Chcę wrócić do byłej żony: nowa okazała się pomyłką

polregion.pl 2 dni temu

W małym miasteczku nad Wisłą, gdzie życie płynie powoli, a rodzinne dramaty rozgrywają się za zamkniętymi drzwiami, moja historia z byłą żoną i nową partnerką rozdziera mi serce. Ja, Marek, myślałem, iż podjąłem dobrą decyzję, odchodząc od wiecznych kłótni, ale teraz tęsknota za przeszłością nie daje mi spokoju.

Moja była żona, Jadwiga, zawsze znajdowała powód do awantury. Nie jestem święty, mam swoje wady, ale jej ciągłe docinki doprowadzały mnie do szału. Krytykowała mnie za wszystko: za zmęczenie po pracy, za to, iż za mało czasu spędzam z naszym synem Kamilem, który miał już 10 lat. Nie podobało jej się, gdy zabierałem go na mecze piłki nożnej czy do wesołego miasteczka — dla mnie to była nie tylko troska o syna, ale też radość. Jadwiga natomiast marudziła, iż ja się tylko bawię, a na nią spada rola surowego rodzica. Zmęczyłem się jej kontrolą i oskarżeniami.

Pewnego dnia nie wytrzymałem. Po kolejnej kłótni spakowałem rzeczy i wyszedłem. Znalazłem mieszkanie niedaleko, żeby Kamil mógł do mnie wpadać, kiedy tylko zechce. Decyzja wydawała się słuszna: nie rozumieliśmy się z Jadwigą, a życie razem stało się nie do zniesienia. Po trzech miesiącach ona sama wniosła o rozwód. Próbowałem się pozbierać, ciesząc się ciszą, wolnością od krzyków i pretensji. To było jak oddech świeżego powietrza po dusznym pomieszczeniu.

Minęło pół roku. Kamil przypadkiem wspomniał, iż do mamy zagląda „jakiś wujek”. Zignorowałem to, ale w środku coś się zaniepokoiło. Uznałem, iż czas ruszyć dalej. Spotykałem się z kobietami, ale nic poważnego z tego nie wychodziło. Chciałem stabilizacji, rodziny. Wtedy pojawiła się Kinga — młoda, piękna, bez dzieci i bez bagażu przeszłości. Nie mówiła mi, co mam robić, nie urządzała scen. Myślałem, iż z nią będzie inaczej, prościej.

Wzięliśmy ślub bez hucznego wesela — jako człowiek po rozwodzie nie potrzebowałem przepychu. Życie z Kingą wydawało się spokojne, choćby zacząłem myśleć o dzieciach. Czasem, przyznam, chciałem udowodnić Jadwidze, iż mogę być szczęśliwy bez niej, iż znalazłem kogoś lepszego, kto nie zamienia mojego życia w piekło.

Ale wszystko się zmieniło, gdy Jadwiga zadzwoniła: Kamil dostał piłką w nos na treningu. Przyjechałem do szpitala i pierwszy raz od dawna ją zobaczyłem. Wyglądała niesamowicie — taka, jak ją pamiętałem z początków naszego związku. Spokojnie ze mną rozmawiała, bez zwykłych pretensji. W samochodzie został zapach jej perfum i nagle coś ścisnęło mi się w piersi.

Z nosem Kamila nie było tak łatwo — potrzebna była operacja przegrody. Coraz częściej widywałem się z Jadwigą, omawiają zdrowie syna. Pewnego dnia, ze starego nawyku, wszedłem do ich mieszkania, zdjąłem buty, nastawiłem czajnik. Dopiero gdy nie znalazłem swojego kubka, zrozumiałem, iż to już nie mój dom. Tylko ich podwiozłem.

Kinga była zupełnym przeciwieństwem Jadwigi. Cicha, uporządkowana, lubiła porządek, gotowała pyszne obiady. Nigdy się nie kłóciliśmy, a w łóżku wszystko było idealne. Ale jej chłód mnie zabijał. Nie śmiała się z moich żartów, nie dzieliła ze mną euforii z ulubionych filmów. Jej emocje były jak za szybą — nie potrafiłem ich odczytać. Życie z nią przypominało piękne mieszkanie z reklamy: wszystko idealne, ale puste, bez duszy.

Zauważyłem, iż ciągle piszę do Jadwigi, tłumacząc się troską o syna. Ale prawda była inna — tęskniłem. Tęskniłem za naszym domem, za jej głośnym śmiechem, za tym, jak łapała mój sarkazm i kłóciła się ze mną do upadłego. Zapomniałem o awanturach, pamiętając tylko te dobre chwile.

Pewnego dnia, gdy przyjechałem po Kamila, spotkałem jej nowego faceta. Był starszy ode mnie, niski, z lekką siwizną. Skinąłem głową na jego „dzień dobry”, ale w środku wszystko we mnie kipiało. Ten obcy był w moim domu, spał w moim łóżku! Nie wytrzymałem i urządziłem Jadwidze scenę, żądając, żeby ten typ nie pokazywał się tam, gdzie mieszka mój syn.

— A co, mam z Kamilem jeździć do niego? — odparła zimno. — A może wysyłać syna do ciebie, żeby spał między tobą a Kingą? Kup mu łóżko, a potem decyduj, z kim mam być!

Krzyczeliśmy na siebie jak za dawnych czasów. Kamil, nie wytrzymując, zamknął się w swoim pokoju. Jadwiga poszła do kuchni, mamrocząc coś pod nosem. Poszedłem za nią i, sam nie wiem czemu, objąłem ją. Moje usta dotknęły jej szyi. Westchnęła, ale natychmiast mnie odepchnęła.

— Co ty wyprawiasz? Wynoś się! Wracaj do swojej żony! — krzyknęła, jej oczy błyszczały gniewem.

Wyszedłem, czując, jak ziemia ucieka mi spod nóg. W domu czekała Kinga — idealna, nienaganna, ale obca. Nie zrobiła mi nic złego, ale nie potrafiłem udawać. Tęskniłem za Jadwigą, za jej temperamentem, który kiedyś doprowadzał mnie do szaleństwa, za porankami, gdy zakładała moją koszulę, za wieczorami, gdy razem czekaliśmy na nowy sezon naszego serialu.

Odszedłem od Jadwigi świadomie, myślałem, iż będzie lepiej. Ale teraz zrozumiałem: mój dom jest tam, gdzie ona i Kamil. Chcę wrócić, ale jak? Mam nową żonę, która nie zasługuje na zdradę, i byłą, której ogień wciąż mnie pali. Pogubiłem się, ale serce ciągnie mnie z powrotem — do prawdziwego, do mojego domu.

**Lekcja na dziś:** Czasem dopiero tracąc, rozumiemy, co mieliśmy. Ale czy na pewno warto ryzykować, by to odzyskać?

Idź do oryginalnego materiału