Chciałabym tego nie wiedzieć. „Moja dziewczyna jest dziewczyną mojego przyjaciela” Patryka Różyckiego w Polana Institute

magazynszum.pl 3 dni temu

Wystawa obrazów Patryka Różyckiego zaczyna się już w korytarzu galerii Polana Institute. Na ścianie między obrazami artysta wymalował tytuł Moja dziewczyna jest dziewczyną mojego przyjaciela. Opowieść o relacji Martyny, Patryka i Michała, rozłożona na 51 mniejszych i większych płócien, rozgrywa się w przestrzeniach publicznych i prywatnych: w kawiarniach, galeriach sztuki, hotelach, kuchniach i sypialniach. Jedna z większych prac przedstawia naturalnej wielkości parę, leżącą nago na przykrytej kolorowym kocem kanapie. Scena jest spokojna, pełna satysfakcji i ciepła. Łagodne światło wpada przez firanki. Z tytułu dowiadujemy się, iż osoby na obrazie odpoczywają po odbytym stosunku. Historia sztuki przyzwyczaiła nas do widoku nagich Wenus i odalisek, które leżą na tapczanach. Ich uprzedmiotowione ciała i wyzywające spojrzenia uwodzą widza. Różycki odwraca ten kod. Wtopieni w kanapę zakochani istnieją tylko dla siebie, nie pozują i pewnie nie myślą o niczym.

Na ścianie obok – nie widać jej od razu po wejściu do sali wystawienniczej – wisi seria mniejszych płócien. Wszystkie są namalowane w sposób rozedrgany, szkicowy. Są niemal brzydkie. W bezpośredni sposób ilustrują stosunki seksualne pary, która leży na kanapie. Artysta maluje zbliżenia na ich twarze, intymne części ciała. Na jednym widnieje cipka i wielki członek umazany krwią.

Napięcie między tym, jak ukazywana jest erotyka na sąsiadujących ścianach, jest dosyć zabawne. Pierwszy obraz to wyidealizowany moment postorgazmicznej bliskości. Mniejsze prace to krindżowa swoboda i nieznośność seksu. Kojarzy mi się to z tym neurotycznym momentem, w którym podczas stosunku zaczynamy zastanawiać się, jak wyglądamy. Lepiej tego nie robić, bo zwykle wyglądamy komicznie. Nasze twarze są wykrzywione, patrzymy w przestrzeń, mamy włosy w buzi. Gdyby o tym była ta wystawa, mogłaby mi się podobać.

Patryk Różycki, „Moja dziewczyna jest dziewczyną mojego przyjaciela”, dzięki uprzejmości artysty i Polana Institute, fot. Ola Tuz
Obrazów na Instagramie Różyckiego są setki. Jest w tym coś niewygodnego i kompulsywnego: Różycki nie chce przestać pisać i malować, a widzowie nie mogą przestać czytać i oglądać.

Różycki od dawna maluje sceny ze swojego życia. Przedstawia relacje z rodziną i bliskimi, czas dorastania, odkrywania swojej seksualności, wykluczenie ekonomiczne, małomiasteczkowe pochodzenie, przeprowadzkę do stolicy i doświadczenia w środowisku artystycznym. Jego twórczość można nazwać klasową i seksualną autofikcją. W 2023 roku Polana Institute, która reprezentuje malarza, zorganizowała wystawę Syn maluje nasze życie, poświęconą wydarzeniom z jego życia rodzinnego. Na obrazach pochodzący z Koła Różycki przeżywa tragiczną śmierć dwójki rodzeństwa, chorobę ojca i klasowe kompleksy. Później, w 2024 roku, w Sklepie Galerii Karowej odbyła się wystawa Moje pierwsze w życiu… o seksualności, dotycząca erotycznego dojrzewania artysty. Różycki malował swoje nagie ciało, sceny seksualnych i emocjonalnych uniesień, ilustracje kompleksów, ale też nastoletnie fantazje.

Twórczość Różyckiego ma wielu fanów. W 2023 roku artysta został nominowany do Paszportu „Polityki”. Chwalony jest za pamiętnikarską szczerość, przełamywanie tabu i wrażliwość emocjonalną, która wywraca na nice toksyczną męskość. Karolina Plinta na łamach „Szumu” zasugerowała, iż jego postawa jest progresywna i stanowi przykład nowoczesnej męskości. Artysta prezentuje upolityczniony stosunek do tożsamości. Płeć, pochodzenie, wykształcenie, a teraz relacje romantyczne są polem emancypacji artysty, ale też widzów. Przez osobisty ton łatwo jest im się utożsamić z problemami, które przedstawia malarz.

