— Chcesz, żebym PODAROWAŁA twojemu tacie samochód?! Czy zwariowałeś? A może w waszej rodzinie tak uzdrawiają kobiecą niezależność?!

newsempire24.com 1 tydzień temu

— Serio? — głos Wojtka zadrżał, ale nie ze zdziwienia, tylko z wysiłku, by nie powiedzieć czegoś, czego później będzie żałował. Siedział na brzegu kanapy, wpatrując się w opakowanie sushi, którego on i Kamila choćby nie zaczęli jeść. — Naprawdę kupiłaś sobie Porsche?

— Nie Porsche, tylko Taycan. Elektryczne. Mogłeś chociaż nazwę zapamiętać, skoro zamierzasz mnie za to krytykować — odparła Kamila, choćby nie odrywając wzroku od telefonu. W feedzie „Instagrama” jej koleżanka wrzuciła zdjęcie z konferencji w Zurychu. Wszyscy w garniturach, ale piją szampana. Jak zwykle.

W mieszkaniu unosił się zapach wasabi, irytacji i świeżo umytej łazienki — Kamila odruchowo przetarła płytki przed przyjazdem Wojtka. Choć wiedziała, iż to i tak nic nie da.

— Po prostu nie rozumiem, po co ci taki samochód? — Wojtek zerwał się i zaczął chodzić po kuchni. — Nie jesteś kierowcą rajdowym. Nie jesteś miliarderką. Myślisz, iż ludzie zaczną cię bardziej szanować, jak będziesz jeździć tym… kosmicznym statkiem?

— Tak. Dokładnie. A jeszcze będę mogła parkować nie gdzieś na odludziu, tylko na normalnych miejscach z ładowarkami. I wyobraź sobie, nie będę stała w korkach, bo Taycan ma adaptacyjny tempomat. To nie jest dla pokazów, Wojtek. To dla komfortu, bezpieczeństwa i — tadam! — moich pieniędzy.

— Słyszałaś, co powiedział ojciec? — wymamrotał Wojtek, jakby powtarzał formułkę, którą wkuwał całą noc.

— Tak, niestety wciąż słyszę doskonale — Kamila w końcu odłożyła telefon. — Powiedział, iż kobiecie nie wypada mieć takiego auta, bo to wywołuje „niezdrowe podniecenie w męskim towarzystwie”. Cytuję, proszę bardzo.

— Po prostu się martwi. Jest starej daty.

— Jest zakonserwowanej daty, Wojtek. I ty idziesz w jego ślady, jeżeli teraz nie powiesz czegoś, co choć trochę przypomina wsparcie.

Wojtek otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale się zamknął. Jakby w środku miał radziecki telewizor — dźwięk jest, obrazu nie.

— Dlaczego nie mogłaś ze mną tego omówić? Jesteśmy rodziną. Mógłbym…

— Co? Doradzić KIA Ceed, jak twoja mama? Albo w ogóle zrezygnować i kupić ci „dziadkowy” kombi? — uśmiechnęła się gorzko.

— Dzięki za zaufanie — odparł, też bez radości.

Kamila westchnęła i spojrzała na niego, jak na stołek z pękniętą nogą: w sumie jeszcze się trzyma, ale siadać już trochę straszno.

— Wojtek, miałeś kiedyś wrażenie, iż możesz robić, co chcesz? Bez oglądania się na czyjeś opinie, oczekiwania czy kaprysy?

— Nie zarabiam tyle co ty, jeżeli o to ci chodzi.

— Nie o pieniądze, tylko o wewnętrzną wolność.

Wzruszył ramionami, jakby te słowa wywoływały u niego alergię.

— Wiedziałaś, jacy są moi rodzice. Wiedziałaś, w co się pakujesz.

— Miałam nadzieję, iż przynajmniej zaczną mnie szanować. Albo ty zaczniesz.

Cisza w pokoju stała się gęstsza niż wczorajszy kebab z budki pod metrem. Wojtek znów usiadł, spuścił wzrok.

— Po prostu uważają, iż powinnaś być… no, bardziej kobieca.

— Tak, najlepiej bez prawa jazdy, bez zdania i z dozgonną wdzięcznością za obrączkę? — Kamila zaśmiała się gorzko. — Wybacz, ale ja nie jestem dodatkiem do rosołu. Jestem samodzielną osobą, na marginesie.

Odwrócił się. I wtedy, jak w teatrze absurdu, do drzwi zapukano. Zbyt stanowczo jak na kuriera. Zbyt cicho jak na sąsiadkę.

— To mama — wyszeptał Wojtek, wstając. — Chciała wpaść, zobaczyć, jak żyjemy.

— „Przypadkiem” była w pobliżu? Czy teraz ma trackera na mój samochód? — Kamila uniosła brew i poprawiła bluzkę.

— Po prostu… bądź łagodniejsza, dobrze?

— Już jestem jak żel pod prysznic. A tobie pora przestać być gąbką.

Drzwi się otworzyły. Weszła Anna Zając z reklamówką z „Piotra i Pawła”, z miną osoby, która nie przychodzi w odwiedziny, tylko na inspekcję.

— No, witajcie, moje skarby. Przyniosłam zdrową sałatkę, bez azotanów, trochę witamin wam nie zaszkodzi. — Rzuciła okiem na Kamilę, przesuwając wzrokiem po jej szpilkach. — A ty czemu taka odświętna? Na bal idziesz?

— Zawsze taka jestem. Nie mogę pozwolić, żebym wyglądała jak emerytka na urlopie macierzyńskim — odparła Kamila spokojnie.

— O kim ty w tej chwili mówisz? — Anna zmarszczyła brwi.

— O abstrakcyjnym wzorcu, niech pani nie bierze tego do siebie. Chociaż jeżeli pasuje… — wzruszyła ramionami.

— Wojtuś, a ty pozwalasz jej tak mówić? — zwróciła się teściowa do syna, ignorując Kamilę jak biurową drukarkę w weekend.

— On nie jest moim nadzorcą. Ani tłumaczem z polskiego na rodzinny — Kamila minęła ją, zabierając sushi z kuchni. — Chce pani herbatę? Czy od razu przejdziemy do oceny mojego „niedostojnego” samochodu?

— Widzę, iż sama wszystko rozumiesz, brawo. — Anna uśmiechnęła się słodko. — Nam z Janem taki samochód byłby potrzebniejszy. Dojeżdżamy na działkę, odwiedzamy rodzinę. A tobie po co? Dla szpanu?

— Tak. I jeszcze dla zemsty. Na pani — Kamila powiedziała to cicho, spokojnie. Jak chirurg informujący, iż zapalenie wyrostka przeszło już w zapalenie otrzewnej.

Zapadła cisza. choćby Wojtek chyba zrozumiał, iż właśnie stało się coś poważnego. Kamila odłożyła sushi.

— Przepraszam, ale nie mam już siły udawać, iż to jest w porządku.

— Co jest „nie w porządku”? — spytała teściowa.

— Wszystko. To, iż pani przychodzi jak na dyżur. Że Wojtek milczy jak pomnik swojego dzieciństwa. Że mi się mówi, jak mam żyć, wyglądać, wydawać własne pieniądze. Koniec.

ZdjKamila zamknęła drzwi przed swoją przeszłością i wsiadła do nowego, czerwonego samochodu, wiedząc, iż dopiero teraz zaczyna prawdziwą drogę.

Idź do oryginalnego materiału