Paulina jest rozwódką, ma 10 lenią córkę Zuzię i na razie nie myśli o nowym związku. Małżeństwo z przemocowym Tomkiem zbyt dużo kosztowało ją zdrowia. Rozwód był wybawieniem. Zraziła się do mężczyzn na długo. Za to jej mama Mariola, od trzech lat wdowa, narzekała na samotność po śmierci ukochanego męża, ojca Pauliny.
- Mama jest dobiega sześćdziesiątki, to przez cały czas bardzo atrakcyjna kobieta – mówi Paulina – Niestety pracuje w sfeminizowanym zawodzie i ma małe szanse na spotkanie jakiegoś samotnego pana, z którym mogłaby się spotykać. Oczywiście miała już kilka propozycji od żonatych, choćby małżonków jej znajomych z pracy, ale ona nie zamierza się z takimi umawiać. choćby jeżeli „żona ich nie rozumie”. Dla mojej mamy przysięga małżeńska ma swoje znaczenie. Kochała tatę i była mu bardzo oddana aż do śmierci, zmarł na raka prostaty, ale przecież ona wciąż żyje. Przepracowała żałobę. Nic nie mówi, ale wiem, iż ma normalne potrzeby bycia kochanym, pożądanym, żeby się zwyczajnie mieć do kogoś przytulić lub iść na spacer. choćby posiedzieć na kanapie przed telewizorem.
Ponieważ Mariola jest z tych osób, które nie zrobią pierwszego kroku, córka postanowiła wziąć sprawy we własne ręce. Długo rozglądała się za odpowiednim kandydatem na „chłopaka” mamy.
- Przypomniał mi się Krzysztof, nasz sąsiad ze wsi, gdzie rodzice kupili siedlisko i spędzamy tam wakacje – opowiada Paulina – Ten pan także niedawno stracił żonę. Zmarła na skutek wypadku samochodowego. To stało się dwa lata temu. Krzysztof, z tego co opowiadali sąsiedzi, bardzo to przeżył. Przez pół roku był w stanie odrętwienia, potem wyjechał do Danii, do córki. Tuż przed wypadkiem akurat przeszedł na emeryturę, więc tym bardziej był to dla niego szok. Nagle został zupełnie sam na wsi, gdzie razem z żoną postawili dom i się przenieśli z miasta. To miał być ich azyl na starość.
Niedawno Krzysztof wrócił z Danii
Obcy kraj był nie dla niego. Choć córka, która jest tam inżynierem i dobrze zarabia, chciała by ojciec został i przez cały czas zajmował się jej ogrodem, a czasami spotykał się z dorastającymi wnukami, bo przepadają za polskim dziadkiem. Mężczyzna jest znakomitym gawędziarzem. W swojej pracy zajmował się między innymi etnografią, zna mnóstwo wspaniałych opowieści i legend. To bardzo kulturalny i oczytany człowiek. Potrafi oczarować słuchaczy.
- Może nie jest jakiś super przystojny, bo jest dość niski i ma brzuszek oraz łysinę, którą równoważy obfitą brodą, ale przecież wygląd to nie wszystko – twierdzi Paulina – Zaczęłam podchodzić mamę opowiadając o zaletach Krzysztofa, iż to taki ciekawy, miły człowiek. Zaproponowałam choćby wspólne ognisko, które urządzimy gdy pojedziemy na majowy weekend do naszej chałupy na wsi. Mama się roześmiała, stwierdziła iż Krzysztof kojarzy jej się z krasnoludkiem Hałabałą, gdy tak wędruje przez łąki i lasy z kapeluszem na głowie, w długim płaszczu, z kijem w ręku, ze swoim psem przy nodze. Ale nie miała nic przeciwko temu, by do nas dołączył. Odczytałam to jako pierwszy dobry znak w mojej intrydze.
Na weekend majowy matka z córką i wnuczką pojawiły się na wsi, rozpoczęły porządki w domu. Mariola odkurzała wnętrza, a Paulina myła okna. Wtedy dostrzegła, iż Krzysztof wychodzi ze swojego domu i kieruje się w stronę wsi. gwałtownie rzuciła ścierki, wytarła ręce w fartuch i wyszła na drogę.
- Powitałam zaskoczonego Krzysztofa informacją, iż właśnie otwieramy sezon letni – relacjonuje – W związku z tym planujemy wieczorem ognisko z kiełbaskami i chciałybyśmy z mamą zaprosić naszego sąsiada na pierwszą plenerową ucztę, jeżeli nic wcześniej nie zaplanował.
