**Cienie zdrady: droga do nowego szczęścia**
Katarzyna często wyjeżdżała w delegacje. Raz w miesiącu na dwa, trzy dni udawała się do centrali firmy w sąsiednim mieście. Marek przyzwyczaił się do jej nieobecności i nie protestował. Pracowali w różnych firmach, spotykali się wieczorami, spędzali razem weekendy – choć nie zawsze. Marek miał hobby – polowania. Częto wyjeżdżał z kolegami na łono natury. Katarzyna nie miała nic przeciwko, rozumiejąc, iż mężowi potrzebna jest przestrzeń.
Żyli razem dwadzieścia cztery lata, ufając sobie bez kontroli. Ich córka niedawno wyszła za mąż i wyjechała z mężem do innego miasta. Katarzyna, zostając sama, czytała książki, spotykała się z przyjaciółkami. W ich domu panował spokój – była ugodowa, unika kłótni, gasiła konflikty w zarodku. Markowi wszystko pasowało.
Ale niektórym mężczyznom przychodzi moment, gdy, jak to mówią, „diabeł w sercu zagląda”. Taki moment nadszedł i dla Marka. Zakochał się w koleżance z pracy, Ilonie – dziesięć lat młodszej, niezamężnej, żywiołowej i towarzyskiej. gwałtownie wtopiła się w zespół, zaprzyjaźniła ze wszystkimi i zaczęła rzucać spojrzenia na Marka. Spośród wszystkich mężczyzn w biurze on wydawał się najpewniejszy, najlepiej ubrany i, jakby przypadkiem, wciąż się przy niej pojawiał.
Koledzy, zauważywszy rodzący się romans, dziwili się: Marek uchodził za przykładnego męża i ojca. A tu zakochał się jak nastolatek! Wszyscy szeptali, ostrzegając Ilonę, iż Marek ma kochającą żonę. Ta jednak tylko machnęła ręką. Ilona należała do tych kobiet, które polują na żonatych mężczyzn, uznając ich za łatwy łup. Miała już doświadczenie – z poprzedniej pracy odeszła po skandalu z żoną szefa, która urządziła jej „ciepłe” powitanie.
Marek, który nigdy nie zdradził żony, stracił głowę. W wieku czterdziestu siedmiu lat czuł się w szczytowej formie. Nieprzyzwyczajony do ukrywania uczuć, otwarcie adorował Ilonę. W weekendy znikał, tłumacząc się polowaniami z kolegami. Katarzyna zaczęła coś podejrzewać i pewnego razu żartem zapytała: „Marku, coś ty w weekendy jak kamień w wodę. Może kogoś masz, kochanie?”
„Co ty, Kasia! – odparł machnięciem ręki. – Koledzy ciągną, przecież wiesz.”
Pół roku Marek prowadził podwójne życie. Ilona coraz mocniej go przyciągała, spędzał z nią coraz więcej czasu, choćby zapraszał ją do domu, gdy żony nie było. Katarzyna wracała z delegacji w świetnym nastroju: raport złożony, projekt obroniony, przyjeżdżała dzień wcześniej. Jej srebrne auto płynęło po autostradzie, w środku cicho grała muzyka.
„Jutro nie pójdę do pracy – myślała. – Piątek, miałam wrócić dopiero jutro. Kupię wina, posiedzimy z Markiem. A to znów na swoje polowanie ucieknie.”
Otworzyła drzwi i zobaczyła buty męża oraz damskie pantofle. „Może córka przyjechała?” – przemknęło jej przez myśl. Ale gdy weszła do salonu, zamarła. Na sofie siedziała młoda kobieta w krótkim szlafroku, a Marek wychodził z sypialni, zapinając koszulę w biegu.
„Kasia? Skąd ty? Przecież jutro…” – wybełkotał.
„A jestem dziś – odparła lodowato. – Co tu się dzieje? Kim ona jest?”
„Dzień dobry, jestem Ilona – wtrąciła się kobieta. – Pracuję z Markiem, wpadłam w sprawie służbowej…”
„W sprawie służbowej? W takim stroju?” – Katarzyna odwróciła się i, trzasnąwszy drzwiami, wybiegła z mieszkania.
Gdy dotarła do samochodu, rozpłakała się. Jej świat runął. Nie mogła uwierzyć, iż stała się zdradzaną żoną. Słyszała o takich historiach, ale myślała, iż ją to nie spotka. A teraz stanęła twarzą w twarz ze zdradą.
„Taki to Marek! – myślała. – A ja, naiwna, wierzyłam. Ciekawe, od jak dawna to trwa? Pewnie nie pierwszy raz, skoro do domu ją przyprowadził.”
Noc spędziła u matki. Rano kupiła nowy zamek, poprosiła zięcia, by go zamontował. Spakowała rzeczy Marka do torby i zostawiła pod drzwiami. Całą noc rozmyślała, co robić, i zdecydowała się na rozwód. Znając Marka, nie chciała go słuchać – umiał przekonywać.
Wieczorem spotkała męża pod drzwiami. Gdy ten majstrował przy kluczu, próbując otworzyć nowy zamek, Katarzyna wysunęła torbę i zablokowała wejście. „Zabieraj swoje rzeczy i idź. Nie chcę cię widzieć. Znasz mnie – nie wybaczę. Jeszcze gdybyś gdzieś na boku, ale do naszej sypialni ją przyprowadziłeś. Zobaczymy się w sądzie.” – wyrzuciła z siebie, zatrzaskując drzwi.
Marek błagał: „Kasia, wysłuchaj, wszystko ci wyjaśnię! Przepraszam, sam nie wiem, co we mnie wstąpiło.” Ale była nieugięta. Czekał pod domem, w pracy, u matki, u przyjaciółki – Katarzyna nie ulegała. Na rozprawie znów próbował się tłumaczyć, ale spotkał się tylko z lodowatym spojrzeniem.
Z Iloną relacje stopniowo wygasły. Marek stał się nerwowy, a ona nie chciała go zrozumieć. niedługo Ilona oznajmiła, iż jest w ciąży. „Jaka ciężar**”Moja mądrość przyszła za późno, ale twoja dopiero nadchodzi” – szepnął Marek pod drzwiami, słysząc śmiech Katarzyny i Sergiusza zza ściany, gdy ich nowe szczęście wypełniło dom dźwiękami skrzypców i zapachem świeżo zaparzonej kawy.**