„Cały obiad obserwowałam dziewczynę” – moja przyszła synowa nie pasuje do mojego syna

twojacena.pl 1 tydzień temu

„Cały wieczór przyglądałam się tej dziewczynie” – moja przyszła synowa nie pasuje do mojego syna

W małym miasteczku pod Łowiczem, gdzie ciche uliczki trzymają w sobie ciepło rodzinnych tradycji, moje życie w wieku 54 lat zmącił niepokój o przyszłość syna. Nazywam się Wanda Nowak, i kilka dni temu mój syn Bartek przyprowadził mnie do swojej dziewczyny, mojej przyszłej synowej. Cały wieczór ją obserwowałam, wypytywałam, a moje wnioski nie są optymistyczne. Szczerze mówiąc, nie sądzę, iż ta dziewczyna, Kinga, nadaje się dla mojego Bartka. Moja matczyna intuicja krzyczy, iż to błąd, ale jak mam chronić syna, nie niszcząc naszej relacji?

Mój syn – moja duma

Bartek to mój jedyny syn, moja euforia i nadzieja. Wychowywałam go sama po rozwodzie z mężem, wkładając w niego całe serce. Dorósł na mądrego, dobrego i pracowitego człowieka – pracuje jako programista, wynajmuje mieszkanie, marzy o założeniu rodziny. W wieku 27 lat po raz pierwszy się poważnie zakochał, i cieszyłam się, iż chce mi przedstawić swoją dziewczynę. „Mamo, Kinga jest wyjątkowa, na pewno ci się spodoba” – powiedział z uśmiechem. Przygotowywałam się na to spotkanie z otwartym sercem, ale coś poszło nie tak.

Kinga przyszła do nas na kolację. Nakryłam stół – żurek, pierogi, domowe ciasto, wszystko, co Bartek lubi. Chciałam, żeby wieczór był ciepły, rodzinny. Ale od pierwszych minut poczułam napięcie. Kinga, wysoka, z jasnym makijażem i modnym strojem, trzymała się pewnie, ale jej maniery mnie zaniepokoiły. Ledwo się przywitała, usiadła przy stole, jakby to był jej dom, i zaczęła mówić o sobie, nie pytając nic o mnie.

Wieczór, który wszystko pokazał

Całą kolację się jej przyglądałam. Wypytywałam: gdzie pracuje, kim są jej rodzice, jakie ma plany. Kinga jest graficzką, ma 25 lat, mieszka sama, pochodzi z sąsiedniego miasta. Słownie wszystko wyglądało gładko, ale jej odpowiedzi były jakieś puste. Chwaliła się swoimi projektami, podróżami, ale ani słowa o rodzinie, o wartościach. Gdy spytałam, czy chce dzieci, wybuchnęła śmiechem: „Ojej, to jeszcze nie teraz, najpierw chcę poużywać życia”. Bartek się uśmiechnął, a mnie serce się ścisnęło. Mój syn marzy o dzieciach, a ona – o wolności.

Jej zachowanie przy stole tylko wzmocniło moje wątpliwości. Prawie nie tknęła mojego żurku, grzebała w pierogach, a ciasta w ogóle nie spróbowała, mówiąc: „Dbam o figurę”. Nie oczekiwałam pochwał, ale jej obojętność na moje starania zabolała. Cały czas była w telefonie, pisała wiadomości, a gdy Bartek próbował ją wciągnąć w rozmowę, odpowiadała krótko, jakby ją to nudziło. Widziałam, jak mój syn patrzy na nią z uwielbieniem, ale w jej oczach nie było tego samego ciepła. Wydała mi się zimna, egoistyczna, niegotowa na rodzinę.

Moje obawy i wnioski

Po kolacji nie spałam całą noc. Kinga nie wygląda na dziewczynę, która zatroszczy się o Bartka. On jest domatorem, kocha ciepło rodzinne, tradycje, a ona – cała w swoich ambicjach, w mediach społecznościowych, w „życiu dla siebie”. Boję się, iż złamie mu serce. Moje koleżanki, wysłuchawszy mnie, podzieliły się zdaniem: jedne mówią, iż dramatyzuję, inne – iż moja intuicja ma rację. Ale ja znam swojego syna. Potrzebuje kobiety, która będzie go wspierać, a nie ciągnąć za sobą w jej świat imprez i kariery.

Przypominałam sobie, jak Bartek opowiadał o Kindze. Mówił, iż go inspiruje, iż z nią czuje się żywy. Ale ja widzę co innego: on się pod nią podporządkowuje, zmienia swoje nawyki, choćby rzadziej do mnie dzwoni. Już na niego wpływa, i to mnie przeraża. Co będzie, jeżeli się pobiorą? Czy zabierze go od rodziny, ode mnie, od tego, co kocha? Albo, co gorsza, czy stanie się jej cieniem, nieszczęśliwym, ale zakochanym?

Mój obowiązek jako matki

Nie chcę, żeby Bartek powtórzył moje błędy. Mój małżeństwo się rozpadło, bo wybrałam człowieka, który patrzył w inną stronę. Nie mogę pozwolić, by syn związał się z dziewczyną, która, jak mi się wydaje, nie kocha go naprawdę. Ale jak mu to powiedzieć? Próbowałam delikatnie napomknąć po kolacji: „Bartku, Kinga jest ładna, ale może jednak nie do końca dla ciebie?”. Zmarszczył brwi: „Mamo, nie znasz jej, daj jej szansę”. Jego obrona Kingi mnie zraniła. Czy naprawdę nie widzi tego, co ja?

Boję się, iż jeżeli będę naciskać, to go stracę. Bartek jest dorosły, sam decyduje o swoim życiu. Ale ja jestem matką, i moim obowiązkiem jest go chronić. Myślę, żeby porozmawiać z Kingą sam na sam, poznać jej zamiary. Albo opowiedzieć Bartkowi o swoich obawach, ale łagodnie, żeby go nie odepchnąć. A co jeżeli wybierze ją, a nie mnie? Ta myśl rozdziera mi serce.

Mój krzyk o miłość

Ta historia to mój krzyk o matczynej miłości. Kinga może być dobrą dziewczyną, ale nie wierzę, iż pasuje do mojego Bartka. Nie chcę być teściową, która się wtrąca, ale nie mogę milczeć, widząc, jak mój syn zmierza ku możliwemu cierpieniu. W wieku 54 lat chcę widzieć go szczęśliwego, z żoną, która będzie o niego dbać, jak ja go chroniłam przez te wszystkie lata. Niech moje słowa okażą się błędem, ale wypowiem je dla jego dobra.

Jestem Wanda Nowak i będę walczyć o szczęście mojego syna, choćby jeżeli mnie nie zrozumie. Niech Kinga udowodni, iż się mylę, ale póki co moja intuicja krzyczy: ta dziewczyna nie jest dla Bartka.

Idź do oryginalnego materiału