**Dziennik**
Rano zadzwoniła teściowa, Marzena Pawłowska. Dzień dobry, kochanie usłyszałam w słuchawce i od razu wiedziałam, iż ten dzień już nie będzie dobry. Zawsze, gdy dzwoni, ma na celu zepsucie mi humoru. Nigdy się nie lubiłyśmy wzajemnie. Nie dlatego, iż jestem złą osobą, ale dlatego, iż zostałam żoną jej starszego syna, Krzysztofa, którego nie cierpiała od zawsze.
Mam dla ciebie świetną wiadomość powiedziała z przekąsem. Moja teściowa, Irena Leszczyńska, od dziś będzie mieszkać z wami. Trzeba odpracować tę niezasłużoną mieszkanie. Westchnęłam z ulgą. To wcale nie była zła wiadomość Marzena potrafiła wymyślać znacznie gorsze rzeczy.
Na początku nie rozumiałam, dlaczego mnie nienawidzi, aż Krzysztof wyjaśnił mi całą historię. Był najstarszym z trójki dzieci Marzeny. Urodziła go, zanim wyszła za mąż jeszcze w panieństwie i wstydziła się jego obecności w swoim życiu. Mimo to, jako młoda, atrakcyjna kobieta z trzyletnim synem, zdołała uwieść zamożnego wdowca, Jacka Nowaka. W małżeństwie urodziła jeszcze dwójkę dzieci chłopca i dziewczynkę.
Jacek był zaradnym człowiekiem, który w latach 80. założył spółdzielnię, przetrwał burzliwe lata 90. i w latach 2000. rozwijal biznes. Traktował wszystkie dzieci jednakowo kupował im tyle samo zabawek, ubrań, jedzenia. Również rózgą mógł sprawiedliwie obdzielić każde, gdy zaszła potrzeba.
Ale Marzena zawsze faworyzowała młodszych. Często szeptała Krzysztofowi: Po co cię urodziłam, czarnuchu? Cały w tego nieudacznika ojca. Jak wrona wśród gołębi. choćby nie wiadomo, co zawinił ten biedny chłopiec. Przecież to on pomógł matce zdobyć męża. Jacek zauważył go kiedyś, płaczącego w parku po kolejnej awanturze, podszedł go pocieszyć i tak poznał Marzenę.
Jako wuj i ojciec był wspaniały rozpieszczał żonę, nie żałował pieniędzy na dzieci. Dla Krzysztofa zawsze miał czas i nigdy nie traktował go jak intruza. Za to młodsze rodzeństwo, podpuszczane przez matkę, ciągle mu dokuczało: Ty nam nie jesteś nikim, nasz tata cię tylko żywi! słyszał podczas kłótni. Siostra Alicja i brat Bartek ciągle podkreślali swoją wyższość.
Wiesz, czasem myślę, iż wujek Jacek to jedyna osoba w tej rodzinie, która mnie kocha wyznał mi Krzysztof na początku naszego małżeństwa. Wtedy zrozumiałam, iż lepiej trzymać się od teściowej z daleka.
Pamiętam, jak skrzywiła się na mój widok, gdy się poznaliśmy. O Boże, jaka narzeczona. Ale czego się spodziewać po tym durniu? syknęła. Róbcie, co chcecie, ja was na próg nie wpuszczę.
I tak żyliśmy najpierw w kącie, potem w wynajmowanym mieszkaniu. Nie prosiliśmy o pomoc, nie nachodziliśmy ich. Może nie żyliśmy bogato, ale byliśmy wolni. Jedyny, kto nas odwiedzał, był wujek Jacek. Namawiał nas na dzieci, żartował, iż tęskni za śmiechem maluchów.
Rok po ślubie odszedł. Pogrzeb, stypa Krzysztof pogrążył się w żałobie, jakby stracił własnego ojca. Gdy w kancelarii notarialnej odczytywano testament, zebrała się cała rodzina. Alicja i Bartek patrzyli na spóźnionego Krzysztofa z niechęcią. A ten po co tu jest? syczeli.
Ale Krzysztof choćby na nich nie spojrzał skoro został zaproszony oficjalnie, miał tam prawo być. Adwokat odczytał dokument: Jacek zapisał willę ukochanej żonie Marzenie, a każde z dzieci (w tym Krzysztof) dostało duże mieszkanie. Gdy Alicja i Bartek zrozumieli, iż ich przyrodni brat dostał tyle samo, wybuchła awantura.
Kim on jest?! wrzeszczała Alicja, wytykając go palcem. To obcy! Po co mu nieruchomość?! rzucała się po pokoju jak opętana. Bartek podszedł do adwokata: Ile mu zapłacił? Da się to unieważnić?
Ale prawnik gwałtownie ochłodził ich zapał: Darowizna jest nieodwołalna. Za pół roku odczytamy testament dotyczący firmy może wtedy spróbujecie go podważyć.
Dostaliśmy własne mieszkanie. Byliśmy szczęśliwi. Teraz mogliśmy spełnić prośbę wujka pomyśleć o dzieciach. Krzysztofa bolały złośliwości rodzeństwa, ale po 30 latach życia przywykł. Dziwiło go tylko milczenie matki. A dziś wisienka na torcie Marzena kazała nam zabrać jej teściową, Irenę Leszczyńską.
Krzysztof natychmiast oddzwonił. Zabierz tę staruchę z mojego domu! wrzeszczała matka. Całe życie ją znosiłam, a teraz mam jej pieluchy zmieniać?
Zrobiło mu się żal babci. Wło