1
Krytyka 31.05.2024

Męskość: nowe otwarcie. Patryk Różycki w Sklepie Galerii Karowa

Karolina Plinta

Każdej pracy Różyckiego towarzyszy rozbudowany tytuł oraz opis skupiający się na danym wydarzeniu i towarzyszących mu emocjach. Obrazy i teksty często lądują na profilu artysty na Instagramie. Forma ta, oparta na krótkich, prostych, emocjonalnych opisach i treści dotyczącej życia osobistego na poły publicznej osoby, jest clickbaitowa i dostosowana do emocjonalności mediów społecznościowych. Obrazów na Instagramie Różyckiego są setki. Jest w tym coś niewygodnego i kompulsywnego: Różycki nie chce przestać pisać i malować, a widzowie nie mogą przestać czytać i oglądać.

Podobna formuła wykorzystana jest na wystawie Moja dziewczyna… Dotyczy to jednak nie tylko artysty, ale też jego dziewczyny Martyny i jej chłopaka, a przyjaciela Patryka, Michała. Cała trójka mieszka razem i tworzy niemonogamiczną relację. W broszurze znajdziemy tekst kuratorski oraz opis niemal każdego obrazu z wystawy. Teksty są bardzo proste i napisane w pierwszej osobie, czasem z błędami i powtórzeniami. Różycki nie stara się o formę inną niż mowa potoczna. Początek związku opisuje w ten sposób:

Nie mogłem zdecydować się na wejście w relację z Martyną. Pod koniec września postanowiłem zakończyć nasz romans, który trwał od lutego, a później, po powrocie z Norwegii, pod koniec listopada, odbyliśmy długą rozmowę. Jeszcze przez tydzień szukałem w sobie siły na tę relację, ale ponownie jej nie znalazłem. I nagle w nocy z 7 na 8 grudnia pomyślałem, iż to nie do zniesienia, iż nie chcę, by Martyna stała mi się daleka. Chcę być blisko niej, może jednak nasza relacja ma sens. Zapytałem o zdanie Michała. Poprosił jedynie, żebym dobrze to przemyślał, bo nie chce psuć naszych relacji, iż mu na mnie zależy. Jakiś czas później zaprosiłem do siebie Martynę. Już w łóżku powiedziałem, iż chcę spróbować z nią być, iż jestem pewien. Tak to się zaczęło.

Jeden z obrazów, do którego odnosi się ten opis, to Całujemy się i zaczynamy uprawiać seks. Już jako para (2024). Przedstawia dwie nagie postaci leżące jedna na drugiej, zwrócone ku sobie twarzami. Mają otwarte oczy i wysunięte języki, jakby chciały się nimi zetknąć. Nie ma w nich nic seksownego czy atrakcyjnego – nie performują dla widzów, są raczej „nakryci” w momencie dziwnej intymności.

Patryk Różycki, „Moja dziewczyna jest dziewczyną mojego przyjaciela”, dzięki uprzejmości artysty i Polana Institute, fot. Ola Tuz
Patryk Różycki, „Moja dziewczyna jest dziewczyną mojego przyjaciela”, dzięki uprzejmości artysty i Polana Institute, fot. Ola Tuz
Patryk Różycki, „Moja dziewczyna jest dziewczyną mojego przyjaciela”, dzięki uprzejmości artysty i Polana Institute, fot. Ola Tuz
W większości teksty i obrazy u Różyckiego nie są ani ładne, ani realistyczne, ale „autentyczne” w swojej emocjonalności. Mają dać widzowi poczucie, iż obcuje ze szczerym, ludzkim materiałem, a nie artystycznym estetyzowaniem.

