Zmiany w zasadach segregacji śmieci wywołały w wielu miejscach spore zamieszanie. Nowe przepisy, choć miały usprawnić system, dla wielu mieszkańców okazały się źródłem frustracji i niepewności. O co dokładnie chodzi i dlaczego temat wzbudza tyle emocji?

Fot. Warszawa w Pigułce
Nowe zasady, stary problem. Zamieszanie z segregacją śmieci dotknęło Polaków
Wraz z początkiem roku w życie weszły nowe przepisy dotyczące selektywnej zbiórki odpadów. Zgodnie z regulacjami, zużyte tekstylia – od ubrań po ściereczki – nie mogą już trafiać do zwykłych kontenerów. Ich miejsce to PSZOK-i, czyli Punkty Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych. Problem w tym, iż system nie jest na to gotowy.
Chaos informacyjny i brak infrastruktury
Zmiany objęły cały kraj, jednak ich wprowadzenie wywołało niemałe zamieszanie. Mieszkańcy wielu gmin nie wiedzą, co zrobić z ubraniami czy ręcznikami, które do tej pory trafiały do kontenerów. Dodatkowo PSZOK-i w mniejszych miejscowościach są nieliczne, a dojazd do nich często graniczy z cudem – szczególnie tam, gdzie transport publiczny kuleje. W efekcie wielu Polaków stoi przed wyborem: złamać przepisy czy gromadzić odpady w domu.
Resort łagodzi stanowisko, ale tylko częściowo
W odpowiedzi na falę krytyki, Ministerstwo Klimatu i Środowiska nieco zliberalizowało podejście. W niektórych przypadkach – np. w odniesieniu do mocno zabrudzonych ścierek – dopuszczono ich wrzucenie do odpadów zmieszanych. Ale uwaga – wyjątki dotyczą wyłącznie sytuacji incydentalnych i nie obejmują materiałów skażonych chemikaliami.
ROP ma odmienić system
Na horyzoncie pojawiają się jednak zmiany o większym znaczeniu. Resort zapowiedział wdrożenie Rozszerzonej Odpowiedzialności Producenta dla tekstyliów. To oznacza, iż producenci będą musieli uczestniczyć w finansowaniu systemu zbiórki i przetwarzania odpadów – od powstania produktu aż po jego utylizację. To odpowiedź na unijne wymogi i rosnącą presję na zmniejszenie liczby odpadów trafiających do spalarni.
Na razie jednak rzeczywistość jest daleka od ideału – PSZOK-i są przeciążone, mieszkańcy zdezorientowani, a odpady tekstylne zamiast na recykling, najczęściej kończą w piecach.