Mężczyzna bardzo się ucieszył. Przywitał Paulinę miłym komplementem, iż od ubiegłego spotkania jeszcze wypiękniała i do twarzy jej w tym stroju niedbałym z rumieńcami na licu.
- Rozbawił mnie tą staromodną galanterią, powiedziałam tylko, iż mama też pięknie wygląda i także nabrała rumieńców przy sprzątaniu podłóg, co zresztą sam oceni wieczorem przy kiełbasce z ogniska – wspomina kobieta – Krzysztof zastrzegł, iż w tej sytuacji on jako gość zadba o napoje wyskokowe.
Panie przygotowały stos drewna, patyki pod rozpałkę, ułożyły siedziska. Mama Pauliny gwałtownie upiekła prosty placek czekoladowy, naszykowały soki, a punktualnie o 17. pojawił się honorowy gość. Mężczyzna był wystrojony odświętnie w nową kurtkę, miał przystrzyżoną brodę, pachniał elegancką wodą kolońska, a na głowie zamiast kapelusza Hałabały, tkwiła modna czapka styl kepi z daszkiem.
- Odczytałam to jako kolejny dobry znak w mojej intrydze swatki – opowiada Paulina – Ten wieczór był bardzo miły, mimo iż trochę chłodny. Ale na szczęście płomienie ogniska nas rozgrzewały od zewnątrz, a nalewka Krzysztofa od środka. Moja córka piła gorącą herbatę malinową, a o godzinie 20, pożegnała nas i zaszyła się w swoim pokoju z książką.
- Krzysztof rozwodził się nad urodą Zuzi i jej dobrym wychowaniem, ubolewał iż nie ma przy niej odpowiedniego mężczyzny, który by jej pomagał poznawać świat i dawał oparcie i pewność siebie. Przyznałam, iż ojciec dziecka niestety się nie udał, przez cały czas był niedojrzałym chłopcem a nie mężczyzną. Do tego strata dziadka też była dla dziewczynki traumą i ogromną stratą, bo prawdziwy i mądry mąż czy dziadek jest bardzo istotny w każdej rodzinie.
Krzysztof był tym bardzo poruszony, zaoferował swoją pomoc w każdej wolnej chwili – opowiada Paulina. - Powiedział, iż zawsze możemy liczyć na niego gdy potrzebujemy kogoś do prac w ogrodzie, wypraw do lasu lub po okolicy czy towarzystwa przy przygotowywaniu grilla albo do wieczornych dyskusji o książkach.
Potem mężczyzna wychwalał placek Marioli i kompot Pauliny. Cieszył się z tego nieoczekiwanego zaproszenia.
- Przyznał, iż jest mu bardzo ciężko bez towarzystwa kobiety u swojego boku, bo bardzo sobie ceni damskie wsparcie i urok - mówi Paulina –Na zakończenie wieczoru pomógł nam sprzątnąć cały bałagan, ucałował nas z dawną elegancją w rękę, zaprosił na rewizytę i poszedł do siebie. Byłam zachwycona, a moja mama rozbawiona. Znowu się śmiała i miała ten figlarny błysk w oku. Czułam się jak damski Machiavelli, snując swój plan połączenia mamy z Krzysztofem.
Przez jakiś czas wszystko szło po myśli Pauliny
Krzysztof ich odwiedził i zaproponował, iż zabierze Zuzię na spacer do sąsiadów we wsi i pokaże jej młode źrebaki. Właśnie przyszły na świat w lokalnej małej stadninie.
- Byłam bardzo zadowolona, tego potrzebowała moja córeczka. Gdy wróciła ze spaceru ze stajni była w siódmym niebie – przyznaje kobieta – Cały dzień opowiadała o koniach i młodych zwierzętach. Dostała zaproszenie na kolejne wizyty, a choćby propozycję nauki jazdy na kucyku. Czułam się taka wdzięczna Krzysztofowi, iż pomyślał o mojej córce i w tak inteligentny sposób uczy ją i pokazuje świat. Te wakacje zapowiadały się wspaniale. Na następny weekend Krzysztof zaprosił nas do siebie na wędzone pstrągi. Chciał się pochwalić swoimi umiejętnościami kulinarnymi. Byłam zachwycona i moja mama też.
Gdy zbliżał się kolejny wyjazd na wieś mama Pauliny zaczęła się stroić, poszła choćby do fryzjera. Kupiła nową kurtkę sportową i pasujące do tego spodnie. Przed podróżą Mariola napiekła również cały zestaw ciasteczek. Zabrała ze spiżarni konfitury własnej roboty.