Obraz, podobnie jak towarzyszący mu tekst, jest niedopracowany i prosty. Wygląda, jakby został namalowany przez dziecko, które dopiero uczy się proporcji. Trudno doszukiwać się w nim podobieństwa do osób, które przedstawiają. Martyna jest brunetką, a Patryk blondynem, ale nie wyglądają jak oni. Również osoba na obrazie Martyna zamykająca drzwi do mojego pokoju. Chwilę później zaczęliśmy być ze sobą (2024) nie tylko nie przypomina dziewczyny Różyckiego, ale wygląda wręcz dziwnie i nijako. Tak jakby w akcie portretowania nie było żadnej formalnej intencji poza tym, żeby stworzyć kontent do narracji, jaką snuje malarz. Innym razem szkicowość i ekspresyjne pociągnięcia pędzla wydają się działać lepiej. Na Lubię się z tobą całować i mogę to robić godzinami. ‘Ja też’! (2025) parze udaje się zetknąć ustami – pośpiech w malowaniu zdaje się uzasadniony. Martyna w basenie na wycieczce niespodziance w Piwnicznej Zdrój to udany, utrzymany w szarościach, błękitach i brązach portret z tłustą fakturą. Jest w nim coś lekkiego i nieoczekiwanego. Portretowana wygląda jakby była na gwałtownie ulepiona z plasteliny. Podoba mi się też Martyna i Wenus z Willendorfu w Muzeum Historii Naturalnej w Wiedniu (2025), gdzie duża uwaga poświęcona jest twarzy dziewczyny Różyckiego, obok której znajduje się luźno namalowane jedno z najstarszych przedstawień kobiecej sylwetki w historii naszej cywilizacji.

Uproszczenia i nie silenie się na technikę są celowe. We wcześniejszych pracach artysty obrazy stanowiły rodzaj komiksowej ilustracji do tekstów i tak jest też na tej wystawie; chociaż zdarzają się wyjątki. Obraz Leżeliśmy na kanapie w moim pokoju i odpoczywaliśmy po seksie (2025), który przywoływałam na początku, jest łagodny, senny i bardziej dopracowany. W większości jednak zarówno teksty, jak i obrazy u Różyckiego nie są ani ładne, ani realistyczne, ale „autentyczne” w swojej emocjonalności. Mają dać widzowi poczucie, iż obcuje ze szczerym, ludzkim materiałem, a nie artystycznym estetyzowaniem. Jak się okazuje, a do czego jeszcze wrócę, jest to szersza artystyczna strategia twórcy.

1
Krytyka 12.03.2021

Wycieczka przez głębokie gardło serca. „Ciotka Kena” w lokal_30

Aleksy Wójtowicz

Moja dziewczyna… dotyczy zakochania, nawigowania nienormatywnej relacji zarówno na polu publicznym jak i prywatnym. Na tej wystawie są pewne rzeczy, o których chciałabym nie wiedzieć. Skracanie dystansu, które praktykuje malarz, nie przemawia do mnie i nie chodzi tu o zakres tematyki. Czerwony obraz, na którym widnieją dwuskrzydłowe, przymknięte drzwi, przez które sączy się światło, mógłby być ciekawy, gdyby nie tytuł i opis: Wracałem do pokoju, który znajduje się obok pokoju Martyny, zerknąłem na zamknięte drzwi, za którymi spędzała czas z Michałem. Byłem zazdrosny i zestresowany (2025).

Po tym jak Martyna urządziła sobie pokój, zaczęła spędzać w nim więcej nocy ze mną i z Michałem. Trochę się bałem, bo nie chciałem słyszeć jakichś odgłosów zza ściany, nasze pokoje sąsiadują. Martyna ze względu na mnie jakiś czas nie spędzała nocy z Michałem w swoim pokoju, ale w końcu zaczęła. Wiele razy, kiedy przechodziłem korytarzem do kuchni albo łazienki, patrzyłem na zamknięte drzwi i wyobrażałem sobie, co może się za nimi dziać. Czasami nasłuchiwałem zamykania i otwierania drzwi. W końcu moje emocje zbladły, aż przestałem się tym przejmować.

Zazdrość, miłość, ciekawość, brak poczucia bezpieczeństwa to emocje, które moglibyśmy wyczytać i wyobrazić sobie patrząc na te płonące drzwi na wystawie o miłości trójki osób i bez zbędnego opisu. Obraz sam w sobie jest swego rodzaju przełamaniem: pytaniem o to, czy relacje są na zawsze oraz czy ci, których kochamy, są dla nas całkowicie dostępni. Tymczasem tekst opowiadający o emocjach artysty wydaje mi się infantylny i nadmiarowy. Czasem lepiej powiedzieć mniej.

Patryk Różycki, „Moja dziewczyna jest dziewczyną mojego przyjaciela”, dzięki uprzejmości artysty i Polana Institute, fot. Ola Tuz
Emocjonalna i seksualna wiwisekcja, za którą chwalony jest Różycki i w której upatruje się potencjału emancypacyjnego, mnie wydaje się masturbacyjna.

