Chcę zmienić rodziców

polregion.pl 3 dni temu

Marysia wracała ze szkoły w podwyższonym nastroju. Dziś w klasie zbierali pieniądze na kwiaty i prezent dla wychowawczyni. A Kuba powiedział, iż kobiety uwielbiają róże. Patrzył przy tym tak, jakby mówił specjalnie do niej.

Od jego spojrzenia serce Marysi zabiło mocniej. Postanowiła, iż to podpowiedź, co kupi jej na Dzień Kobiet. Dziewczyny będą zazdrościć.

Spodobał jej się od pierwszego wejrzenia, gdy tylko wszedł do klasy na początku roku. Jego ojca przeniesiono służbowo do jednostki wojskowej w ich mieście. Kuba był pewny siebie i niezależny. Jakby zupełnie nie przejmował się tym, co myślą inni. To właśnie przyciągało Marysię. Ona zawsze martwiła się o opinie, bała się popełnić gafę, wyjść na głupią czy śmieszną.

Koledzy od razu zaakceptowali nowego ucznia, uznali go za swojego. Nie był liderem, ale choćby nauczyciele liczyli się z jego zdaniem.

Luty dobiegał końca, ale już czuło się wiosnę – ptaki świergotały o świcie, słońce coraz częściej przebijało się przez chmury, a sople topniały, stukając o rynny rytmiczną kroplą. W piersi budziło się dziwne uczucie, jakby oczekiwanie na coś niezwykłego.

Marysia otworzyła drzwi mieszkania i natychmiast usłyszała krzyki. Rodzice znowu się kłócili. Jakże ją to już męczyło. Nastrój momentalnie się popsuł. Przecież kiedyś było inaczej – jeździli razem nad morze, śmiali się przy sylwestrowych fajerwerkach. A jeżeli się rozwiodą? Czy to oznacza, iż już nigdy nie będzie takich chwil?

U jej koleżanki Zosi mama podcięła sobie żyły, gdy ojciec odszedł. Zosia płakała na lekcjach. A Ania twierdziła, iż to choćby wygodne, gdy rodzice żyją osobno – oboje zasypują ją prezentami i pieniędzmi. Ale czy szczęście można kupić?

Krzyki nagle ucichły. Marysia na palcach podeszła do uchylonych drzwi i zajrzała do kuchni. Ojciec stał przy oknie, tyłem do niej. Mama siedziała przy stole, zakrywając twarz dłońmi. Jej ramiona drżały. Marysia zrozumiała, iż płacze.

„Uspokój się, Marysia zaraz wróci ze szkoły” – powiedział ojciec, nie odwracając się. – „Co mam zrobić, żebyś mi uwierzyła?” W tym momencie spojrzał przez ramię i zauważył córkę w drzwiach.

„Długo już podsluchujesz?” – warknął.

„Wystarczająco długo, by wszystko zrozumieć” – odparła Marysia ostro.

„Co zrozumieć?” – Mama odsunęła dłonie od twarzy i spojrzała na córkę.

Nos spuchnięty, oczy czerwone, tusz rozmazany po policzkach. „Naprawdę nie widzi, iż takim wyglądem tylko odstrasza tatę?” – pomyślała z irytacją.

„Chcecie się rozwieść” – wyrzuciła z siebie Marysia.

Ojciec zmarszczył brwi, ale milczał.

„A pomyśleliście o mnie? Już zdecydowaliście, z kim zostanę? Jest nas troje! Moje zdanie was nie interesuje? Nie chcę wybierać między wami, chcę być z wami obojgiem!” – Marysia też podniosła głos. – „Jeśli tak bardzo się nienawidzicie, to ja też chcę innychzych rodziców. Nienawidzę was… obojga!” – Jej głos załamał się pod ciężarem tłumionych łez.

Odwróciła się i wybiegła do przedpokoju, gwałtownie włożyła buty i wybiegła z mieszkania.

„Marysiu!” – krzyk mamy utonął za zatrzaśniętymi drzwiami.

Nie czekała na windę, zbiegła po schodach. Na zewnątrz zatrzymała się, by założyć rękawiczki. Zastanawiała się, do której koleżanki pójść. Ale nie miała ochoty z nikim rozmawiać. Kto adekwatnie mógłby ją zrozumieć, skoro choćby rodzice nie mieli dla niej czasu?

Szła ulicą. jeżeli za dnia sople topniały w słońcu i spadały z głośnym łoskotem, to wieczorem zrobiło się mroźno. Po przejściu dwóch przystanków weszła do sklepu, by się ogrzać. Na widok wędlin i bułek ślinka napłynęła jej do ust.

W kieszeni kurtki znalazła kilka monet i kupiła drożdżówkę. Gdy tylko wyszła, zaczęła ją jeść. Właśnie wkładała ostatni kęs do ust, gdy ktoś zawołał.

Marysia obejrzała się i zobaczyła Darka z równoległej klasy.

„Cześć” – powiedział. – „Spacerujesz?”

Nie mogła odpowiedzieć z pełnymi ustami. Sucha bułka nie chciała przejść przez gardło.

Darek wyjął z plecaka plastikową butelkę z wodą i podał jej.

„Popij, jeżeli się nie brzydzisz, bo się zakrztusisz.”

Marysia wdzięcznie spojrzała na niego i wzięła butelkę. W końcu udało się przełknąć.

„Dzięki” – oddała butelkę i już miała odejść.

„Chyba mieszkasz w drugą stronę” – zauważył.

„Nie twoja sprawa” – burknęła.

„Jest już ciemno, samotne spacery nie są bezpieczne, a sklepy zaraz zamkną. Chodź, odprowadzę cię.”

Marysia pomyślała chwilę i ruszyła obok niego w stronę domu. Rozmawiali o nadchodzących zawodach Darka, o treningach, o nauczycielach. Na zakręcie w stronę jej bloku zatrzymała się.

„Tu mieszkasz? Nie chcesz iść do domu? Rodzice dają ci w kość? Znam to” – uśmiechnął się krzywo.

„Rozwodzą się” – szepnęła.

„Rozumiem. Gdy mój ojciec odszedł, też przeżywałem. Kłócili się tak, iż choćby uciekłem z domu. Myślałem, iż jak mnie będą szukać, może się pogodzą. Wspólne nieszczęście zbliża.”

„I co?” – Marysia spojrzała na niego z nadzieją.

„Pogodzili się, szukając mnie. Ale tata i tak odszedł. Spędziłem w piwnicy parę nocy, zanim policja mnie znalazła. Ten smród tkwił we włosach przez tydzień, mimo iż wszystko wyprałem.”

„A ojciec?” – Marysia wpatrywała się w niego.

„A co ojciec? Ma młodą żonę. Ładną, ale wredną. Mama jest lepsza.”

„A ona? Spotyka się z kimś?”

„W sensie? Z facetem? Nie. Ma mnie. Choć nie gniewałbym się, gdyby znalazła kogoś. Ale wciąż kocha tatę.”

„Mówisz o tym tak spokojnie” – zdziwiła się.

„Po co się zamartwiać? Nic tym nie zmienię. Przynajmniej w domu jest spokój, nikt nieMarysia spojrzała na Darka i nagle zrozumiała, iż choćby w największym chaosie rodziny można odnaleźć swój własny spokój, jeżeli tylko pozwoli się sobie zaufać tym, którzy naprawdę chcą być przy nas.

Idź do oryginalnego materiału