Gdy panie szły z prowiantem na umówioną degustacje wędzonych pstrągów, Paulina zauważyła, iż Mariola ma na sobie subtelny makijaż.
- Byłam szczęśliwa, moja mama wracała do życia. Tak pragnęłam by wszystko się dobrze potoczyło – przyznaje – Podczas tego wieczoru pod byle pretekstem zostawiałam ich samych. A to wróciłam do naszego domu po telefon, który wcześniej specjalnie zostawiłam, a to zaprowadziłam Zuzię do domu, bo już była na nią pora. W tym czasie mama i Krzysztof byli pogrążeni w rozmowie. Opowiadali o swoich małżonkach i jak sobie teraz radzą.
- Słyszałam jak Krzysztof mówił, iż brakuje mu energii, którą zyskuje przy młodych ludziach, a szczególnie dzieciach. Jego marzenie to pomóc w wychowywaniu takiego małego, jeszcze człowieka – wspomina Paulina – Byłam poruszona, też uważałam, iż Zuzia zasługuje na mądrego dziadka, takiego jak Krzysztof.
Na zakończenie tego spotkania Krzysztof zaproponował na kolejny dzień spacer po okolicy, chciał pokazać przede wszystkim Zuzi, swoje miejsca w lesie. Panie się zgodziły.
- Poszłyśmy we trzy, ale on szedł przy dziecku i jej pokazywał różne rośliny, drzewa, opowiadał miejscowe legendy – mówi Paulina – Nie zbliżał się do mamy, za to mnie podtrzymał gdy się potknęłam na suchej gałęzi. Mama była zamyślona, już się tak promiennie nie uśmiechała. A ja dalej brnęłam w swoją fantazję o byciu swatką. Wyjechałyśmy następnego dnia z rana, bo mama skarżyła się na migrenę. Zostawiłyśmy Krzysztofa bez pożegnania. Mama już nie chciała o nim rozmawiać, a ja pomyślałam, iż facet jest zbyt nieśmiały. Postanowiłam, go delikatnie zachęcić.
Niektórym facetom coś się robi na starość
W czerwcu, gdy pojawiły się pierwsze czereśnie, matka, córka i wnuczka znowu przyjechały na wieś. Paulina nazrywała koszyczek owoców z ich drzewa. To miał być podarunek. Pod tym pretekstem poszła ze swoją misją dyplomatyczną do sąsiada. Mężczyzna wiedział, iż przyjechały. Podglądał ich podwórko przez okno. Krzysztof był tym gestem zachwycony i bardzo zdenerwowany.
- Stwierdził, iż nasz niespodziewany wyjazd bardzo go zaniepokoił – relacjonuje Paulina – Wziął koszyk owoców z moich rąk dotykając obu. To było niezręczne. Potem odstawił czereśnie na stół, znowu złapał mnie za dłonie i powiedział, iż się we mnie zakochał! Że jestem jego początkiem lata, a moja córeczka kolejnym darem niebios, na jego skołatane, samotne męskie serce. Że dla mnie może żyć, znowu być młody i silny, bo tak właśnie czuje się przy mym boku! Trafiło mnie! Wypadłam stamtąd oburzona. Co ten facet po siedemdziesiątce miał w głowie? Odrzucił moją piękną, dojrzałą matkę, która była od niego aż tyle lat młodsza i miał czelność zalecać się do mnie, młodej kobiety, która mogła być prawie jego wnuczką? Za kogo ten Hałabała się uważał? Nie widział się w lustrze?
Aby nie dać nic po sobie poznać i trochę ochłonąć, Paulina pobiegła do wiejskiego sklepu. Kupiła wino i lody. Gdy wróciła do domu zobaczyła wzrok matki. Zdała sobie sprawę, iż Mariola wszystkiego się domyśliła. Otworzyła dla nich wino, rozpakowała dla Zuzi lody. Siadły we trzy na werandzie i w spokoju kontemplowały piękno przyrody. Nie miały ochoty na rozmowy. choćby Zuzia czuła, iż coś jest nie tak.
- Jestem w szoku do dziś, niektórym facetom chyba coś się robi na starość, skoro zalecają się do takich młodych kobiet – mówi Paulina. - Straciłam do Krzysztofa i sympatię i szacunek. Nie musi mu się moja mama podobać, ale są jakieś granice, których nie należy przekraczać.
Tylko Zuzi jest jej szkoda, bo Krzysztof faktycznie byłby świetnym dziadkiem, gdyby tylko nie chciał udawać młodzieniaszka.