Podobne odczucia mam w odniesieniu do wielu innych prac na tej wystawie, w tym tych dotyczących życia erotycznego. Nie przeszkadza mi seksualna tematyka obrazów i uważam, iż są przypadki, kiedy jest ona uzasadniona. Praca Uprawialiśmy seks, kiedy miała okres, z jej cipki wyjąłem penisa umazanego krwią (2025), o którym wspominałam we wstępie, nawiązuje do twórczości samej zainteresowanej, Martyny Baranowicz, która, generalizując, często maluje obrazy o menstruacji. Z jednej strony jest to wielowarstwowe nawiązanie rozgrywające się na osi publiczne-prywatne w życiu artystów. Z drugiej, chyba nie ma bardziej żenującej kliszy niż malarz-mężczyzna malujący własnego penisa. Obrazy Czasami w trakcie seksu wysuwa swój mały języczek. Przypomina pieska. Wtedy wiem, iż jest bardzo podniecona (2025); Chciałem, żeby usiadła mi dupą na twarzy, żebym mógł ją lizać i jednocześnie dotykać piersi (2025); Lubię lizać jej uda, w ogóle jej ciało (2025); Zamykam dłonią jej usta, tak jak lubi (2025); i wreszcie Schodzę niżej, bardzo powoli, jestem już blisko miejsca, które jest bardzo wrażliwe na mój język, ale jeszcze chwilę liżę twój brzuch (2025) – przedstawiają stosunek artysty i jego partnerki. Towarzyszy im opis:

Lubię nasz seks i to, jak jesteśmy w niego wciągnięci. Wcześniej myślałem, iż nie lubię seksu, wystarczała mi masturbacja. Nie wiem nawet, czy kiedykolwiek marzyłem o odkrywaniu seksualności z drugą osobą. Bywały chwile, kiedy myślałem, iż jestem aseksualny. Martyna pomaga mi wyzwolić sferę, która długo pozostawiała ukryta, niezaopiekowana. Przy niej czuję się jak dzikie zwierzę, które pragnie drugiej osoby tak bardzo, iż nic nie jest w stanie go powstrzymać. Chcę lizać jej ciało, wydaję z siebie mnóstwo niezrozumiałych dźwięków: warczenie, hukanie, odgłosy dziwnego silnika, fantastycznego potwora, który burzy miasta. Jeszcze bardziej polubiłem moją męskość performowaną w seksie i jestem szczęśliwy, iż mogę jej doświadczać z ukochaną osobą. [sic! – WW]

1
Rozmowy 08.11.2024

Zaimki: on, jego. Rozmowa z Patrykiem Różyckim i Patrycją Wieczorkiewicz

Karolina Plinta

Całe to zestawienie jest naiwne, trochę jak wyznanie osoby, która odkryła seks i musi podzielić się tym z innymi. Oglądając wystawę w Polana Institute czułam się, jakby ktoś mało mi znajomy przysiadł się na imprezie i ze szczegółami zaczął snuć historie o sobie. Można powiedzieć, iż jest to odważne i zasługuje na podziw – lub iż jest męczące i niepotrzebne. W pracach Różyckiego stosunkowo mało jest przestrzeni na to, co w sztuce najlepsze: pytanie, dialog z widzem, jakąś niewiadomą, otwarty wątek. Opisy i nacisk na jednostkowy, osobisty kontekst ogranicza ich potencjał i paradoksalnie je spłyca. Ta kompulsywna potrzeba relacjonowania wskazuje na fetysz ekshibicjonistyczny (w którym, chcąc nie chcąc, uczestniczymy) pod przykrywką jakiejś politycznej misji. Emocjonalna i seksualna wiwisekcja, za którą chwalony jest Różycki i w której upatruje się potencjału emancypacyjnego, mnie wydaje się masturbacyjna. Oczywiście, każda sztuka służy sublimacji popędów, a artyści i artystki to nierzadko osoby narcystyczne, z wybujałym ego. Przy tym jednak czasem zdarza im się zrobić dobre prace. W przypadku Różyckiego, potencjał jest duży: malarz jest wrażliwy, wydaje się inteligentny, ma ogrom doświadczeń życiowych i umiejętności artystycznych.

