**Cień niespełnionych marzeń**
Agnieszka siedziała w przytulnej kawiarni na Starym Mieście w Poznaniu, naprzeciw swojej przyjaciółki Kingi. Ta, mieszając łyżeczką w filiżance kawy, wpatrywała się w nią uważnie, jakby próbując odgadnąć jakąś zagadkę.
— Dziś jesteś jakaś inna — zmrużyła oczy Kinga. — No gadaj, co się stało?
— Krzysztof oświadczył mi się — cicho powiedziała Agnieszka, ale w jej uśmiechu przebijał się smutek.
— Naprawdę? W końcu! — Kinga ożywiła się, ale zaraz zmarszczyła brwi. — A gdzie twoja radość? Przecież tyle lat na to czekałaś!
— Odmówiłam mu — głos Agnieszki zadrżał, a ona spojrzała w bok.
— Co?! — Kinga o mało nie wylała kawy. — Przecież tyle o tym marzyłaś! Krzysztof był przy tobie tyle lat, a ty… Dlaczego?
— Po tym, co zrobił, nie mogłam postąpić inaczej — zagadkowo odpowiedziała Agnieszka, jej oczy pociemniały od wspomnień.
— Co on zrobił? — Kinga pochyliła się do przodu, nie mogąc powstrzymać ciekawości.
Agnieszka wzięła głęboki oddech, zebrała myśli i zaczęła opowiadać. Kinga słuchała, wstrzymując oddech, nie wierząc własnym uszom.
Agnieszka zawsze wyobrażała sobie miłość jak sceny z romantycznego filmu: bukiety róż, płomienne wyznania, gotowość do poświęceń dla ukochanego. Widziała siebie jako bohaterkę, której życie to nieustanna uczuciowa uczta. Te obrazy, podsycane kinem i literaturą, stały się dla niej jedynym scenariuszem miłości.
Ale życie okazało się znacznie bardziej skomplikowane. Młoda Agnieszka, pełna złudzeń, uczyła się miłości na własnych błędach, zakochując się i żegnając. Jej teatralność, głęboko zakorzeniona w duszy, nadawała każdemu związkowi dramatyczny ton.
Pierwszemu mężczyźnie poświęciła cztery lata. Mając zaledwie osiemnaście lat, poznała go. Naiwna, zakochana, po raz pierwszy znalazła się u boku mężczyzny i uczyła się budować relację. Jednak jej płomienne uczucia rozbiły się o jego chłód. Mieli różne wyobrażenia o miłości, a bliskości, której tak pragnęła Agnieszka, nigdy nie było.
Postanowiła odejść, ale nie byle jak — potrzebowała pięknego finału, jak w filmie. Oznajmiła, iż musi natychmiast wyjechać nad morze, sama, „żeby się zastanowić”. Nie sprzeciwiał się, bo nigdy nie mieszkali razem, tylko się spotykali.
Na dworcu żegnał ją, nieświadomy jej planu. W ostatniej chwili przed odjazdem pociągu, stojąc w przedziale, wyrzuciła z siebie:
— Kończymy.
— Jak? Dlaczego? — zaskoczył się.
— Tak będzie lepiej — rzuciła i zniknęła w wagonie.
Pociąg ruszył. Pobiegł za nim, krzycząc:
— Agnieszka! Kocham cię! Wyjdź za mnie!
Wyjrzała i lodowato odpowiedziała:
— Nigdy!
Tak, z filmowym dramatyzmem, skończyła się jej pierwsza miłość.
Rok później zaczęły się nowe relacje — z informatykiem Mateuszem. Był galantem jak bohater romansów: kwiaty, prezenty, wyjazdy. Przy nim czuła się bezpieczna, a spojrzenia przechodniów zdawały się pełne zazdrości. Mateusz przedstawił ją rodzicom, zabierał na wakacje, obsypywał podarunkami. Przez dwa lata wszystko zmierzało do ślubu, a Agnieszka już widziała się jako jego żona.
Aż pewnego dnia Mateusz oznajmił, iż przenoszą go do innego miasta. I dodał, z marzycielskim uśmiechem:
— Wyobraź sobie, pobierzemy się, ty będziesz czekać w domu z dziećmi, gotować mój ulubiony żurek…
Agnieszka zesztywniała. Ta wizja rodzinnej rutyny była daleka od jej marzeń o wiecznej romantyce.
— To mało prawdopodobne — odcięła się ostro. — Nie znoszę żurku.
Odwróciła się i niemal pobiegła, wyobrażając sobie, jak jej szal powiewa na wietrze, a Mateusz patrzy za nią ze złamanym sercem.
Później miała wielu adoratorów, ale nikt nie został na długo, aż poznała Krzysztofa. Ich romans gwałtownie przerodził się w wspólne życie. Urodził się im syn, i Agnieszka była pewna, iż chce zostać jego żoną. Krzysztof był stabilny, dbał o nią i dziecko, ale romantyczny nie był.
Czekała na oświadczyny, ale lata mijały, a on się nie śpieszył. Pięć lat razem, syn rósł, a pierścionek wciąż się nie pojawiał. Wewnątrz Agnieszki narastało rozdrażnienie. Zmieniła się — z romantycznej dziewczyny stała się kobietą gotową walczyć o swoje marzenia.
Próbowała wszystkiego: była czuła, manipulowała, prowokowała — byle tylko Krzysztof zrozumiał, jak ważne jest dla niej małżeństwo. ale on jakby nie dostrzegał jej sugestii. W pewnym momencie spojrzała na swoje życie inaczej: Krzysztof jej nie docenia, nie szanuje, tylko udaje, iż kocha. Prawdziwa miłość powinna być ognista, namiętna, a on choćby nie prosi jej o rękę!
Uraza przerodziła się w chęć zemsty. Nie chciała po prostu odejść, ale zrobić to tak, by poczuł jej ból. Postanowiła, iż jej odwetu będzie zimny i przemyślany.
Nadszedł moment po pięciu latach. Krzysztof niespodziewanie zaprosił ją do restauracji.
— Po co? — zapytała Agnieszka, choć serce zabiło szybciej.
— Chcę porozmawiać — wymijająco odparł.
— Dobrze — zgodziła się, wewnątrz triumfując.
W restauracji wszystko było jak z jej marzeń: kwiaty, intymny stolik, przygaszone światło. Po pierwszym kieliszku wina Krzysztof zaczął:
— Agnieszka, jesteśmy razem tyle lat. Mamy syna, skończył już pięć. Czas uregulować naszą sytuację.
Milczała, patrząc mu w oczy. Ciągnął dalej:
— No i dostałem ofertę pracy za granicą. Ale biorą tylko małżeństwa. Z rodziną.
— Z rodziną? — Agnieszka prychnęła. — Tobie to na rękę? A mi?
— Co? — Krzysztof zmieszał się. Spodziewał się, iż będzie promieniała.
— Mi to na rękę? — jej głos stał się lodowaty. — Wszystko mi jedno. Nie wyjdę za ciebie.
Zapadła ciężka cisza.
— Wyjaśnij — wydusił Krzysztof.
— Nie zrozumiałeś przez dziesięć lat, nie zrozumiesz i teraz — odpowiedziała, wstając.Agnieszka rozejrzała się po pustym mieszkaniu, nagle uświadamiając sobie, iż w pogoni za doskonałą miłością z filmów, straciła tę prawdziwą.