Cienie przeszłości: dramat na progu domu
Tomasz, starając się stąpać bezszelestnie, przekroczył próg mieszkania w starym budynku na obrzeżach Poznania.
— W końcu! Już zaczynałam się niecierpliwić — dobiegł z kuchni głos żony, ciepły, ale z lekkim niepokojem. — Nie można tak zarywać w pracy. Zjesz kolację?
Tomasz tylko skinął głową, osuwając się na krzesło. Joanna, jego żona, sprawnie podgrzała kotlety z purée ziemniaczanym, wypełniając kuchnię przytulnym aromatem.
— Kochanie, wszystko w porządku? Wyglądasz, jakbyś się zagubił — zapytała troskliwie, wpatrując się w męża.
— Tak, wszystko dobrze — wymijająco odparł Tomasz, nerwowo gniotąc brzeg obrusa. — Tylko… Musimy porozmawiać…
— Mów — cicho, ale stanowczo oznajmiła Joanna, siadając naprzeciw niego.
— Poznałem inną kobietę — wyrzucił z siebie Tomasz i zamknął oczy, jakby spodziewał się ciosu. Nie miał pojęcia, jak Joanna zareaguje na jego wyznanie.
***
Wcześniej tego wieczoru, żegnając Tomasza, Kinga przytuliła się do niego mocno, jakby nie chciała go wypuścić. Jej głos był pełen tęsknoty, niemal błagalny:
— Kochanie, zrobisz to dziś? Tak, jak obiecałeś…
— Nie wiem — bąknął zakłopotany Tomasz, niezgrabnie odwzajemniając uścisk. — Ale spróbuję…
— Proszę, spróbuj — szepnęła Kinga, jej oczy lśniły w półmroku. — I tak prędzej czy później będziesz musiał to zrobić…
Pocałowała go, wciągając z powrotem do ciepłej sypialni, gdzie czas zdawał się zatrzymywać.
***
Godzinę później Tomasz szedł ciemnymi ulicami miasta, czując, jak strach ściska mu serce. Jak powiedzieć żonie? Jak spojrzeć w oczy Joannie, która przez piętnaście lat była jego opoką? Jak wytłumaczyć, iż on, dorosły mężczyzna, stracił głowę jak nastolatek? I najważniejsze — jak usprawiedliwić to, iż chce zniszczyć rodzinę?
Przed oczami stanęły mu ich synowie, Kacper i Michał. Bliźniacy, ich duma. Ich jednakowe brązowe oczy, pełne zaufania, patrzyły na ojca z wyrzutem, jakby już wiedzieli o jego zdradzie. Tomasz potrząsnął głową, próbując odpędzić to widzenie.
Jak wyczekiwali tych dzieci! Gdy dowiedzieli się, iż będą mieli bliźniaki, początkowo spanikowali — jak sobie poradzą? Ale Joanna okazała się prawdziwą czarodziejką. Rozpoznawała chłopców jednym spojrzeniem, zdążyła ze wszystkim: i dom utrzymać w porządku, i dzieci wychować. Karmiła ich piersią prawie do roku, nie narzekając na zmęczenie, nie żądając od Tomasza nadmiernej pomocy.
Po jego pracy zawsze czekała na niego gorąca kolacja, uśmiech żony i radosny śmiech synów. Joanna potrafiła wszystko: uspokoić marudzące maluchy, wychować ich na grzecznych, ale nie zastraszonych. Wpoiła chłopcom szacunek do ojca, robiła wszystko, by widzieli w nim wzór. I to działało — Kacper i Michał uwielbiali tatę, byli z niego dumni.
Synowie wyrośli na wspaniałych chłopaków — w wieku trzynastu lat byli już samodzielni, dobrze się uczyli, grali w piłkę, mieli kolegów. Joanna znała wszystkich ich przyjaciół: imiona, adresy, zainteresowania. Ich dom zawsze był otwarty dla dzieciaków, a chłopcy chętnie przyprowadzali kolegów. Kiedyś irytowało to Tomasza — hałas, zamieszanie, dziecięcy gwar. Ale Joanna stanowczo oznajmiła:
— Nasi synowie muszą umieć się przyjaźnić. A ja chcę wiedzieć, z kim się zadają. To ważne, Tomaszu. Zaakceptuj to.
Miała rację. Jak zawsze. Dzieci rosły, a ich dom pozostawał ciepłym gniazdem, w którym każdy czuł się potrzebny.
Ale teraz… Czy Kinga stanie się częścią ich życia? Czy synowie ją zaakceptują? Na tę myśl Tomasza przeszedł dreszcz. Jak Kacper i Michał mogą pokochać kobietę, przez którą ojciec porzucił matkę? Uwielbiają Joannę. Dla nich jego czyn będzie zdradą — i będą mieli rację.
Joanna nie zasługiwała na to. Piętnaście lat była idealną żoną, wierną przyjaciółką, troskliwą matką. Tomasz był z nią szczęśliwy — dopóki nie pojawiła się Kinga.
Kinga — młoda, pełna życia, z iskrą w oczach, która rozpaliła w nim dawno zapomniane uczucie. Zakochał się jak chłopak, od pierwszego wejrzenia. Zajęła wszystkie jego myśli, wypełniła serce, sprawiła, iż zapomniał o wieku, rodzinie, obowiązkach. Po tygodniu zalotów nie potrafił myśleć o niczym innym. Chciał tylko trzymać ją w ramionach, tonąć w jej uśmiechu.
Czy to jego wina? Miłość to burza, której nie da się oprzeć. Ale czy Joanna to zrozumie? Czy nie będzie awantury? Chociaż… Nie leżało to w jej naturze. Zawsze była opanowana, mądra. Ale co się stanie po jego słowach? Rozwód? Kinga wyraźnie dała mu do zrozumienia, iż chce, by do niej odszedł.
Tomasz zatrzymał się przed klatką, ciężko siadając na ławce. Nogi odmawiały posłuszeństwa, serce waliło. Wracać do domu było nie do zniesienia.
***
Tymczasem Joanna, ułożywszy synów do snu, siedziała przy oknie, wpatrując się w ciemną ulicę. Wiedziała o tym od dawna. Wiedziała, iż dziś się odważy wyznać. Miała nadzieję, iż to przelotna fascynacja, ale nie — zaszło za daleko.
*Biedaku, boisz się wrócić do domu — myślała. — Męczysz się, dobierasz słowa. Straszno ci, Tomaszu? Rozumiem. choćby nie podejrzewasz, iż ja od dawna wszystko wiem. Przygotowywałam się do tej rozmowy, chociaż nie chciałam jej zaczynać pierwsza. Piętnaście lat razem, dwóch synów… Zawsze byłeś uczciwy, nigdy nie dałeś powodu do podejrzeń. A teraz — zakochałeś się. Komu to nie zdarza? Ale dlaczego, kochanie, tak się w to wciągnąłeś? Myślisz, iż ona nas zastąpi? Myliłeś się. Minie kilka miesięcy, i będziesz wyć z tęsknoty. Ale skoro się zdecydowałeś — mów. Jestem gotowa.*
***
Drzwi cicho skrzypnęły. Tomasz, starając się nie hałasować, wszedł do mieszkania, mając nadzieję, iż wszyscy śpią.
— W końcu! Już zaczynałam się niecierpliwićDrzwi otworzyły się powtórnie, a gdy Tomasz wszedł, zobaczył Joannę trzymającą telefon – w słuchawce rozbrzmiewał męski śmiech, którym natychmiast przerwała, spokojnie kończąc: *„Oddzwonię później, teraz… mój mąż wrócił do domu”*.