Cierpienie wspomnień, niemożność zapomnienia

newsempire24.com 12 godzin temu

Boli pamiętać, nie sposób zapomnieć
Kwiecień cieszył ciepłą pogodą, ale na początku maja nagle zrobiło się chłodno, przez dwa dni choćby sypał śnieg. Zbliżały się długie świąteczne weekendy.

– Postanowiłam pojechać na grób mamy. Dawno tam nie byłam – powiedziała Maria córce w przeddzień świąt.

– Na długo? Zatrzymasz się u rodziny? – zapytała Alicja.

– Rodzina… – Maria zamyśliła się. – Mama zmarła wcześnie. Ojca nie pamiętam. Nie miałam braci ani sióstr. Zatrzymam się u kuzynki. Mieszka w naszym mieszkaniu. Chciałam zadzwonić, uprzedzić, ale nie zachowałam numeru telefonu. A może go w ogóle nie miała. Nie sądzę, żeby gdzieś wyjechała. Tak w ogóle, chciałam tam i z powrotem w jeden dzień – odpowiedziała Maria.

– Mogę pojechać z tobą? Nigdy nie byłam w twoim rodzinnym mieście.

– Myślałam, iż masz plany na święta, nie proponowałam. Jedźmy. We dwójkę weselej – ucieszyła się Maria. – Mieszkałaś tam do trzeciego roku życia. Nie pamiętasz?

– Nie pamiętam – Alicja zamyśliła się na chwilę i pokręciła głową.

– Nina przyjeżdżała kiedyś do nas. Byłaś już duża. Jak się dowiedziała, iż nie zamierzam wracać do miasta, poprosiła, żeby mieszkać w naszym mieszkaniu. Zawsze marzyła, żeby wyrwać się ze wsi. Wtedy jeździłam z nią do domu, pomagałam się zameldować. U niej się zatrzymamy, jeżeli nie zdążymy.

Wczesnym rankiem pojechały na dworzec. Czekając na autobus, Maria rozglądała się. Widziała kilka znajomych twarzy, ale ci nie przyznali się, nie podeszli. I ona sama nie umiałaby powiedzieć, kto to i jak się nazywa. W autobusie zebrało się dużo ludzi, prawie wszystkie miejsca zajęte.

– Denerwujesz się? W końcu spotkanie z przeszłością, wspomnieniami – zapytała Alicja, pochylając głowę i zaglądając matce w twarz, gdy usiadły w autobusie.

– Przeszłość nie zawsze jest jasna i radosna. Było w niej też coś, o czym nie chce się pamiętać – westchnęła Maria.

– Masz na myśli ojca?

– Jego też. Nie mówmy teraz o tym – odcięła się Maria ostrzej, niż było trzeba.

– Dobrze – Alicja oparła się o siedzenie i wpatrzyła się przed siebie.

Wkrótce autobus wyjechał z dworca i ruszył przez miasto, które Maria uważała za swoje. Monotonny warkot silnika kołysał. Głowa Alicji opadła na ramię – spała.

Maria pozazdrościła jej. Patrzyła na migający za oknem las wzdłuż drogi. Nie udało się zasnąć, choć bardzo się starała. Była zbyt zdenerwowana. Tyle lat chowała w najdalszym zakątku świadomości wspomnienia o przeszłości, a teraz waliły się na nią, burząc spokój i każąc wątpić w słuszność decyzji o powrocie do miasta swojej młodości…

* * *

Zachodzące słońce muskało ciepłymi promieniami twarze dwóch przyjaciółek, siedzących na balkonie.

– Jutro ostatni egzamin i koniec, wolność! Złożymy dokumenty na studia i będziemy czekać. Aktywnie – dodała Ewa. – Wysypiamy się, kąpiemy, spacerujemy, robimy, co chcemy.

Marysia kołysała się na taborecie, podkładając pod siebie dłonie.

– Co z tobą? Maryś, nie jesteś chora? Jakaś blada – zaniepokoiła się Ewa i przyjrzała się przyjaciółce. – Czy ty…

– Co ja? – ostro zapytała Marysia, nie patrząc na Ewę.

– Sama wiesz, co. – Ewa nie spuszczała wzroku z przyjaciółki. – Dziewczyny plotkowały, iż coś było między tobą a Krzysztofem… – Ewa nie dokończyła.

Marysia przestała się kołysać i zastygła. Teraz Ewa patrzyła na nią z nieskrywaną ciekawością.

– Nie gadaj głupot. Nic między mną a Krzysztofem nie było i nie ma. Dobrze, chodźmy, mama zaraz wróci, zobaczy, iż się nie uczymy, będzie krzyczeć – Marysia wstała i przez otwarte drzwi balkonowe weszła do kuchni.

Zaskrzypiał zamek w drzwiach, wróciła mama z pracy. Zobaczyła córkę z przyjaciółką i bez powitania zapytała:

– No i co, wszystko umiecie? Przygotowałyście się do egzaminów?

– Dzień dobry, ciociu Olu. Tak, razem się uczyłyśmy, przygotowywałyśmy – Ewa przecisnęła się w wąskim przedpokoju do drzwi. – No to ja pójdę? – zapytała, patrząc wymownie na Marysię.

– Idź, idź, jutro się nagadacie – westchnęła mama i poniosła torbę z zakupami do kuchni.

Marysia poszła za nią.

– Jakaś blada jesteś. Nie chora? – zapytała mama, otwierając lodówkę. – Nic nie jadłaś? – Spojrzała na Marysię.

– Nie chce mi się. Gorąco. Pójdę się pouczyć – wstała i wyszła do swojego pokoju.

Z balu maturalnego Marysia wyszła wcześniej. Od duszności żołądek podchodził jej do gardła. Długo siedziała na ławce w sąsiednim podwórku, aż zmarzła.

– Czemu tak wcześnie wróciłaś? – zaniepokoiła się mama, odkładając robótkę.

Marysia usiadła obok niej na kanapie.

– Coś się stało? – spytała mama z niepokojem.

Elegancka różowa sukienka podkreślała bladość twarzy córki.

– Mamo, jestem w ciąży – wyrzuciła z siebie Marysia, bojąc się spojrzeć na matkę.

– Co? Jak… Krzysztof? Wiedziałam, iż te wasze wypady do kina do niczego dobrego nie doprowadzą – mama jęknęła i przycisnęła dłoń do piersi.

– To nie Krzysztof – Marysia do bólu przygryzła wargę.

– A kto? Boże! Zgwałcili cię? – mama nie dokończyła, jęknęła i zamknęła oczy, łapiąc powietrze. – Dlaczego nie powiedziałaś? Trzeba go było ukarać…

– Nie wiem. Bałam się. Wszyscy by się dowiedzieli, pokazywaliby mnie palcami… Mamo – głos Marysi drżał od powstrzymywanych łkań.

Matka objęła córkę za ramiona, przycisnęła do siebie.

– Trzeba iść do szpitala, zrobić aborcję. Jaki jest termin?

– Byłam – cicho powiedziała Marysia. – Powiedzieli, iż mam ujemny czynnik Rh, aborcja jest niebezpieczna. I termin już duży.

– Boże, dopomóż! – wyszeptała mama. – Dobrze, dziecko toAle Maria wiedziała już, iż nie musi uciekać od przeszłości, bo prawdziwą wolność odnalazła w miłości do córki i w przebaczeniu, które w końcu dała sobie samej.

Idź do oryginalnego materiału