"Cicha usługa u fryzjera". Nowy trend w salonach zachwycił Polki. "Brzmi jak marzenie"

kobieta.gazeta.pl 2 godzin temu
Dla wielu osób wizyta u fryzjera to moment na relaks, a nie rozmowy o wszystkim i o niczym. W Szwecji znaleziono na to wyjątkowo eleganckie rozwiązanie. Możesz poprosić o tystbehandling. Co to za usługa?
Zapisując się na jedną z usług beauty, czy to fryzjer, kosmetyczka, stylistka paznokci czy też rzęs, część z nas liczy przede wszystkim na chwilę relaksu. Tymczasem rzeczywistość bywa nieco inna. Zaraz po zajęciu miejsca w fotelu zaczyna się rozmowa. Zwykle dotyczy pracy, życia i pogody. Dla osób rozmownych to przyjemne urozmaicenie czasu. Jednak dla introwertyków i tych, którzy przyszli po prosto odpocząć, może być to źródło stresu i emocjonalnego zmęczenia.

REKLAMA







Zobacz wideo



Pomysł cichych usług budzi zainteresowanie. Na czym polega?
Choć rozmowa sama w sobie jest czymś zupełnie ludzkim, to istnieje różnica między tą sensowną, którą prowadzimy z własnej chęci, a nie z poczucia obowiązku. Gdy usługodawca próbuje zagadać "bo tak wypada", a my marzymy o chwili ciszy, wizyta w mig traci swój odprężający charakter. Jak ujawnia Julia, działająca w sieci jako @svenskamedjulia w Szwecji pojawiła się opcja skorzystania z tystbehandling, czyli cichego zabiegu np. u fryzjera. - Rezerwujesz wizytę u fryzjera i zaznaczasz, iż chcesz spokój. Zero gadki o niczym, zero pytania o pracę, wakacje, pogodę. Idealne rozwiązanie dla introwertyków - wyjaśniła w jednym z ostatnich filmów opublikowanych na Instagramie.


Czy w Polsce taka usługa miałaby sens? Coraz więcej osób zaznaczyłoby w rezerwacji opcję "cisza"
Postanowiłyśmy zapytać o opinie koleżanki z redakcji. Okazało się, iż wszystkie z entuzjazmem przyjęłyby ten pomysł. Przyznały również, iż chętnie skorzystałyby z takiej usługi, gdyby została wdrożona w naszym kraju.
Tak! Mnie takie small talki męczą okrutnie z obcymi ludźmi. Wolałabym posłuchać sobie muzyki czy pogrzebać na telefonie bez stresu, iż TAK NIE WYPADA.






- przyznała Karolina.
Ja chodzę do fryzjerki w rodzinnym mieście i ona zna moją mamę, więc zamienię z nią dwa, trzy zdania, ale nie zagaduje mnie jakoś co chwilę, co bardzo sobie cenię. Jednak jak wcześniej chodziłam na paznokcie...o jeny. Pani robiła je ładnie i w spoko cenie, ale buzia jej się nie zamykała. Opowiadała o swojej rodzinie, a ja czułam się mega niekomfortowo i patrzyłam na zegarek, kiedy koniec.
- opowiadała Anna.



Brzmi jak marzenie. Nienawidzę small talku w taksówkach, u fryzjera czy kosmetyczki. Idę tam, żeby się zrelaksować, a ciągłe podtrzymywanie rozmowy jest dla mnie zwyczajnie męczące.
- podsumowała Beata.
Idź do oryginalnego materiału