– Co dzisiaj będziesz musiał dla mnie ratować? – zapytał, przygotowując drugą miskę z makaronem.

twojacena.pl 1 tydzień temu

– I od czego dzisiaj będę musiał cię ratować? – zapytał Jakub, zalewając wrzątkiem drugą zupkę chińską.

– Puree i klopsiki! – odpowiedział wesoło Tomek.

– O, znowu? – Jakub udawał uśmiech.

– Znowu!

– W zeszłym tygodniu też były te okropne klopsiki! Ile można?

– Właśnie to samo pytam żonę, ale ona choćby słuchać nie chce! No dobra, bierz się!

***

Marcin, ich nowy kolega z pracy, patrzył na nowych znajomych ze zdziwieniem, nie rozumiejąc, dlaczego Tomkowi nie smakuje domowe jedzenie. Jakub postanowił wyjaśnić.

– Sprawa jest prosta – Tomek tęskni za śmieciowym jedzeniem, takim jak zupka chińska, pizza, pierogi ruskie i tym podobne, a żona pakuje mu codziennie obiad, żeby jadł zdrowo. Ja go ratuję. Nie można przecież marnować jedzenia! On je moją zupkę, a ja zajadam jego obiadek.

– A ona tak źle gotuje? – zapytał Marcin, wyjmując swoją kanapkę z mikrofalówki.

– Nie, gotuje całkiem nieźle. Po prostu nie zawsze ma się ochotę na klopsiki, rosół z pulpetami albo schabowego! – odparł Jakub, otwierając pojemnik Tomka. – No i trzeba mu pomóc, po przyjacielsku.

– A nie prościej powiedzieć żonie, żeby się nie wysilała? Byłaby pewnie wniebowzięta! – zauważył Marcin.

– Tomek próbował, ale ona choćby słuchać nie chce!

– A ty się cieszysz z wysiłku!

– No bo szkoda dobra!

– Gdybym miał żonę, która by mi obiady pakowała, to bym nikomu nie oddawał! – westchnął Marcin, odgryzając kanapkę.

– W czym problem? Ożeń się! Kto ci broni?

– Jeszcze nie spotkałem swojej drugiej połówki!

– No nic, jeszcze spotkasz! – klepnął go po ramieniu Jakub. – Niedawno jesteś w naszym mieście? U nas pełno fajnych dziewczyn!

Chłopaki zjedli obiad i wrócili do pracy. Wszyscy pracowali w jednej firmie meblowej, choć na różnych stanowiskach. Tomek był szefem działu sprzedaży, Jakub pracował na hali, a Marcin niedawno zatrudnił się na magazynie.

Nowy kolega chyba miał dar przewidywania. Tego samego wieczoru Marcin poznał przemiłą kobietę koło trzydziestki. Może choćby trochę młodszą.

Stała w supermarkecie i próbowała sięgnąć po paczkę makaronu z najwyższej półki. Niska, może metr pięćdziesiąt, ale śliczna.

– Pomóc pani? – zapytał uprzejmie.

Sam był nieco wyższy niż średni wzrost, więc sięganie po górne półki nie stanowiło problemu.

– Byłabym bardzo wdzięczna! – Odpowiedziała nieznajoma i uśmiechnęła się.

Ten uśmiech! Widząc go, Marcin poczuł, jakby płynął. Wszystko się pomieszało. Chciał zatrzymać ten moment, ale gdy tylko wzięła makaron, ruszyła dalej między półki.

Otrząsnął się i podążył za nią.

– Co pani planuje ugotować? – zapytał niby od niechcenia.

– A, postanowiłam zrobić mężowi lazanię! Bo już mu się znudziły moje klopsiki! – zaśmiała się.

– A tak przy okazji, ja jestem Marcin! – przedstawił się szybko. – A pani?

– A ja Kasia, możemy mówić po imieniu!

Marcin zupełnie zapomniał o rozmowie z kolegami w pracy, ale teraz nagle sobie przypomniał.

– Ojej, a nie szkoda ci się tak starać, skoro sama musisz biegać po sklepach? – zapytał żartobliwie.

– Dlaczego? Czy to źle rozpieszczać ukochanego męża?

– No bo dziś usłyszałem pewną historię i teraz sam nie wiem, czy to dobrze, czy źle!

– Jaką historię? – zainteresowała się.

– No taki jeden kolega oddaje swoje obiady, które żona przygotowuje, swojemu najlepszemu kumplowi, a sam zamiast tego je zupkę chińską. I jak tu zrozumieć facetów?

– Rzeczywiście, dziwny człowiek. Gdybym się o czymś takim dowiedziała, urządziłabym memu taką awanturę! – oburzyła się niby w imieniu innej kobiety.

– No, jak żona Tomka się dowie, to też mu się dostanie! – przytaknął Marcin.

– Tomka? – Spojrzała na niego zdziwiona. – A można spytać, gdzie pan pracuje?

– Ja dopiero niedawno przyjechałem do waszego miasta. Jeszcze nikogo nie znam. Zatrudnili mnie jako magazyniera w fabryce mebli na lewym brzegu.

Usłyszawszy to, Kasia przystanęła i spojrzała na niego. Wyglądała na mocno obrażoną.

W głowie gwałtownie dodała dwa do dwóch. Mąż ostatnio przytył, też ma na imię Tomek, też pracuje w tej firmie. Raczej nie przypadek.

– To ten nicpoń! Więc to Jakub cały czas zjada jego obiady, a mój żywi się jakąś zupką! – warknęła.

Dopiero wtedy Marcin zrozumiał, iż wpakował się w kłopoty, ale skąd mógł wiedzieć, iż piękna nieznajoma okaże się żoną kolegi?

– Ups! – powiedział winowajczo, nie wiedząc, jak się wykręcić.

Kasia porzuciła wózek i ruszyła w stronę wyjścia, mrucząc pod nosem:

– Jak on śmiał! Lazania? Zapomnij! Same klopsiki, pulpety i kopytka! Ja się tu męczę, a on!

Marcin zostawił swoje zakupy i pobiegł za nią. Dogonił ją dopiero przy samochodzie, gdy już otwierała drzwi.

– Nie mogę pozwolić, żebyś wsiadała za kierownicę w takim stanie! – powiedział stanowczo. – Chodź, postawię ci kawę, a jak się uspokoisz, pojedziesz, gdzie chcesz.

– Nie! – odparła, ale Marcin nalegał.

W końcu się zgodziła. Weszli do kawiarni w supermarkecie, Marcin zamówił kawę i parę ciastek. Co jeszcze mogło uspokoić kobietę? Na nic lepszego nie wpadł. Ku jego zaskoczeniu, to zadziałało.

Kasia jadła ciastko i powoli się uspokajała, chociaż uraza jeszcze nie minęła.

– No nie do wiary! Ten Jakub to jednak ma tupet. Więc to on cały czas zjada moje obiady? Wiesz, od dawna tak jest?

– Szczerze, nie wiem. Przepraszam, iż wygadałem cudzą tajemnicę. Proszę, nie wydawaj mnie. Twój mąż to szef, na pewno mnie zwolni!

– Nie zwolni. Ja mu nic nie powiem! Obmyślę zemstę!

– Dzięki, bo niełatwo znaleźć pracę z dobrą pensją.

– Rozumiem, sama długo szukałam. WięcTego wieczoru Tomek wrócił do domu, zastał pustą lodówkę i nagle zrozumiał, iż czas najwyższy docenić starania swojej Kasi.

Idź do oryginalnego materiału