Cicha rozprawa rozwodowa

newsempire24.com 5 dni temu

– Halina, oszalałaś?! – krzyczała do telefonu Kinga. – Jak to, rozwiodłaś się w tajemnicy? Czemu nic nie powiedziałaś?

– Cicho bądź – odsunęła słuchawkę od ucha i spojrzała na drzwi kuchenne. – Dzieci są w domu.

– Jakie dzieci? Przecież mają już ponad trzydzieści lat! Hala, zdajesz sobie sprawę, co robisz? Dwadzieścia osiem lat małżeństwa, i nagle – rozwód!

– Kinga, nie krzycz, proszę. I tak jest mi ciężko.

– A dlaczego milczałaś? Jesteśmy przyjaciółkami od studiów! Mogłam ci pomóc, wesprzeć…

Halina przycisnęła słuchawkę do piersi i zamknęła oczy. Boże, jakże zmęczona była tymi rozmowami. Najpierw dzwoniła Kasia z pracy, potem ciocia Hela, a teraz Kinga. Jakby wszyscy tylko czekali, by mieć powód do plotek.

– Halina, jesteś tam? – dobiegło z telefonu.

– Jestem, jestem – przytknęła go z powrotem do ucha. – Po prostu nie chcę o tym mówić.

– Jak to nie chcesz? To przecież wydarzenie! Jesteś pierwszą z naszego grona, która się rozwiódł. Powiedz chociaż coś. Zdradzał cię?

– Nie, nie zdradzał.

– Pił?

– Też nie.

– To co? Halina, no powiedz!

Westchnęła ciężko. Jak wytłumaczyć Kindze, iż po prostu była zmęczona? Zmęczona szarą codziennością, tymi samymi rozmowami, uczuciem, iż żyje nie swoim życiem?

– Zmęczyłam się, Kinga. Rozumiesz?

– Czym się zmęczyłaś? Marek to dobry facet, nie pije, nie bije, zarabia porządnie.

– Właśnie. Dobry facet. Tylko nie mój.

– Co ty pleciesz? Jak to nie twój? Przecież przeżyliście razem dwadzieścia osiem lat!

W przedpokoju rozległ się szelest. Halina pospiesznie pożegnała się z przyjaciółką i odłożyła słuchawkę. Do kuchni weszła córka, Krysia, z torbą zakupów.

– Mamo, cześć – postawiła torbę na stole i przyjrzała się matce. – Dlaczego jesteś taka blada?

– Tak jakoś, głowa mnie boli.

– Znowu Kinga dzwoniła? Słyszałam, jak się tłumaczyłaś.

Halina skinęła głową. Krysia wysypała zakupy i zaczęła je rozpakowywać.

– Mamo, a nie żałujesz? – spytała córka, nie odwracając się.

– Czego?

– No, iż rozwiodłaś się z tatą.

Spojrzała na Krysię. Córka była do niej bardzo podobna – te same ciemne włosy, szare oczy. Tylko w jej wzroku była pewność siebie, której Halinie zawsze brakowało.

– Nie wiem, Krysieńko. Jeszcze nie wiem.

– A tata żałuje?

– Nie rozmawialiśmy o tym.

Krysia odwróciła się do matki.

– Mamo, mogę cię o coś zapytać?

– Tak, oczywiście.

– Naprawdę nigdy nie kochałaś taty?

Halina zastygła z kubkiem w dłoni. Skąd córka to wyciągnęła?

– Dlaczego tak myślisz?

– Przecież obserwowałam was całe życie. Nigdy się nie przytulaliście, nie całowaliście. choćby za ręce nie trzymaliście. Jakbyście byli lokatorami tej samej klitki.

– Krysiu, nie mów tak. Tata to dobry człowiek.

– Dobry, to prawda. Ale ty go nie kochałaś. I on ciebie chyba też.

Postawiła kubek na stole. Córka miała rację. Nigdy nie kochała Marka. Wyszła za niego, bo wypadało, bo wszystkie koleżanki już były zamężne, bo rodzice nalegali.

– Mamo, a kogo ty kochałaś? – ciszej spytała Krysia.

– Po co ci to wiedzieć?

– Po prostu jestem ciekawa. Każdy powinien w życiu kochać.

Halina odwróciła się do okna. Oczywiście, była miłość. Jakżeby inaczej? Jurek z sąsiedniego bloku, student medycyny. Przystojny, mądry, marzyciel. Spotykali się w sekrecie, bo rodzice Haliny uważali go za niewłaściwą partię.

– Lekarz to nie zawód, a powołanie – mawiał Jurek. – Będę ratować ludzi.

– A ja tobie pomogę – odpowiadała Halina.

Ale rodzice nalegali na małżeństwo z Markiem. Stabilność, mieszkanie, porządna rodzina. A Jurek wyjechał na praktykę do małego miasteczka na północy. Pisał listy, dzwonił, choćby przyjeżdżał kilka razy. Ale Halina już była mężatką, już spodziewała się pierwszego dziecka.

– Mamo, płaczesz? – zaniepokoiła się Krysia.

– Nie, co ty. Oczy mnie tylko pieką.

Córka objęła ją za ramiona.

– Wiesz, mamo, rozumiem cię. Lepiej być samotną, niż nieszczęśliwą w związku.

– Tak sądzisz?

– Oczywiście. Patrz, jaka się stałaś po rozwodzie. Schudłaś, ścięłaś włosy, kupiłaś nowe ubrania. Jakbyś ożyła.

Spojrzała na swoje odbicie w szybie. Rzeczywiście, zmieniła się. Wcześniej chodziła w tych samych szarych bluzkach, włosy zbierała w koczek. Teraz pozwoliła sobie na kolory, zrobiła modną fryzurę.

– A Bartek jak zareagował? – spytała Krysia.

– Nie najlepiej. Powiedział, iż jestem egoistką, iż zniszczyłam rodzinę.

– Oj, daj spokój. Bartuś zawsze był tatusiowym synem. Ale z czasem zrozumie.

Halina skinęła głową. Syn faktycznie był bardziej związany z ojcem. Chodzili razem na ryby, naprawiali samochód, oglądali mecze. A córka zawsze trzymała się matki.

– Mamo, a nie myślałaś znowu wyjść za mąż? – spytała Krysia, stawiając czajnik na kuchence.

– Krysiu, mam pięćdziesiąt trzy lata. Jakie małżeństwo?

– No i co? Ciocia Basia wyszła za mąż, jak miała pięćdziesiąt pięć. I jest szczęśliwa.

– Ciocia Basia to wyjątek.

– Dlaczego wyjątek? Mamo, jesteś piękną kobietą. I teraz w dodatku wolną.

Wolna. Słowo, którego bała się wypowiedzieć na głos. Wolna od obowiązku przygotowywania Markowi śniadania o siódmej rano. Wolna od jego skarpet porozrzucanych po sypialni. Wolna od wiecznych rozmów o pracy, o piłce, o tym, iż sąsiedzi kupili nowe auto.

Ale wraz z wolnością przyszła też samotność. Wieczorami siedziała sama przed telewizorem, nie miała do kogo się poskarżyć na zmęczenie, z kim podzielić radością.

– Krysiu, a nie uważasz, iż postąpiłam źle?Halina uśmiechnęła się przez łzy i powiedziała do słuchawki: “Jurku, to ty przez te wszystkie lata wciąż nosisz ten sam głos, który pamiętam z młodości”.

Idź do oryginalnego materiału