Niespełnione marzenia
Kinga siedziała w przemyślanej, klimatycznej kawiarence w samym sercu Krakowa, naprzeciw swojej przyjaciółki Anety. Ta, mieszając łyżeczką w kawie, wpatrywała się w nią z uwagią, jakby próbowała rozwiązać jakąś zagadkę.
—Dziś jesteś jakaś inak, Kinga— Aneta zmrużyła oczy. —No, mów, co się stało?
—Michał mnie oświadczyn zrobił— powiedział cicho Kinga, ale w jej uśmiechu czaił się smutek.
—Serio? W końcu! — Aneta ożywiła się, ale od razu zmarszczyła brwi. —A gdzie twoja radość? Przecież tyle lat na to czekałaś!
—Odmówiłam mu— głos Kingi zadrżał, a ona sama spojrzała w bok.
—Co?! — Aneta o mało nie wylała kawy. —Przecież marzyłaś o tym! Michał był przy tobie tyle lat, a ty… Dlaczego?
—Po tym, co zrobił, nie mogłam inaczej— odpowiedziała zagadkowo Kinga, jej oczy pociemniały od wspomnień.
—Co zrobił? — Aneta pochyliła się, nie mogąc ukryć ciekawości.
Kinga wzięła głęboki oddech, zebrała myśli i zaczęła opowiadać. Aneta słuchała, wstrząsając powietrznem, nie wierząc własnym usłom.
Kinga zawsze wyobrażała sobie miłość jak kadry z romantycznego filmu: bukiety kwiatów, płomienne wyznania, gotowość do poświęceń dla ukochanego. Widziała siebie jako bohaterkę, której życie to niekończąca się uczuciowa przygoda. Te obrazy, inspirowane filmami i książkami, stały się dla niej jedynym scenariuszem miłości.
Ale życie okazało się znacznie bardziej skomplikowane. Młoda Kinga, pełna złudzeń, uczyła się miłości na własnych bładach, zakochując się i odchodząc. Jej teatralność, głęboko zakorzeniona w duszy, nadawała każdemu zwiąku dramatyczny ton.
Pierwszego mężczyznę, z którym była, poświęciła cztery lata. Miała zaledwie 18 lat, gdy się poznali. Naiwna, zakochana, po raz pierwszy znalazła się blisko mężczyzny i uczyła się budować relację. Ale jej płomienne uczucia rozbiły się o jego chłód. Mieli różne wizje miłości, a bliskości, na którą Kinga tak czekała, nie było.
Postanowiła odejść, ale nie byle jak— potrzebowała pięknego finału, jak w filmie. Kinga ogłosiła, iż musi pilnie pojechać nad morze, sama, „poukładać sobie wszystko w głowie”. On się nie sprzeciwiał, bo nie mieszkali razem, tylko się spotykali.
Na peronie żegnał ją, nie podejrzewając jej planu. Minutę przed odjazdem pociągu Kinga, stojąc w drzwiach wagonu, wyrzuciła z siebie:
—Odchodzę od ciebie.
—Jak? Dlaczego? —zaskoczył się.
—Tak będzie lepiej— rzuciła i zniknęła w wagonie.
Pociąg ruszył. On pobiegł za nią, krzycząc:
—Kinga! Kocham cię! Wyjdź za mnie!
Spojrzała przez okno i zimno odpowiedziała:
—Nigdy!
Tak, z kinowym dramatyzmem, skończyła się jej pierwsza miłość.
Po roku zaczęła nowy związek— z informatykiem Krzysztofem. Był galant jak bohater romansu: kwiaty, prezenty, wyjazdy. Przy nim Kinga czuła się bezpieczna, a spojrzenia przechodniów zdawały się pełne zazdrości. Krzysztof poznał ją z rodziną, zabierał na wakacje, obsypywał przecinkami. Dwa lata wszystko zmierzyło do ślubu, a Kinga już widziała się jako jego żona.
Ale pewnego dnia Krzysztof oznajmił, iż dostał przeniesienie do innego miasta. I dodał, marzeniowo się uśmiechając:
—Wyobraź sobie, we wszmyemy ślub, będziesz czekać na mnie w domu z dziećmi, robić mój ulubiony żurek…
Kinga zlodowaciała. Wizja rodzinnej rutyny, którą namalował, była daleka od jej marzeń o wiecznej romantyce.
—Raczej nie— odparła ostro. —Nie cierpię żurku.
Odwróciła się i prawie pobiegła, wyobrażając sobie, jak jej szal powiewa na wietrze, a Krzysztof patrzy za nią ze złamanym sercem.
Później Kinga miała wielu adoratorów, ale nikt nie został długo, aż poznała Michała. Ich romans gwałtownie przerważy się w wspólne życie. Urodził się im syn, i Kinga była pewna, iż chce zostać jego żoną. Michał był opiekuńczy, dbał o nią i syna, ale romantyki w nim było mało.
Kinga czekała na oświadczyny, ale lata mijały, a Michał się nie spieszył. Pięć lat razem, syn rósł, a pierścionka wciąż brak. Wewnątrz Kingi rosła złość. Zmieniła się— z romantycznej dziewczyny stała się kobietą gotową walczyć o swoje marzenia.
Próbowała wszystkiego: była czystoś, manipulowała, prowokowała— tylko żeby Michał zrozumiał, jak istotny jest dla niej ślub. Ale on jakby nie zauważał jej podpowiedzi. W pewnym momencie Kinga spojrzała na swoje życie inaczej: Michał jej nie ceni, nie docenia, tylko udaje, iż kocha. Prawdziwa miłość powinna być pełna pasji, a on choćby nie proponuje małżeństwo!
Uraza przerodziła się w chęć zemsty. Nie chciała odejść zwyczajnie— miało to boleć tak, jak ją bolało. Postanowiła, iż jej zemsta będzie chłodna i przemyślana.
Okazja nadarzyła się po pięciu latach. Michał niespodziewanie zaprosił ją do restauracji.
—Po co? — spytała Kinga, choć serce podskoczyło z przecieczenia.
—Chcę pogadać— wymijająco odpowiedział.
—Dobrze— zgodziła się, w środku triumfująca.
W restauracji wszystko było jak w jej snach: kwiaty, przytulny stolik, przytłumione światło. Po pierwszym kieliszku wina Michał zaczął:
—Kinga, jesteśmy tak długo razem. Mamy syna, ma już pięć lat. Czas na formalności.
Milczała, patrząc mu w oczy. Mówił dalej:
—Dostałom propozycję pracy za granicą. Ale tam biorą tylko rodzinnych. Z rodziną.
—Rodzinnych? — Kinga prygła. — Tobie to wygodne? A ja?
—Co? — Michał zrobił się niespokojny. Spodziewał się, iż będzie promieniać.
—Dla mnie to wygodne? — jej głos zrobił się lodny. —Nie obchodzi mnie. Nie wyjdę za ciebie.
Zapadła ciężka cisza.
—Wytłumacz— wykrztłomi Michał.
—Nie zrozumiałeś przez dziesięć lat, to teraz też nie pojmiesz— odparła, wstając. —Odchodzę.
Wyszła, czując się jak bohaterka dramatu. „Jak w filmie” — pKinga wyszła na zimowy krakowski rynek, gdzie śnieg przyćmiewał światła latarni, a w sercu czuła tylko pustkę.