja zostałem, by zbierać wodę z podłogi. Próbowałem dokręcić kran – bez skutku. Wciąż kapało.

Telefon zadzwonił, gdy już miałem szukać hydraulika.

“Panie Janie? Tu Grażyna. Wszystko w porządku?”

“Właśnie nie bardzo. Znowu problem z hydrauliką…”

“Znowu?!” – przerwała. “Co wy tam robicie z moim mieszkaniem? Przecież mówiłam, żeby uważać!”

“Po prostu odkręcamy wodę, nic więcej.”

“A po co w takim razie co tydzień hydraulik? Może coś zepsuliście?”

Zaciąłem zęby. Nic nie zepsuliśmy – to mieszkanie od początku było w złym stanie.

“Pani Grażyno, może jednak wyśle pani fachowca?”

“Jakiego fachowca? To wy musicie uważać!” – ryknęła i rzuciła słuchawkę.

Rozejrzałem się po mieszkaniu. Ładne? Tak – wysokie sufity, dobra lokalizacja. Ale pod spodem? Stare rury, dziurawa instalacja, okna, które nie domykają się prawidłowo.

Kinga wróciła po pracy, ponura jak noc.

“Coś naprawili?”

“Nic. Właścicielka twierdzi, iż to nasza wina.”

“Nasza wina?! Że jej mieszkanie się rozpada?!”

“Kinga, nie krzycz.”

“A mnie to wkurza!” – zaczęła chodzić po pokoju, wymachując rękami. “Tato, ile można to znosić? Koleżanki już się śmieją, iż mieszkam jak bezdomna!”

“Niech się śmieją. One mają rodziców, którzy kupują mieszkania, nie wynajmują.”

“To może i my kupmy?”

“Za co? Pieniądze z domu poszły na twoją operację.”

Kinga zamilkła. Operacja kosztowała fortunę, dlatego tu jesteśmy – blisko szpitala. Mieliśmy wynajmować tylko na chwilę, ale teraz utknęliśmy.

“Może znajdziemy coś innego?”

“Za co? Czynsz, rachunki, twoje leki… Ledwo wiążemy koniec z końcem.”

Kinga przejrzała rachunki na stole i gwizdnęła.

“O rany… Nie wiedziałam, iż tak drogo.”

“Bo nie musiałaś wiedzieć. To moja sprawa.” – zebrałem papiery. – “Teraz rozumiesz, dlaczego nie możemy tak po prostu wyprowadzić się?”

Zamyśliła się, a potem spytała:

“Tato, żałujesz, iż sprzedaliśmy dom?”

Zastanowiłem się. Żałowałem? Tak. Mały dom z ogródkiem, sąsiedzi, których znaliśmy od lat. A tu? Obcy ludzie, beton, ciągłe problemy.

“Żałuję. Ale co zrobisz? Dom sprzedany, nowego nie kupimy. Trzeba żyć dalej.”

Kinga nagle ożywiła się.

“Wiesz co? Może poszukamy dodatkowej pracy? Ja mogę coś znaleźć w weekendy, a ty… no wiesz, zawsze dobrze szyjesz.”

Pomyślałem o tym. W Konstancinie czasem dorabiałem naprawą ubrań. Może i tu się uda?

“Dobrze. Spróbujemy. Najpierw jednak musimy rozwiązać problem z mieszkaniem.”

“Jak?”

“Zbierzemy dowody – zdjęcia, dokumenty. Może zgłosimy to do inspekcji budowlanej?”

Kinga skinęła głową.

“Na pracy też zapytam, może ktoś zna dobre rozwiązanie.”

“Tylko nie mów za dużo. Nie chcemy litości.”

“Rozumiem.”

Kolację jedliśmy w lepszym nastroju. Po raz pierwszy od miesiąca mieliśmy plan.

Kilka dni później Kinga wpadła podekscytowana.

“Tato! Jest taka instytucja – inspekcja mieszkaniowa! Sprawdzają stan lokali i mogą nakazać właścicielowi naprawy!”

“Naprawdę?”

“Tak! Trzeba tylko złożyć wniosek i udokumentować uszkodzenia.”

“Już zacząłem robić zdjęcia” – przyznałem.

“Świetnie! Jutro dowiem się, gdzie dokładnie iść.”

Ale nasze plany przerwała kolejna katastrofa. Obudził nas krzyk sąsiadów i dźwięk lejącej się wody.

“Panie Janie! Otwórzcie! Zalewa nas!” – walił w drzwi sąsiad z dołu.

Wybiegłem do łazienki – woda lała się strumieniem.

“Kinga, zakręć wodę!”

“Nie da się! Zawór się zaciął!”

“Wzywaj pogotowie!”

Zadzwoniłem, ale numer był zajęty. W końcu zdecydowałem się na rozmowę z panią Grażyną.

“Co?! Znowu?!” – warkn

Idź do oryginalnego materiału