Chcą zakazać trzymania psów na łańcuchach. "Wymysł nowej władzy", "w głowach się poprzewracało"

kobieta.gazeta.pl 4 godzin temu
Zdjęcie: AGNIESZKA SADOWSKA/ Agencja Wyborcza.pl


Być może już niedługo zostaną wprowadzone przepisy zakazujące trzymania psów na uwięzi. A co na ten temat uważają mieszkańcy wsi? Tego typu zmiany mogą mieć wpływ na ich codzienne funkcjonowanie. Kilka osób podzieliło się z nami swoimi przemyśleniami i doświadczeniami.
Zakaz trzymania psów na łańcuchu, o którym od jakiegoś czasu znowu jest głośno w mediach, budzi spore emocje. Niedawno do Sejmu wpłynął projekt nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt Koalicji Obywatelskiej. Poza tym pojawiła się też inicjatywa obywatelska stworzona przez organizacje "Stop łańcuchom, pseudohodowlom i bezdomności zwierząt". Pod projektem podpisało się ponad 100 tysięcy Polek i Polaków. Jednym z jego postulatów jest właśnie zakaz stosowania łańcuchów i uwięzi. - Ponad 100 tysięcy zebranych podpisów stanowi niezaprzeczalny dowód na to, jak ogromne jest społeczne zapotrzebowanie na poprawę losu zwierząt towarzyszących w naszym kraju. Najwyższa pora, by parlamentarzyści wreszcie poważnie potraktowali kwestie dobrostanu zwierząt w Polsce - powiedziała Ewa Gebert, prezes OTOZ Animals.


REKLAMA


"Jest to trudne, a często wręcz niemożliwe"
A co na ten temat sądzą mieszkańcy wsi? Zdania są oczywiście podzielone. Edyta, która mieszka na jednej z mazowieckich wsi, przyznaje, iż od wielu lat czekała na tego typu zmiany. - W miarę możliwości starałam się walczyć z takim nieludzkim traktowaniem zwierząt. Jednak jest to trudne, a często wręcz niemożliwe - mówi. Dodaje także, iż wprowadzenie nowych reguł w życie może nie być prostym zadaniem.
- Obawiam się, iż przepisy nie będą przestrzegane przez mieszkańców wsi. Obecne prawo pozwala na trzymanie psa na łańcuchu, który ma minimum 3 metry. Poza tym nie może to trwać dłużej niż przez 12 godzin. Czy ludzie na wsiach tego przestrzegają? Z własnych obserwacji wiem, iż absolutnie nie - stwierdza. I jak dodaje:


Często na polskich wsiach osoby dbające o swoje zwierzęta to zdecydowana mniejszość. Zdarza się też, iż są szykanowane i wyśmiewane. Obawiam się, iż w wielu miejscach, gdybym powiedziała o tej inicjatywie obywatelskiej, to ludzie stwierdziliby, iż "miastowym to się w głowach poprzewracało". Pewnie by było też coś o tym, iż to wymysły obecnej władzy, bo przecież wcześniej tego nie było.


Co mieszkańcy wsi myślą o zakazie trzymania psów na łańcuchu? Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Wyborcza.pl


Edyta dzieli się też swoją osobistą historią. - Moją 7-kilogramową suczkę odebrałam z łańcucha osiem lat temu, od ludzi, którzy uważali, iż ma świetne życie. Uwiązali ją na 50-centymetrowym łańcuchu. Przebywała w dziurawej budzie, bez jedzenia, wśród własnych odchodów. Nie była spuszczana choćby na chwilę! w tej chwili ma około 15 lat cieszy się i dobrym zdrowiem. Na łańcuchu nie miałaby szansy na tak długie życie - podsumowuje nasza rozmówczyni.


Kojce zamiast łańcuchów?
Agnieszka, która mieszka na jednej z podlaskich wsi, podobnie jak Edyta uważa, iż mimo iż zakaz jest korzystny dla zwierząt, wzbudzi na pewno ogromne oburzenie i wiele osób nie będzie się do niego stosowało. Poza tym obawia się, iż niektóre psy przez nowe przepisy wcale nie znajdą się w lepszej sytuacji.
- Nie każde gospodarstwo ma zamknięte ogrodzeniem podwórze, a trzymanie psa w kojcu nie wydaje mi się bardziej humanitarnym rozwiązaniem. Kiedyś widziałam tak małe ogrodzenie, iż pies obracał się z trudem. Miał przy tym budę przykrytą blaszanym dachem i beton pod nogami. Uważam, iż to o wiele większa katusza niż trzymetrowy łańcuch - mówi Agnieszka. Jednak jak podkreśla, ma nadzieję, iż z biegiem lat sytuacja zwierzą zacznie zmieniać się na lepsze. - Takie inicjatywy są dobrym krokiem w tym kierunku - mówi.
"Robię to z bólem serca"
Inne podejście do tej kwestii ma Tomek, który mieszka w popularnej turystycznej miejscowości na Mazurach. - Mam bardzo niesfornego i zwinnego psa, który przeskakuje przez ogrodzenie, bo chce zawsze iść tam, gdzie ja. Niestety zdarza się też, iż biegnie za rowerzystami, których wiosną i latem jest u nas sporo. A to niestety często prowadzi do nieprzyjemnych sytuacji - opowiada nasz rozmówca.
Jak podkreśla Tomek, obecna sytuacja nie jest idealna. Nie ma jednak innego pomysłu. - Na czas mojej nieobecności w domu, czyli 7-8 godzin, zostawiam go na długim łańcuchu. Robię to z bólem serca, ale nie chcę, by pobiegł za moim samochodem. Ma budę, legowisko, miskę z wodą i otwartą przestrzeń. Potrzeby fizjologiczne może załatwić bez czekania na powrót pana. Kiedy wracam, od razu go spuszczam i idziemy na długi spacer - mówi.


Tomek wyjaśnia, dlaczego tak robi. - Wiem, iż ten łańcuch może się wielu osobom nie podobać. Jednak pozostawienie zwierzaka w zamkniętym domu na kilka godzin też nie wydaje mi się dobrym rozwiązaniem. Próbowaliśmy i się nie udało. Mój pies źle to znosił. Wył przez cały czas i robił straszny bałagan - podsumowuje.
Idź do oryginalnego materiału