Całkiem pompatycznie

tablicaodjazdowhome.wordpress.com 2 tygodni temu

No to impreza za mną

czyli uroczyste nadanie stopnia. (Głupie trochę te zdjęcia z zamazaną twarzą, wygląda to idiotycznie, ale nie mam żadnych zdjęć z tyłu, bo mój mąż przyjechał późno i nie mieliśmy czasu w sesję specjalnie na bloga. Jak i też, szczerze mówiąc, nie przyszło mi to do głowy;)

Ceremonia z adekwatną pompą i zadęciem,

po łacinie, w przepięknych 16-sto wiecznych budynkach, w szatach prosto z Hogwartu. Każdy dostał po dyplomie, również po łacinie

potem przemaszerowaliśmy na dziedziniec kampusu i cyknęli nam zbiorową fotkę na zabytkowych schodach.

Ludzie cykający fotkę, my byliśmy po drugiej stronie

A potem dostaliśmy po kieliszku wina i kanapeczce/kiełbasce w innym, równie przepięknym zabytkowym wnętrzu:

Widać moją śliczną córeczkę i torebeczkę z charity shopu.

Wszystko robi wrażenie, no szkoda, żeby nie robiło za taką kasę. (Magisterka w Irl jest płatna, dlatego wiele osób poprzestaje na licencjacie, który często jest za darmo.) Nogi mnie trochę bolały, bo w tej chwili nigdy nie chodzę na obcasach, a kiedyś to owszem hoho, poderwałam męża na nogi przecież. (I cycki, dodaje mąż). Teraz kupiłam se takie najtańsze w M&S za 35 euro, ładnie wyglądały, ale były to chińskie tortury. Jeden mi spadał i musiałam ratować się chusteczką higieniczną wciśniętą w czubek.

Na uroczystości był Mi i moja córeczka, która wynudziła się jak mops, pani mistrzyni ceremonii ją zaprosiła do pierwszego rzędu w połowie łacińskich chorałów, gdzie dostała ołówek i papier i walnęła w międzyczasie pejzażyk japoński, który podarowała pani na koniec.

Kiedyś jako zbuntowana nastolatka, a potem zbuntowana dwudziestolatka, nie lubiłam takich ceremonii, ostentacyjnie nie brałam udziału, a jak brałam to łamałam konwenanse. Teraz z lubością pozwoliłam sobie na to doświadczenie, było całkiem wzruszająco. Jak to pisze poetka namęczyłam się ogromnie, stłukłam łokieć, zbiłam szklankę, mamo tato chodźcie do mnie, mam tu dla was niespodziankę! Zamiast mamy i taty, był Mi i moja córeczka, niestety syna nie mogłam zaprosić, bo tylko dwie osoby towarzyszące mogły brać udział.

A od wczoraj już proza życia i dobrze. Głos mi wrócił, werwa również, więc zajęcia mnie cieszą.

Dyskusje z kliniką chyba się powoli kończą i moje (nieświadome) obrony przed pacjentami stają się coraz bardziej świadome i upierdliwe, więc trzeba się zabrać do roboty.

Idź do oryginalnego materiału