Cień niespełnionych marzeń

polregion.pl 1 dzień temu

Cień niespełnionych nadziei

Katarzyna siedziała w przytulnej kawiarence w centrum Poznania, naprzeciwko swojej przyjaciółki Anny. Ta, mieszając kawę, wpatrywała się w nią uważnie, jakby próbowała rozwiązać zagadkę.

— Dziś jesteś jakaś dziwna — zmrużyła oczy Anna. — No, gadaj, co się stało?

— Michał oświadczył się mi — cicho powiedziała Katarzyna, ale w jej uśmiechu kryła się gorycz.

— Naprawdę? W końcu! — Anna ożywiła się, ale natychmiast zmarszczyła brwi. — Ale gdzie twoja radość? Przecież tyle lat na to czekałaś!

— Odmówiłam mu — głos Katarzynie zadrżał, a ona odwróciła wzrok.

— Co?! — Anna o mało nie wylała kawy. — Przecież o tym marzyłaś! Michał był przy tobie tyle lat, a ty… Dlaczego?

— Po tym, co zrobił, nie mogłam postąpić inaczej — enigmatycznie odparła Katarzyna, a jej oczy pociemniały od wspomnień.

— Co zrobił? — Anna pochyliła się do przodu, nie mogąc ukryć ciekawości.

Katarzyna głęboko westchnęła, zbierając myśli, i zaczęła opowiadać. Anna słuchała, wstrzymując oddech, nie wierząc własnym uszom.

Katarzyna zawsze wyobrażała sobie miłość jak sceny z romantycznego filmu: bukiety kwiatów, płomienne wyznania, gotowość do poświęceń dla ukochanego. Widziała siebie jako bohaterkę, której życie to nieustanna uczuciowa uczta. Te obrazy, podsycane filmami i książkami, stały się dla niej jedynym scenariuszem miłości.

Ale życie okazało się dużo bardziej skomplikowane. Młoda Katarzyna, pełna złudzeń, uczyła się miłości na własnych błędach, zakochując się i odchodząc. Jej teatralność, głęboko zakorzeniona w duszy, nadawała każdemu związkowi dramatyczny posmak.

Pierwszemu mężczyźnie poświęciła cztery lata. Miała zaledwie osiemnaście lat, gdy się poznali. Naiwna, zakochana, po raz pierwszy znalazła się u boku mężczyzny i uczyła się budować relację. ale jej gorące uczucia rozbiły się o jego chłód. Mieli różne wyobrażenia o miłości, a bliskości, której tak pragnęła Katarzyna, nigdy nie było.

Postanowiła odejść, ale nie byle jak — potrzebowała pięknego finału, jak w kinie. Oświadczyła, iż pilnie musi wyjechać nad morze, sama, „aby się zastanowić”. Nie sprzeciwiał się, bo nie mieszkali razem, tylko się spotykali.

Na dworcu żegnał ją, nieświadomy jej planu. Na minutę przed odjazdem pociągu Katarzyna, stojąc w przedziale, wyrzuciła z siebie:

— Odchodzę od ciebie.

— Jak? Dlaczego? — zaskoczył się.

— Tak będzie lepiej — rzuciła i zniknęła w wagonie.

Pociąg ruszył. Pobiegł za nim, krzycząc:

— Katarzyna! Kocham cię! Wyjdź za mnie!

Wyjrzała i zimno odpowiedziała:

— Nigdy!

Tak, z kinematograficznym dramatem, skończyła się jej pierwsza miłość.

Rok później zaczęła nowy związek — z informatykiem Patrykiem. Był galant, jak bohater romansów: kwiaty, prezenty, wyjazdy. Przy nim Katarzyna czuła się bezpieczna, a spojrzenia przechodniów zdawały się pełne zazdrości. Patryk przedstawił ją rodzicom, zabierał na wakacje, obsypywał podarkami. Dwa lata wszystko zmierzało do ślubu, a Katarzyna już widziała się jako jego żona.

Ale pewnego dnia Patryk oznajmił, iż został przeniesiony do innego miasta. I dodał, marzycielsko się uśmiechając:

— Wyobraź sobie, pobierzemy się, będziesz czekała na mnie w domu z dziećmi, gotowała mój ulubiony żurek…

Katarzynę przeszedł dreszcz. Wizja rodzinnej rutyny, którą nakreślił, była daleka od jej marzeń o wiecznej romantydze.

— To mało prawdopodobne — odcięła się ostro. — Nie cierpię żurku.

Odwróciła się i prawie pobiegła, wyobrażając sobie, jak jej szal powiewa na wietrze, a Patryk patrzy za nią ze złamanym sercem.

Później Katarzyna miała wielu adoratorów, ale nikt nie został na dłużej, aż poznała Michała. Ich romans gwałtownie przerodził się we wspólne życie. Urodził im się syn, i Katarzyna była pewna, iż chce zostać jego żoną. Michał był niezawodny, dbał o nią i syna, ale romantyzmu było w nim jak na lekarstwo.

Katarzyna czekała na oświadczyny, ale lata mijały, a Michał się nie śpieszył. Pięć lat razem, syn rósł, a pierścionka na palcu wciąż brakowało. Wewnątrz Katarzyny narastała irytacja. Zmieniła się — z romantycznej dziewczyny stała się kobietą gotową walczyć o swoje marzenia.

Próbowała wszystkiego: była czuła, manipulowała, prowokowała — byleby Michał zrozumiał, jak istotny jest dla niej ślub. ale on jakby nie zauważał jej podpowiedzi. W pewnym momencie Katarzyna spojrzała na swoje życie inaczej: Michał jej nie docenia, nie szanuje, tylko udaje, iż kocha. Prawdziwa miłość powinna być intensywna, namiętna, a on choćby nie prosi jej za żonę!

Uraza przerodziła się w chęć zemsty. Nie chciała odejść byle jak, ale tak, by on poczuł jej ból. Postanowiła, iż jej zemsta będzie zimna i przemyślana.

Okazja nadeszła po pięciu latach. Michał niespodziewanie zaprosił ją do restauracji.

— Po co? — spytała Katarzyna, choć serce podskoczyło jej z przeczuciem.

— Chcę porozmawiać — wymijająco odparł.

— Dobrze — zgodziła się, w środku triumfując.

W restauracji wszystko było jak w jej snach: kwiaty, zaciszny stolik, przyciemnione światło. Po pierwszym kieliszku wina Michał zaczął:

— Katarzyna, jesteśmy razem tyle lat. Mamy syna, ma już pięć lat. Czas zalegalizować nasz związek.

Milczała, patrząc mu w oczy. Kontynuował:

— Poza tym, dostałem propozycję pracy za granicą. Ale biorą tam tylko żonatych. Z rodziną.

— Żonatych? — Katarzyna prychnęła. — Tobie to na rękę? A mnie?

— Co? — Michał się zagubił. Spodziewał się, iż będzie promieniać ze szczęścia.

— Mnie to na rękę? — jej głos stał się lodowaty. — Mnie to obiektyw. Nie wyjdę za ciebie.

Zapadła ciężka cisza.

— Wyjaśnij — wydusił Michał.

— Nie zrozumiałeś przez dziesięć lat, nie zrozumiesz i teraz — odparła, wstKatarzyna odwróciła się i wyszła, nie oglądając się za siebie, choć serce krwawiło z tęsknoty za tym, co zniszczyła własnymi rękami.

Idź do oryginalnego materiału