Były mąż obiecuje synowi mieszkanie, ale żąda, żebym wzięła go ponownie za męża

newskey24.com 3 tygodni temu

Mam sześćdziesiąt lat i mieszkam w Warszawie. Nigdy nie przypuszczałem, iż po dwudziestu latach spokojnego życia przeszłość znów wdarłaby się do mojego świata tak bezceremonialnie i cynicznie. Najbardziej bolesne jest to, iż inicjatorem tego powrotu jest mój własny syn.

Kiedy miałem dwadzieścia pięć lat, byłem zakochany po uszy. Anna wysoka, czarująca, pełna optymizmu wydawała się spełnieniem marzeń. Wzięliśmy ślub szybko, a rok później przyszedł na świat nasz syn, Kacper. Pierwsze lata przypominały bajkę. Mieszkaliśmy w małym mieszkaniu, marzyliśmy razem, snuliśmy plany. Pracowałem jako inżynier, a Anna jako nauczycielka. Wydawało się, iż nic nie jest w stanie popsuć naszego szczęścia.

Z czasem Anna zaczęła się zmieniać. Coraz częściej wracała późno, kłamała i stawała się coraz bardziej odległa. Ignorowałem plotki, nie przejmowałem się jej późnymi powrotami i obcym zapachem perfum. W końcu wszystko stało się oczywiste: zdradzała mnie. I nie raz. Sąsiedzi, przyjaciele, choćby rodzice wszyscy wiedzieli o tym. Ja próbowałem ratować rodzinę dla dobra Kacpra. Trzymałem się jeszcze zbyt długo, mając nadzieję, iż Anna wróci do rozsądku. Pewnej nocy obudziłem się i zorientowałem, iż nie wróciła. Zrozumiałem, iż koniec jest nieunikniony.

Spakowałem nasze rzeczy, wziąłem pięcioletniego Kacpra pod pachę i pojechaliśmy do domu mojej matki. Anna nie podjęła żadnego wysiłku, by nas powstrzymać. Miesiąc później wyjechała za granicę pod pretekstem pracy, niedługo znalazła nową partnerkę i zniknęła z naszego życia. Żadnych listów, żadnych telefonów czysta obojętność. Zostałem sam. Matka odszła, potem ojciec. Kacper i ja przetrwaliśmy razem szkoła, hobby, choroby, radości, maturę. Pracowałem w trzech zmianach, by nie brakowało mu niczego. Nie miałem czasu w własny związek; Kacper był dla mnie wszystkim.

Gdy Kacper dostał się na studia na Uniwersytecie Jagiellońskim, wspierałem go, ile mogłem kartki, trochę pieniędzy, wsparcie słowne. Nie mogłem jednak kupić mu mieszkania; stało się to poza moimi możliwościami. Nie narzekał, mówił, iż da radę sam. Byłem dumny.

Miesiąc temu przyszedł do mnie z nowiną: postanowił wyjść za mąż. euforia nie trwała długo. Zauważyłem, iż jest nerwowy, unika mojego wzroku, po czym wyznał:

Tato potrzebuję twojej pomocy. To sprawa mamy.

Zamarłem. Powiedział, iż niedawno odbił kontakt z Anną. Że ona wróciła do Polski i zaoferowała mu klucz do dwupokojowego mieszkania, które odziedziczyła po babci. Ale pod warunkiem: mam ponownie się z nią ożenić i pozwolić jej zamieszkać w moim mieszkaniu.

Zatrzymał się oddech. Patrzyłem na syna, nie mogąc uwierzyć, iż jest poważny. Dodał:

Jesteś sam nie masz nikogo. Dlaczego nie spróbujesz jeszcze raz? Dla mnie. Dla twojej przyszłej rodziny. Anna się zmieniła

Milczenie wypełniło kuchnię. Czajnik, herbata, drżące dłonie. Wszystko zlewało się w jednym zamęcie. Dwadzieścia lat nosiłem ciężar samotności. Dwadzieścia lat Kacper nie pytał mnie, jak się miewam. A teraz wraca z ofertą.

Wróciłem do salonu i powiedziałem spokojnie:

Nie. Nie zgodzę się na to.

Kacper wpadł w gniew. Krzyczał, oskarżał mnie, iż zawsze myślałem tylko o sobie, iż nie miałbym ojca, iż niszczę mu życie. Milczałem, bo każde jego słowo raniło mnie w serce. Nie wiedział, jak w nocy nie mogłem spać ze zmęczenia, jak sprzedałem pierścionek ślubny, by kupić mu kurtkę zimową, jak rezygnowałem z własnych przyjemności, by mógł jeść mięso, a nie ja.

Nie czuję się samotny. Moje życie jest ciężkie, ale uczciwe. Mam pracę, książki, ogródek, przyjaciół. Nie potrzebuję człowieka, który kiedyś mnie zdradził, a teraz wraca nie z miłości, a z wygody.

Syn odszedł bez pożegnania. Od tamtej chwili nie dzwonił. Wiem, iż jest zraniony. Rozumiem go. Chce dla siebie tego, co kiedyś ja dawałem mu. Ale nie mogę sprzedać swojej godności za kilka metrów kwadratowych. Cena jest zbyt wysoka.

Może kiedyś zrozumie. Może nie tak szybko. Czekam, bo kocham go prawdziwie, bez warunków, bez mieszkania i jeśli. Narodziłem go i wychowałem z miłości. Nie pozwolę, by miłość stała się towarem.

A Anna? Niech zostanie w przeszłości, bo tam jej miejsce.

Idź do oryginalnego materiału