Patryk Różycki, „Moja dziewczyna jest dziewczyną mojego przyjaciela”, dzięki uprzejmości artysty i Polana Institute, fot. Ola Tuz
Patryk Różycki, „Moja dziewczyna jest dziewczyną mojego przyjaciela”, dzięki uprzejmości artysty i Polana Institute, fot. Ola Tuz
Patryk Różycki, „Moja dziewczyna jest dziewczyną mojego przyjaciela”, dzięki uprzejmości artysty i Polana Institute, fot. Ola Tuz

Co wynika z tego emocjonalnego wylewu? Czym się broni? Dlaczego to akurat tych opowieści mamy słuchać? Kiepskie teksty i obrazy o życiu seksualno-emocjonalnym malarza zostają sprzedane pod przykrywką refleksji o „odkrywaniu seksualności” i „męskości performowanej w seksie”. Dzięki tożsamościowej polityce obecnej w sztuce Różyckiego jego osobiste historie zyskują wymiar emancypacyjny. Przez to jej krytyka może zostać odebrana jako krytyka całej (nieuprzywilejowanej) klasy społecznej lub grupy (wrażliwych mężczyzn). Jest to, w mojej opinii, mankament takiej postawy artystycznej, ale też szerszy problem z tworzeniem sztuki zaangażowanej politycznie w oparciu o tzw. identity politics. Nie chodzi tylko o to, iż jest ona zamknięta na krytykę. Jest też mało skuteczna jako forma aktywizmu, ponieważ ignoruje złożoność tego, czym jest sztuka, w tym własnej relacji z kapitałem.

Tej relacji nie da się ominąć. Podczas oprowadzania po wystawie artysta wspomniał, iż model niemonogamicznej relacji nie byłby dla niego dostępny, gdyby nie awans klasowy i przeprowadzka do dużego miasta. Zwyczajnie powtarzałby schemat monogamicznej, heteronormatywnej relacji znany z domu rodzinnego. Nienormatywne związki często ukazane są jako bardziej progresywne w stosunku do monogamii. Faktycznie, czasem mogą takie być. Teoretyczka Adrienne Rich, popularyzatorka pojęcia kompulsywnej heteroseksualności, i filozofka feministyczna Monique Wittig postrzegały związki lesbijskie jako te najmniej produktywne pod względem reprodukcji kapitału przez rodzinę nuklearną. Tu jednak spotykamy się z sytuacją, w której bez obecności kapitału, bez awansu klasowego, bez przeprowadzki do Warszawy, bez udanej kariery artystycznej, niemonogamii by nie było.

Patryk Różycki, „Moja dziewczyna jest dziewczyną mojego przyjaciela”, dzięki uprzejmości artysty i Polana Institute, fot. Ola Tuz
Kiepskie teksty i obrazy o życiu seksualno-emocjonalnym malarza zostają sprzedane pod przykrywką refleksji o „odkrywaniu seksualności” i „męskości performowanej w seksie”. Przez co ich krytyka może zostać odebrana jako krytyka całej (nieuprzywilejowanej) klasy społecznej lub grupy (wrażliwych mężczyzn).

W wywiadzie dla „Wysokich Obcasów” udzielonym z okazji otwarcia wystawy Różycki przekonuje, iż jego sztuka jest zaangażowana i opowiada o prawdziwym życiu jego i jego rodziny, które zostało zapomniane przez wielkomiejski świat sztuki. Przybierając antyintelektualny ton, odżegnuje się od robienia „dobrej sztuki” na rzecz czegoś innego. Stawia swoje obrazy i teksty w kontrze do twórczości, której zrozumienie wymaga specjalistycznego wykształcenia; która, pozbawiona osobistego kontekstu, nie daje się łatwo przyswoić odbiorcy, a z drugiej strony jest „czystym estetyzowaniem” i dekoracją.

Ja natomiast sądzę, iż stuprocentowa szczerość jest w sztuce niemożliwa, ale równocześnie każda praca zawiera w sobie element „ja” twórcy, choćby jeżeli nie jest to wprost wyartykułowane. Efekt obcowania z dziełem sztuki wynika z dialektyki. Dekoracyjność, osobiste doświadczenia zarówno twórcy jak i widza, szerszy kontekst społeczno-polityczny oraz interpretacja przy pomocy specjalistycznych narzędzi historii sztuki lub kulturoznawstwa – to splot przyjemności i napięć, jakie serwuje nam dzieło sztuki. Szkicowość i bezpośredniość obecną w tekstach i obrazach Różyckiego można by opisać choćby jako „estetykę emocjonalnej szczerości”, co wydaje się sprzeczne, ale w sztuce jest możliwe. Krótko mówiąc: sztuka jest zawsze polityczna i dekoracyjna nie dlatego, iż artysta tak uznał, ale dlatego, iż istnieje w świecie. Co gorsza, jest to świat, w którym panuje demokracja liberalna, więc choćby najbardziej osobista historia może skończyć w domu jakiejś wielkomiejskiej kolekcjonerki lub kolekcjonera jako dekoracyjna anegdota i forma klasowej turystyki.

Idź do oryginalnego materiału