Cień przeszłości: dramat w sercu Katarzyny
Katarzyna siedziała w domu, otoczona znajomą ciszą małego miasteczka Brzozowo. Rutynowe dni urlopu macierzyńskiego zlewały się w monotonną kalejdoskop kołysanek i domowych obowiązków. Z niecierpliwością czekała jednak na powrót męża, Marka, by choć na chwilę oderwać się od codzienności. Tego dnia wrócił później niż zwykle, z wyrazem zmęczenia, ale i dziwnej zadumy w oczach.
– Jak w pracy? – zapytała Katarzyna, jak zawsze z lekkim uśmiechem, mając nadzieję, iż usłyszy coś, co ożywi jej dzień.
Marek zastygł, jakby dobierał słowa. Cisza zawisła między nimi, ciężka jak letnia burza.
– Wyobraź sobie, jakie bywają zbiegi okoliczności – w końcu wycedził, nerwowo się uśmiechając. – Nie bez powodu mówią, iż Brzozowo to jedna wielka wieś!
– O co chodzi? – Katarzyna zaniepokoiła się, czując mrowienie wzdłuż pleców.
– Przyjęli nową do zespołu. Jak tylko ją zobaczyłem, zamurowało mnie. To Ewa, wyobrażasz sobie? Ewa Kowalska!
Katarzyna poczuła, jak krew odpływa jej z twarzy. To imię, jak echo z przeszłości, uderzyło prosto w serce, budząc wspomnienia, które tak starannie pogrzebała. Siedem lat temu, kiedy pierwszy raz spotkała Marka, był inny – radosny, otwarty, ale niedostępny. Jego serce należało wtedy do kogoś innego – właśnie do Ewy.
W tamtym czasie Katarzyna nie pozwalała sobie wtrącać. Szanowała cudze uczucia, bojąc się zniszczyć czyjeś szczęście. Ich drogi przecięły się dzięki wspólnemu przyjacielowi, i czasem łapała się na tym, iż patrzy na Marka ukradkiem. Wydawał się ideałem: dobry, pełny charyzmy, z ciepłym uśmiechem. Myślała wtedy, jakie szczęście ma jego dziewczyna, i marzyła, by spotkać kogoś podobnego. Pewnego dnia Marek pojawił się sam – bez Ewy, z wygaszonym spojrzeniem. Okazało się, iż się rozstali – z jej inicjatywy.
Katarzyna współczuła mu szczerze, ale w głębi duszy nie potrafiła powstrzymać radości. To była jej szansa. Nie spieszyła się, dała czas, by upewnić się, iż ich rozstanie jest ostateczne. Po kilku miesiącach zaprosiła Marka na kolację. Tak zaczęła się ich historia. Łatwo znaleźli wspólny język, a niedługo między nimi zaiskrzyło. Dwa lata później wzięli ślub, a po kolejnych trzech urodziła im się córka, z którą teraz Katarzyna spędzała czas na urlopie.
Ale Ewa… Ewa była tą, przez którą Marek kiedyś cierpiał. Tą, której miejsce zajęła Katarzyna. Przez te lata bała się, iż ich miłość to tylko sposób, by zapomnieć o przeszłości. Liczyła, iż z czasem jego uczucia stały się prawdziwe, ale teraz, kiedy imię Ewy znów zabrzmiało w ich domu, stare obawy wróciły ze zdwojoną siłą.
– Rany… – wydusiła z siebie Katarzyna, starając się ukryć drżenie głosu. – I jak się miewa?
Marek wzruszył ramionami, odsuwając wzrok.
– Nie rozmawialiśmy za długo. Zamieniliśmy kilka słów i tyle.
– Jest zamężna? – zapytała, czując, jak zaciska się jej gardło.
– Nie wiem – w głosie Marka pojawiła się irytacja. – I w sumie nie obchodzi mnie to. Spotkaliśmy się, uśmiechnęliśmy i koniec. Co mnie to obchodzi?
Ale Katarzyna widziała, iż nie jest szczery. Jego słowa brzmiały jak usprawiedliwienie – nie tylko przed nią, ale i przed samym sobą. Zazdrość, jak trucizna, rozlewała się po jej żyłach. A jeżeli Ewa go odbierze? A jeżeli stare uczucia nagle odżyją? Pamiętała, jak bardzo Marek kochał Ewę. To była prawdziwa, namiętna miłość.
Marek oczywiście kłamał. Był ciekaw, jak potoczyły się losy byłej. I, szczerze mówiąc, ucieszył się, iż ją widzi. Coś w nim zadygotało, gdy ich spojrzenia się spotkały. Nie, kochał Katarzynę i ich córkę. Nie zamierzał robić nic, co mogłoby ją zranić. Ale nagle uświadomił sobie, iż z niecierpliwością czeka na kolejny dzień w pracy, by znów zobaczyć Ewę. Tyle, pogadać, nic więcej. Czy to było coś złego?
Widząc niepokój Katarzyny, Marek próbował ją uspokoić przed wyjściem:
– Spróbuję dziś wrócić szybciej, większość zadań mam już za sobą. Przygotujesz coś dobrego?
– Jasne – wymusiła uśmiech.
– Kocham cię.
– Ja też cię kocham – odparła, ale w jej głosie zadrżało.
Gdy drzwi zamknęły się za Markiem, uśmiech zniknął z jej twarzy. Nigdy nie mówił „kocham cię”, wychodząc. To był zły znak? A może przeciwnie? Mówią, iż mężczyźni stają się czuli, gdy gryzie ich poczucie winy. Ta myśl nie dawała Katarzynie spokoju.
Próbowała zająć się córką, która właśnie się obudziła, ale lęk nie ustępował.
W pracy Marek znów spotkał Ewę.
– Cześć, świetnie wyglądasz – uśmiechnęła się, a jej oczy błysnęły.
– Ty też – odparł, czując ucisk w piersi.
– Może zjemy razem lunch? Pogadamy trochę.
– Czemu nie…
Marek wiedział, iż to niedobrze. Trzeba od razu postawić granice. Ale z drugiej strony… Co złego jest w zwykłym posiłku z koleżanką z pracy? Zatrzymali się w kawiarni, rozmawiając o wszystkim, jakby nie minęło tych siedem lat. Marek dowiedział się, iż Ewa jest sama – nie znalazła swojego człowieka.
– Wiesz, po kilku latach żałowałam, iż się rozstaliśmy – wyznała. – Ale ty już byłeś zajęty.
– To ty mnie zostawiłaś – przypomniał z lekką urazą.
– Cóż, byłam głupia – roześmiała się. – Dziś bym cię nie wypuściła.
W powietrzu zawisło napięcie. Emocje narastały. Marek czuł, iż to nie była zwykła rozmowa. Dawno nie czuł takiego podniecenia. Ich miłość z Katarzyną była silna, ale… zwyczajna. Po narodzinach córki romantyzm zniknął, zostało tylko czułe przyzwyczajenie. A teraz nagle poczuł dawno zapomniane bicie serca.
Wrócili do tematów służbowych. Ewa poprosiła, by pomógł jej z nowym programem w firmie. Marek się zgodził. W ciągu dnia nie zdążyli, więc został po godzinach. Napisał KatarzynieMarek spojrzał w okno, widząc pierwsze płatki śniegu wirujące w mroźnym powietrzu, i uświadomił sobie, iż prawdziwe ciepło ma tylko w domu, przy swojej rodzinie.