Cienie prawdy: kres miłości

newsempire24.com 2 dni temu

Sięgając po atłasowy płaszcz, Janusz Kowalski przekroczył próg swojego mieszkania po długim dniu pracy w biurze na obrzeżach Łodzi.

– Jestem w domu! – zawołał, wchodząc do kuchni, gdzie unosił się zapach przygotowanego jedzenia.

– Co za okazja? – zdziwił się, widząc starannie ustawione na stole dania.

– Żadna specjalna – odparła żona Kinga, ale w jej głosie zabrzmiała dziwna nutka. – Po prostu nie miałam ochoty gotować, zamówiłam sushi.

– Sushi uwielbiam! – ożywił się Janusz, zrzucając marynarkę.

– Więc siadaj, zjemy kolację – powiedziała Kinga, ale natychmiast wyszła z kuchni.

Chwilę później wróciła z kartką papieru w dłoni i w milczeniu podała ją mężowi.

– Co to? – zapytał Janusz, ale gdy spojrzał na kartkę, zamarł jak rażony piorunem.

***

– Dzień dobry, kurier – rozległ się głos w domofonie, a na ekranie pojawił się młody chłopak w jaskrawej uniformowej koszuli. – Wczoraj płatność za zamówienie nie przeszła.

– Pomylił się pan – spokojnie odpowiedziała Kinga. – Nic nie zamawiałam.

– Przepraszam, proszę spojrzeć na rachunek – mężczyzna przyłożył do kamery pognieciony pasek papieru, wskazując palcem adres. – Wczoraj sam dostarczałem zamówienie. Adres: Księżycowa 12. Pan płacił kartą, ale transakcja się nie udała. Mam kopię paragonu, proszę spojrzeć.

Kurier wyglądał na zakłopotanego, przepraszał po niemal każdym słowie. Widać było, iż jest nowy – nie tylko w dostarczaniu, ale i w pracy w ogóle. Kinga sceptycznie przyjrzała się, otworzyła drzwi i spojrzała na posłańca. Na jego wąskich ramionach zwisała ogromna torba termiczna, sprawiając, iż wyglądał jak wróbel dźwigający zbyt ciężki ładunek. Ledwo powstrzymała uśmiech, ale jej uwagę przykuł paragon.

Na papierze widniało: „Kod błędu: 55. Nieprawidłowy PIN”.

– Mówiłam, pomylił się pan – powtórzyła. – Wczoraj nikogo nie było w domu i nic nie zamawialiśmy.

– Przepraszam – kurier się zaczerwienił. – Płatność przyjmowała inna kobieta… dziewczyna.

– Tym bardziej – zaśmiała się Kinga. – To na pewno nie ja.

Kurier podał drugi rachunek, gdzie widniał adres i szczegóły zamówienia. Kinga przebiegła wzrokiem po tekście: kuchnia japońska, zestaw dla dwojga, płatność kartą. Nic niezwykłego, poza jednym – Janusz nie cierpiał sushi. Na dole widniało imię zamawiającego: Janusz.

Kinga poczuła, jak krew napływa jej do skroni. W tym mieszkaniu był tylko jeden mężczyzna – jej mąż. Ale dziewczyna? Ona, w wieku 43 lat, już dawno nie była „dziewczyną”. Może kurier z uprzejmości tak wszystkich nazywa? Ale coś się nie zgadzało.

– Zapłacę – nagle powiedziała. – Gdzie pański terminal?

Młody człowiek spojrzał na nią zaskoczony. Spodziewał się łez lub krzyków – tak zachowywała się jego matka, gdy odkryła zdradę ojca. Ale Kinga była spokojna jak z lodu. Gdy odprowadzała kuriera, nagle wybuchła śmiechem. Śmiech przerodził się w histerię, a z oczu popłynęły łzy. Głęboko westchnęła, otarła twarz i sięgnęła po telefon.

– Janusz, cześć, do której dziś pracujesz? – zapytała, starając się, by w jej głosie nie było napięcia.

– Cześć. Do siódmej, chyba iż szef nie zwoła swojej ukochanej narady – odpowiedział. – A co?

– Chcę, żebyśmy razem zjedli kolację.

– Twoje plany się zmieniły?

– Tak, dziś wieczór będę w domu. Pomyślałam, iż fajnie byłoby spędzić czas we dwoje.

– Nie mam nic przeciwko, ale nie wiem, kiedy skończę.

– Nic nie szkodzi, później się umówimy. Nie chce mi się gotować, zamówię coś, dobrze?

– Zgoda.

Kinga odłożyła słuchawkę i otworzyła szafę. Jej wzrok zatrzymał się na czarnej sukience z złotym połyskiem, którą założyła na ostatnią imprezę firmową. „Skoro świętować, to na całego” – pomyślała z gorzką ironią.

Wróciła do przedpokoju, spojrzała na rachunek, wzięła telefon i zamówiła to samo sushi, co poprzedniego dnia, z adnotacją „zestaw dla dwojga”.

Wieczorem ten sam kurier, jeszcze bardziej zmieszany, dostarczył zamówienie. Upewniwszy się, iż płatność przeszła, pospiesznie odszedł, sądząc, iż ta rodzina skrywa zbyt dziwne tajemnice.

Godzinę później wrócił Janusz. Kinga przywitała go uśmiechem, ale jej oczy zdradzały napięcie. Zauważyła, jak stara się być idealnym mężem – tak bywało zawsze po jego „spóźnieniach” lub nagłych wyjazdach służbowych.

– Sushi? – zdziwił się Janusz, patrząc na stół.

– Tak, wczoraj widziałam reklamę tej dostawy u mamy – odparła Kinga niedbale. – Zachciało mi się. Wiem, iż nie lubisz, ale dla ciebie upiekłam kurczaka.

– No cóż, spróbuję – powiedział. – W pracy raz zamawialiśmy, było w porządku.

– Zmiany są dobre, prawda, Janusz? – zapytała z lekkim uśmieszkiem. – Idź umyj ręce, zgłodniałam.

Janusza zaniepokoił jej spokój, to sushi, ta sama restauracja – w zbiegi okoliczności nie wierzył. Ale skąd mogła wiedzieć o wczorajszym wieczorze z inną kobietą?

Usiadł przy stole, rzucając żonie podejrzliwe spojrzenie. Kinga, wbrew jego oczekiwaniom, nie krzyczała ani nie wyrzucała mu niczego. Zamiast tego nagle zapytała:
– Jak ma na imię? – Jej głos był równy, niemal obojętny, gdy nabierała rolkę na widelec.

Janusz się zakrztusił. Zaprzeczać nie miał sensu.
– Kasia – wycedził.

– Ładne imię – odparła Kinga równie spokojnie. – Dawno jesteście razem?

– Kinga… – zaczął, nie wiedząc, co powiedzieć.

– Janusz, darujmy sobie wymówki – przerwała mu. – Opowiedz mi o niej. Chcę wiedzieć, czy to coś poważnego, czy tylko kilka wieczorów.

– Poważnego? – zmieszał się. – Żartujesz? Dlaczego tak spokojnie o tym mówisz? O co ci chodzi?

– Nie chodzi o nic – zaśmiała się, ale w jej śmiechu brzmiała– Po prostu chcę wiedzieć, czy jesteś szczęśliwy, bo ja już nie jestem.

Idź do oryginalnego materiału