„Co jeżeli rodzice naprawdę się rozejdą?” Straszna myśl sprawiła, iż Wovka poczuł ból w brzuchu i chciał płakać.

newsempire24.com 4 godzin temu

„A jeżeli rodzice naprawdę się rozwiodą?” Ta straszna myśl ścięła Kacpra w żołądku i miał ochotę się rozpłakać.

Trzech przyjaciół szło ze szkoły. Wiosenne słońce raziło ich prosto w oczy. Chłopcy szturchali się i śmiali, przekomarzając się nawzajem. Przed blokiem Szymona zatrzymali się.

— Przyjdziesz wieczorem pojeździć z nami na rowerach? Wczoraj z Kubą było super, szaleliśmy po parku.

Kacper się skrzywił. Od dawna prosił ojca, żeby przyniósł rower z garażu, ale ten zawsze nie miał czasu. Albo wracał z pracy późno, gdy było już ciemno, albo prosił, by poczekać do weekendu, a potem zapominał albo tłumaczył się innymi sprawami.

— Idziesz? — powtórzył Szymon, szturchając Kacpra w ramię.

— Nie wiem. Rower jest w garażu. jeżeli tata wróci wcześniej…

— Nie możesz sam go wziąć? Dobra, spotykamy się w parku o siódmej, przyjeżdżaj. — Szymon wyciągnął dłoń, a chłopcy kolejno przybili mu piątkę.

Pod następnym blokiem Kacper pożegnał się również z Kubą. „Może jednak poszukać klucza do garażu? Tata parkował tam samochód tylko zimą. Nie nosi przecież klucza przy sobie” — pomyślał i pobiegł do domu. Mieszkał najdalej ze wszystkich przyjaciół.

W domu Kacper przebrał się i od razu zaczął szukać klucza. Ale w szufladzie komody, gdzie rodzice trzymali różne drobiazgi, nie było klucza do garażu. Poszukał jeszcze trochę, ale gwałtownie się poddał i postanowił zająć lekcjami. Gdy wróci mama, zapyta ją o klucz. Ale jeżeli nie odrobi zadań, raczej go nie dostanie.

Kacper uporał się z lekcjami w półtorej godziny. Sam się zdziwił. Zwykle zajmowało mu to dwie, trzy godziny. Zaskoczył zamek w drzwiach. „Mama!” — ucieszył się i wybiegł jej na spotkanie.

— Cześć — zmęczona powiedziała mama i przeszła z siatką do kuchni.
Kacper podążył za nią. Wyjmowała zakupy i chowała je do lodówki.

— Dlaczego nie zjadłeś makaronu z kotletem? Znów żywiłeś się kanapkami i herbatą? Włóż to do szafki — podała mu paczkę z kaszą gryczaną.

— Mamo, gdzie jest klucz do garażu?

— Po co ci?

— Chcę wziąć rower.

— Odrobiłeś lekcje? — Mama zatrzasnęła lodówkę i spojrzała na niego.

— Tak, możesz sprawdzić — odparł od razu.

— Klucz… — Mama rozglądała się po kuchni. — Nie pamiętam. Poczekaj na tatę, on na pewno wie, gdzie jest.

— A kiedy on wróci? Nocą? — warknął Kacper. — Chłopaki już dawno jeżdżą. Po co w ogóle wywozić rower do garażu? Zostawiliby na balkonie. Tata wróci, i znowu będziecie mieli tylko dla siebie czas. Codziennie się kłócicie. Mam już dość — burknął, zdając sobie sprawę, iż dziś nie uda mu się pojeździć.
Nastrój mu gwałtownie opadł. Odwrócił się i wyszedł do swojego pokoju, trzasnąwszy drzwiami.

Ostatnio tata często zostawał w pracy. On i mama codziennie się kłócili, wrzeszcząc na siebie. Kacper zbyt często słyszał słowo „rozwód”.

Nie mógł sobie wyobrazić, iż rodzice się rozstaną. Tak, ojciec rzadko interesował się jego życiem, dawno nigdzie nie wychodzili we troje. Kiedyś wrócił do domu o czasie. Przy kolacji zapytał, jak Kacperowi idzie w szkole. Zaczął opowiadać, ale gwałtownie umilkł, widząc nieobecne spojrzenie taty. Nie słuchał go, myślał o swoich sprawach.

Wtedy włączyła się mama, iż tata olewa syna, iż nie zajmuje się jego wychowaniem, a to przecież trudny wiek, kiedy uwaga i przykład ojca są tak ważne… Kacper wtedy zamknął się w pokoju, starając się nie słuchać. Ale czy da się nie słyszeć, gdy rodzice krzyczą na siebie?

Wszyscy koledzy mieli normalne rodziny. Szymon z tatą często jeździli na ryby, chodzili na mecze. Kuba w ogóle rzadko wychodził na podwórko. Ciągle gdzieś jeździli z rodzicami samochodem. Kacper westchnął.

Siedział na łóżku z nogami podwiniętymi, trzymał w rękach książkę, ale ani razu nie zajrzał na otwarte strony. Do pokoju weszła mama, usiadła na brzegu łóżka i sięgnęła, by pogłaskać go po włosach. Kacper odsunął głowę, a mama cofnęła rękę.

— Znalazłam klucz do garażu. jeżeli odrobiłeś lekcje… — zaczęła przepraszającym tonem.

— Odrobiłem, mówiłem przecież — przerwał jej.

— Dobrze, więc ubieraj się. Pójdziemy po rower razem.

Kacper zatrzasnął książkę, odrzucił ją na bok, zerwał się z łóżka i narzucił bluzę przez głowę.

— Gotowy — powiedział wesoło.

— Tylko obiecaj, iż nie będziecie wjeżdżać na jezdnię. Jeździjcie po parku lub chodnikach — powiedziała mama, wstając.

Garaż był niedaleko, w odległości jednego przystanku od domu. Doszli do niego w pięć minut. Kacper z trudem otworzył zardzewiały zamek, pociągnął ciężką metalową drzwi. Ustąpiły ze skrzypieniem.

— Ile razy mówiłam, żeby posmarował zawiasy — mruknęła mama, wchodząc do środka.
Kliknęła wyłącznik i pod niskim sufitem zapaliła się goła żarówka. Na półkach stały pudełka, narzędzia i różne rupiecie. W kącie stał stary kuchenny stół i dwa taborety. Garaż był takim składzikiem, gdzie lądowało wszystko, co niepotrzebne, ale szkoda było wyrzucić.

Metal nagrzany przez słońce oddawał ciepło. W środku było duszno, czuć było zapach oleju i benzyny. Kacper od razu zauważył rower, zawieszony wysoko na ścianie, między regałami.

— Samego nie dasz rady, weź taboret — powiedziała mama.

Kacper postawił taboret pod ścianą i stanął na nim. Meble zatrzeszczały niebezpiecznie.

— Ostrożnie, przytrzymam cię — mama objęła jego nogi i przyciągnęła do siebie.

— Mamo, tak mnie nie utrzymasz. Lepiej przytrzymaj taboret, żeby się nie chwiał. — Sam zdziwił się swoim tonem, takim jak u taty.

Podniósł rower, ale nie zdołał go zdjąć — był za ciKacper spoglądając na rodziców, którzy teraz trzymali się za ręce, zrozumiał, iż czasem trzeba podjąć ryzyko, by odzyskać to, co najcenniejsze.

Idź do oryginalnego materiału