Cień niespełnionych nadziei

twojacena.pl 2 dni temu

Cień niespełnionych nadziei

Kinga siedziała w przytulnej kawiarence na starówce w Krakowie, naprzeciw swojej przyjaciółki Anety. Ta, mieszając herbatę, wpatrywała się w nią uważnie, jakby próbowała rozgryźć jakąś zagadkę.

— Dziś jesteś jakaś dziwna — zmrużyła oczy Aneta. — No mów, co się stało?

— Bartek oświadczył mi się — cicho powiedziała Kinga, ale w jej uśmiechu przebijała gorycz.

— Naprawdę? W końcu! — Aneta ożywiła się, ale zaraz spochmurniała. — A gdzie twoja radość? Tyle lat na to czekałaś!

— Odmówiłam mu — głos Kingi zadrżał, a ona odwróciła wzrok.

— Co?! — Aneta o mało nie wylała herbaty. — Przecież o tym marzyłaś! Bartek był przy tobie tyle lat, a ty… Dlaczego?

— Po tym, co zrobił, nie mogłam inaczej — odpowiedziała zagadkowo Kinga, a jej oczy pociemniały od wspomnień.

— Co zrobił? — Aneta pochyliła się do przodu, nie mogąc ukryć ciekawości.

Kinga wzięła głęboki oddech, zbierała myśli i zaczęła opowiadać. Aneta słuchała, wstrzymując oddech, nie wierząc własnym uszom.

Kinga zawsze wyobrażała sobie miłość jak sceny z romantycznego filmu: bukiety kwiatów, namiętne wyznania, gotowość do poświęceń. Widziała siebie jako bohaterkę, której życie to ciąg uczuciowych uniesień. Te obrazy, podsycane filmami i książkami, stały się dla niej jedynym scenariuszem miłości.

Ale życie okazało się dużo bardziej skomplikowane. Młoda Kinga, pełna złudzeń, uczyła się miłości na własnych błędach, zakochując się i rozstając. Jej teatralna natura, głęboko zakorzeniona w duszy, nadawała każdemu związkowi dramatyczny posmak.

Pierwszemu mężczyźnie poświęciła cztery lata. Miała ledwie osiemnaście lat, gdy się poznali. Naiwna, zakochana, po raz pierwszy znalazła się u boku mężczyzny i uczyła się budować relację. Jednak jej gorące uczucia rozbiły się o jego chłód. Mieli inne wyobrażenia o miłości, a intymności, której Kinga tak pragnęła, nie było.

Postanowiła odejść, ale nie byle jak — potrzebowała pięknego finału, jak w kinie. Oświadczyła, iż musi pilnie wyjechać nad morze, sama, „by się przewietrzyć”. Nie protestował, bo nie mieszkali razem, tylko się spotykali.

Na dworcu żegnał ją, nieświadomy jej planu. W ostatniej chwili przed odjazdem pociągu Kinga, stojąc w drzwiach wagonu, wykrztusiła:

— Odchodzę od ciebie.

— Jak? Dlaczego? — zaniemówił.

— Tak będzie lepiej — rzuciła i zniknęła w przedziale.

Pociąg ruszył. Pobiegł za nim, krzycząc:

— Kinga! Kocham cię! Wyjdź za mnie!

Wyjrzała i zimno odpowiedziała:

— Nigdy!

Tak, z filmowym dramatyzmem, skończyła się jej pierwsza miłość.

Rok później zaczęła nowy związek — z informatykiem Tomkiem. Był galant, jak bohater romansu: kwiaty, prezenty, wyjazdy. Przy nim czuła się bezpieczna, a spojrzenia przechodniów zdawały się pełne zazdrości. Tomek przedstawił ją rodzicom, zabierał na wakacje, obsypywał prezentami. Dwa lata wszystko zmierzało ku ślubowi, a Kinga już widziała siebie jako jego żonę.

Ale pewnego dnia Tomek oznajmił, iż zostaje przeniesiony do innego miasta. I dodał, marzycielsko się uśmiechając:

— Wyobraź sobie, weźmiemy ślub, ty zostaniesz w domu z dziećmi, będziesz gotowała mój ulubiony żurek…

Kinga zdrętwiała. Wizja rodzinnej rutyny, którą malował, była daleka od jej marzeń o wiecznej romantyce.

— Chyba żartujesz — ostro odpowiedziała. — Nie znoszę żurku.

Odwróciła się i prawie pobiegła, wyobrażając sobie, jak jej szal powiewa na wietrze, a Tomek patrzy za nią ze złamanym sercem.

Potem miała wielu adoratorów, ale żaden nie został długo, aż poznała Bartka. Ich związek gwałtownie przerodził się we wspólne życie. Urodził im się syn, a Kinga była pewna, iż chce zostać jego żoną. Bartek był opiekuńczy, dbał o nią i dziecko, ale romantyk z niego żaden.

Czekała na oświadczyny, ale lata mijały, a Bartek się nie spieszył. Pięć lat razem, syn rósł, a pierścionka wciąż brak. W Kingi rosła frustracja. Zmieniła się — z romantycznej dziewczyny stała się kobietą gotową walczyć o swoje marzenia.

Próbowała wszystkiego: czułości, manipulacji, prowokacji — byle Bartek zrozumiał, jak istotny jest dla niej ślub. Ale on jakby nie zauważał jej podpowiedzi. W końcu spojrzała na swoje życie inaczej: Bartek jej nie docenia, nie szanuje, tylko udaje miłość. Prawdziwa miłość musi być namiętna, a on choćby nie prosi jej za żonę!

Uraza przerodziła się w chęć zemsty. Nie chciała po prostu odejść, ale zrobić to tak, by poczuł jej ból. Postanowiła, iż jej zemsta będzie zimna i przemyślana.

Okazja nadarzyła się po pięciu latach. Bartek niespodziewanie zaprosił ją do restauracji.

— Po co? — spytała, choć serce podskoczyło jej z podekscytowania.

— Chcę porozmawiać — wymijająco odpowiedział.

— Dobrze — zgodziła się, w duchu triumfując.

W restauracji wszystko wyglądało jak z jej marzeń: kwiaty, przytulny stolik, przyciemnione światło. Po pierwszym kieliszku wina Bartek zaczął:

— Kinga, jesteśmy razem tyle lat. Mamy syna, ma już pięć lat. Czas sformalizować nasz związek.

Milczała, patrząc mu w oczy. Kontynuował:

— No i dostałem propozycję pracy za granicą. Ale biorą tylko małżeństwa. Z rodziną.

— Z rodziną? — Kinga prychnęła. — Tobie to na rękę? A mi?

— Co? — Bartek zatrzymał się, spodziewając się jej radosnego uniesienia.

— Co ja z tego mam? — jej głos stał się lodowaty. — Mam to gdzieś. Nie wyjdę za ciebie.

Zapadła ciężka cisza.

— Wytłumacz się — wydusił Bartek.

— Nie zrozumiałeś przez dziesięć lat, nie zrozumiesz i teraz — odpowiedziała, wstając. — Odchodzę.

Kinga wyszła, czując się jak bohaterka dramatu. „Jak w filmie” — pomyślała, idąc wieczorną ulicą.

— Nie rozumiem cię, Kinga! — wybuchnęła Aneta w kawiarni. — Przecież marzyłaś o ślubie! Macie syna, wszystko było w porządku— A potem wrócił z nową żoną i zabrał syna — szepnęła Kinga, z oczami pełnymi łez.

Idź do oryginalnego materiału