Mam trzydzieści pięć lat i mieszkam w Krakowie. Nigdy nie pomyślałem, iż po dwudziestu latach ciszy przeszłość tak zimno i sarkastycznie wdar się z powrotem do naszego życia. Najbardziej boli fakt, iż inicjatorem tej powrotu jest mój własny ojciec.
Kiedy moja mama, Ania, miała dwadzieścia pięć lat, była po prostu zachwycona. Marek wysoki, czarujący, pełen energii wydawał się spełnieniem wszystkich marzeń. Pośpieszyli się z ślubem, a po roku przyszedł na świat mój brat, Kacper. Pierwsze lata były jak z bajki. Mieszkaliśmy w małym mieszkaniu, marzyliśmy wspólnie, snuliśmy plany. Ania uczyła w szkole, Marek pracował jako inżynier. Wydawało się, iż nic nie jest w stanie zniszczyć naszego szczęścia.
Z czasem Marek zaczął się zmieniać. Coraz częściej przychodził późno, kłamał i trzymał się na dystans. Ignorowałem plotki, nie zwracałem uwagi na jego późne powroty i obcy zapach perfum. W końcu stało się jasne: zdradzał mnie. I nie raz. Sąsiedzi, znajomi, choćby rodzice wszyscy wiedzieli. Ja próbowałem ratować rodzinę dla dobra Kacpra. Trzymałem się zbyt długo, licząc, iż ojciec się otrząśnie. Pewnej nocy, kiedy obudziłem się i zdałem sobie sprawę, iż nie wrócił do domu, zrozumiałem, iż to koniec.
Zabrałem moje rzeczy, wziąłem pięcioletniego Kacpra za rękę i pojechaliśmy do domu mojej babci. Marek nie podjął choćby próby zatrzymania nas. Miesiąc później wyjechał za granicę rzekomo służbowo. niedługo znalazł nową kobietę i zerwał z nami wszelkie kontakty. Żadnych listów, żadnych telefonów. Całkowita obojętność. Zostałem sam. Babcia umarła, potem dziadek. Ja i Kacper radziliśmy sobie sami szkoła, hobby, choroby, radości, matura. Pracowałem trzy zmiany, by nie brakowało mu niczego. Nie miałem czasu w własny związek; Kacper był dla mnie wszystkim.
Gdy Kacper dostał się na studia w Wrocławiu, wspierałem go, ile mogłem paczkami, pieniędzmi i podniesieniem na duchu. Nie mogłem jednak kupić mu mieszkania; po prostu nie starczyło mi złotych. On nigdy się nie narzekał. Mówił, iż poradzi sobie sam. Byłem z niego dumny.
Miesiąc temu przyszedł do mnie z nowiną: postanowił się ożenić. euforia nie trwała długo. Zauważyłem, iż jest nerwowy, unika mojego wzroku, po czym wykrzyknął:
Mamo potrzebuję twojej pomocy. To sprawa z tatą.
Zamarłem. Powiedział, iż ostatnio odnowił kontakt z Markiem. Ojciec wrócił do Polski i Kacper miałby dostać klucze do dwupokojowego mieszkania, które odziedziczył po babci. Ale pod jednym warunkiem: muszę ponownie wyjść za mąż i pozwolić mu zamieszkać w moim mieszkaniu.
Zatrzymało mnie oddech. Spojrzałem na syna, nie mogąc uwierzyć, iż to poważnie myśli. Dodał:
Jesteś sama nie masz nikogo. Dlaczego nie spróbujesz jeszcze raz? Dla mnie. Dla mojej przyszłej rodziny. Tata się zmienił
Milczenie mnie ogarnęło, poszedłem do kuchni. Czajnik, herbata, drżące ręce. Wszystko zamglało się przed oczyma. Dwadzieścia lat dźwigałem wszystko sam. Dwadzieścia lat nie słyszał mój ojciec, jak się nam wiedzie. A teraz wraca z ofertą.
Wróciłem do salonu i spokojnie odpowiedziałem:
Nie. Nie zgadzam się.
Kacper wpadł w gniew. Zaczął krzyczeć, oskarżać, iż zawsze myślałem tylko o sobie, iż bez mnie nie miałby ojca, iż teraz niszczę jego życie. Milczałem, bo każde jego słowo raniło mnie w serce. Nie wiedział, jak nocami nie mogłem spać z wyczerpania. Jak sprzedałem pierścionek ślubny, by kupić mu zimową kurtkę. Jak odmawiałem sobie przyjemności, by mógł zjeść mięso, a nie ja.
Nie czuję się samotny. Moje życie było ciężkie, ale uczciwe. Mam pracę, książki, ogród, przyjaciół. Nie potrzebuję człowieka, który kiedyś mnie zdradził, a teraz wraca nie z miłości, a z wygody.
Mój syn odszedł, nie żegnając się. Od tamtej chwili nie dzwonił. Wiem, iż jest zraniony. Rozumiem go. Chce dla siebie tego, co ja kiedyś chciałem dla niego. Ale nie mogę sprzedać swojej godności za kilka metrów kwadratowych. Cena jest zbyt wysoka.
Może kiedyś zrozumie. Może nie. Ja będę czekał, bo kocham go prawdziwą miłością bez warunków, bez mieszkania i jeśli. Urodziłem go z miłości i wychowałem. Nie dopuszczę, by miłość stała się towarem.
A mój exmąż niech zostanie w przeszłości. Tam, gdzie jego miejsce.














