Cienie przeszłości i nowa droga

twojacena.pl 1 tydzień temu

Cienie przeszłości i nowa droga

Weronika wróciła z pracy do swojego mieszkania w podwarszawskiej miejscowości Sosnowa. Gdy otworzyła drzwi kluczem, zastygła w przedpokoju. Obok jej butów i obuwia męża stały eleganckie, obce kozaki. Od razu je rozpoznała – należały do siostry męża, Kasi. „Po co ona tu jest? Piotr nie mówił, iż Kasia ma przyjść” – pomyślała, czując narastający niepokój. Chciała zawołać męża, ale intuicja podpowiedziała: nie śpiesz się. Zamiast tego wstrzymała oddech, nasłuchując rozmowy dochodzącej z salonu. To, co usłyszała, ścisnęło jej serce lodowatym strachem.

„Weronika, twój znowu w delegacji?” – zagadnął ją kolega z pracy, Marek, doganiając ją na parkingu przed biurem. „Może wpadniemy do kawiarni? Wypijemy twoją ulubioną kawę z cynamonem, pogadamy, bo ciągle tylko: cześć i na razie.”

„Przepraszam, Marku, dziś nie dam rady” – odpowiedziała Weronika, wymuszając uśmiech. „Piotr obiecał wrócić wcześniej, chcemy wybrać nową sofę do salonu. Wciąż nie wszystko urządziliśmy po remoncie. A tak w ogóle, od dawna nie wyjeżdżał w delegacje.”

„I zawsze wraca na czas?” – w głosie Marka przebijała lekką ironią.

„Nie zawsze” – westchnęła. „Teraz potrzeba nam pieniędzy, więc Piotr zostaje dłużej w pracy. Jak urządzimy mieszkanie, może będzie lżej.”

„Rozumiem” – uśmiechnął się Marek, życzył dobrego wieczoru i poszedł w przeciwną stronę.

Weronice poszczęściło się – autobus przyjechał szybko, choć zwykle czekała długo. Usiadła przy oknie i zamyśliła się. Kiedyś prawie wyszła za Marka. Rozstali się przez głupią kłótnię, której przyczyny już choćby nie pamiętała. Potem pojawił się Piotr, a Weronika, chcąc udowodnić Markowi, iż sobie poradzi, gwałtownie zgodziła się na ślub. „Patrz, nie jestem sama, teraz pożałujesz” – myślała wtedy.

Marek próbował się pogodzić, przepraszał, obiecywał, iż uczyni ją szczęśliwą, ale Weronika była zafascynowana Piotrem. Uznała, iż nigdy nie kochała Marka, iż to wszystko była pomyłka. Z czasem prawie o nim zapomniała, ale niedawno przenieśli go do ich oddziału z centrali. Marek udawał, iż cieszy się ze spotkania, ale Weronika podejrzewała, iż specjalnie załatwił przeniesienie, dowiedziawszy się, gdzie pracuje. Miło jej było, iż wciąż jest singlem i patrzy na nią z tą samą czułością. Głęboko w sercu życzyła mu szczęścia, ale gdzieś w środku czuła lekką zazdrość wobec jego przyszłej żony – Marek umiał pięknie się starać, był prawdziwym romantykiem.

Piotr był dobrym mężem, ale w ostatnich miesiącach coraz częściej znikał w pracy. Starał się dla ich przyszłości, by niczego im nie brakowało, ale dla Weroniki czasu zostawało coraz mniej. Mieszkali w mieszkaniu siostry Piotra, Kasi, która uprzejmie zaproponowała im lokum, dopóki jej dzieci były małe. Kasia i jej mąż nie znali problemów finansowych – ona nigdy nie pracowała, a mieszkania wynajmowali jako inwestycję dla dzieci. Weronika i Piotr zrobili remont, teraz kupowali meble. Ale czasem Weronika żałowała, iż nie wynajęli gotowego mieszkania. Tyle pieniędzy poszło na remont, iż starczyłoby na lata najmu lub wkład własny do kredytu. Ale Piotr wpadł w euforię, gdy Kasia zaoferowała im ten lokal.

Weronika wysiadła z autobusu i ruszyła w stronę domu. W powietrzu czuć było nadciągający deszcz, ale nie zauważyła chłodu. Myśli plątały się, nie dając się zebrać. Jak długo minęło od ich wprowadzki? Rok? Półtora? Czas się zacierał, ale wrażenie, iż ich dom wciąż jest tymczasowy, nie dawało spokoju.

Gdy podeszła do klatki, zdała sobie sprawę, iż idzie powoli, jakby odwlekając powrót. Drzwi wejściowe zaskrzypiały, wpuszczając ją do półmroku. Wchodząc na trzecie piętro, czuła, jak narasta w niej niewytłumaczalny lęk.

W mieszkaniu stanęła jak wryta. Obok jej butów i adidasów Piotra stały eleganckie kozaki Kasi – drogie, na niewysokim obcasie. „Po co ona tu jest?” – przemknęło jej przez myśl, nie przypominając sobie, by mąż wspominał o wizycie siostry.

Chciała zawołać, iż wróciła, ale coś ją powstrzymało. Intuicja podpowiedziała: nie śpiesz się. Weronika wstrzymała oddech, wsłuchując się w głosy z salonu.

„My z mężem planowaliśmy urlop” – mówiła Kasia. „Ale on nie może wyjechać, więc postanowiłam oddać wam bilety. Pod jednym warunkiem: pojedziesz nie z Weroniką, a z Magdą.”

Weronika zdrętwiała. „Magda?” Przypomniała sobie, jak Piotr kiedyś wspomniał to imię, opowiadając, iż Kasia próbowała ich ze sobą skojarzyć. Wtedy nie przywiązała do tego wagi, teraz jednak serce ścisnęło się złym przeczuciem.

„Kasia, nie potrzebuję Magdy” – zirytowany głos Piotra. „Mówiłem ci setki razy: mam Weronikę. Dlaczego znowu to robisz?”

Weronika odetchnęła z ulgą. Wszystko jasne: Kasia, jak zawsze, wtrąca się nieproszona. Miała już wejść do salonu, gdy słowa siostry męża ją zatrzymały.

„Kogo ty oszukujesz?” – głos Kasi stał się ostry. „Pamiętam, jak kochałeś Magdę. choćby mieliście się pobrać, aż pokłóciłeś się o głupstwo. Przestań się upierać, widzę przecież: Weronika to nie ta kobieta. A Magda – zupełnie inna historia.”

Weronika zamarła, nie wierząc własnym uszom. Kochał? Mieli się pobrać? Piotr zawsze mówił, iż Magda go nie interesuje. Wpatrywała się w podłogę, próbując się opanować, ale słowa Kasi paliły serce.

„No i co?” – głos Piotra brzmiał poirytowanie, ale przebijała w nim niepewność. „To wszystko przeszłość. Nie zaprzeczam, było, ale minęło. Kocham Weronikę.”

„Kochasz?” – Kasia prychnęła. „Daj spokój, Piotr. Oboje wiemy, iż to małżeństwo to zemsta. Żeniłeś się, żeby Magda poczuła zazdrość, gdy odeszła do innego. A potem wróciła, przepraszała, błagała. A ty na złość się oWeronika oparła się o ścianę, czując, jak świat wokół niej zaczyna się walić, ale w głębi serca wiedziała, iż nadszedł czas, by stanąć w obronie swojej miłości.

Idź do oryginalnego materiału