Jeden hektar lasu pochłania w skali roku choćby do 3600 kg węgla. Jest to ekwiwalent ilości węgla wyprodukowanej w ciągu godziny przez 200 dorosłych ludzi. Jedno drzewo średnio absorbuje tonę węgla na każdy metr sześcienny przyrostu, produkując jednocześnie 727 kg tlenu. Pamiętacie, jak 16 grudnia 2023 roku zwracałam Waszą uwagę na problem wycięcia samotnego klonu z ulicy Wolności w Rudzie, największej dzielnicy miasta Ruda Śląska? Dzięki inicjatywie stowarzyszenia TURuda, którego działacze nagłośnili problem, w miejscu wyciętego klonu na krótki czas stanęła tabliczka z „podziękowaniem” tym decydentom, którzy mimo danych obietnic wbili ostatni gwóźdź do trumny w procesie przekształcania pięknej, baśniowej okolicy w skwierczącą patelnię.
To było tylko i aż jedno drzewo.
Od długiego czasu oczywistą kwestią była dalsza budowa miejskiej trasy N-S, czyli drogi łączącej na osi północ-południe Drogową Trasę Średnicową z autostradą A4. Zamysł wybudowania tego rodzaju połączenia jest jak najbardziej pozytywny, gdyż jego istnienie pozwala na usunięcie ruchu tranzytowego oraz transportu materiałów niebezpiecznych z obszarów zamieszkanych. Projekt ewoluował w czasie i oryginalne założenie połączenia DTŚki z A4 zostało zmienione – podjęto decyzję o przedłużeniu trasy, od strony północnej do Bytomia, zaś od strony południowej – do Mikołowa.

Trudno się skomunikować
Inwestycja powstawała etapami, przy czym przez długi czas od strony północnej droga kończyła się w Rudzie, niedaleko ulicy Zabrzańskiej. Mieszkańcy północnych dzielnic Rudy Śląskiej, a także bytomskich Szombierek oraz zabrzańskich Biskupic niejednokrotnie zastanawiali się nad ostatecznym przebiegiem skrajnie północnych odcinków drogi oraz nad tym, czy rzeczywiście nowo powstała trasa odciąży koszmarnie zagęszczony ruch przy ulicy Goduli.

W międzyczasie w tkance miejskiej, także w kwestii komunikacji miejskiej, zaszło dużo zmian, w tym wspomniana już przebudowa ulicy Wolności oraz likwidacja tramwajów na obszarze wyżej wymienionej, aż do Rudzkiej Kuźnicy. Było to posunięcie oceniane przez wielu mieszkańców bardzo surowo, choć z uwagi na losowość przeprowadzanych rozmów w czasie i przestrzeni, powyższe zdanie musi pozostać jedynie dowodem anegdotycznym. I choć nie chcę stawiać w tym tekście tez, a pytania, to zrobię tutaj wyjątek i przyznam szczerze, iż negatywnie oceniam zniknięcie „banek” na tym odcinku. Zwłaszcza w obliczu rozbudowy sieci kolejowej, która ma szanse nakłonić kolejnych mieszkańców aglomeracji do korzystania ze zbiorkomu – pod warunkiem, iż po wyjściu z pociągu będą mogli komfortowo dotrzeć na swoje osiedle, niekoniecznie zostawiając pod dworcem samochód.

Chwila wytchnienia w tolkienowskim świecie
Tymczasem mieszkańcy nie tylko Rudy, ale i Orzegowa, Goduli i Chebzia od lat cieszyli się możliwością odpoczynku na otwartym powietrzu, a to za sprawą „zaczarowanego lasu”, jak określam obszar ciągnący się od „puszczy Kokotek” (okolica ulicy Achtelika, do tematu której zaraz wrócimy), przez obszar po kopalni „Brandenburg” („Wawel”), aż po obszar po kopalni „Paulus” („Paweł”). Należy przy tym dodać, iż cały ten teren – jako modelowy przykład formowania czwartej przyrody – jest domem dla licznych, nie zawsze oczywistych, gatunków roślin, grzybów i zwierząt. Jest także pełen pozostałości po starych kopalniach – żadna cegła tutaj nie jest przypadkowa, nie wspominając już o kuźni czy też prochowni ocalałej po „Brandenburgu”.

Zwłaszcza jeden obiekt przykuwa uwagę – niezwykła, wykonana ze szlaki („śląskiego szmaragdu”, odpadu hutniczego) kapliczka usytuowana przy ulicy Achtelika. Unikatowa konstrukcja, oparta na kotle hutniczym, została wzniesiona przez pracowników nieistniejącej już huty „Bertha”, założonej w 1855 roku.

Cios zadany ludzką ręką
Ten unikatowy ekosystem, w którym przetrwał także duch minionej potęgi górniczej, pewnego dnia otrzymał potężny cios. W drugiej połowie lutego 2025 roku ruszyła bowiem wycinka drzew – łącznie około PIĘCIU TYSIĘCY SZTUK – pod budowę odcinka drogi od ulicy Magazynowej do ulicy Piastowskiej. Pogrom zakończył się ostatniego dnia lutego. Widziałam wśród mieszkańców nie tylko poruszenie i zbulwersowanie, ale i łzy jak ziarnka grochu, w tym moje. Najbardziej dotknął mnie szloch starszej kobiety, wpatrzonej w ogrom destrukcji.

Jasne, nasze miasta się zmieniają. Zmieniają się realia, w których żyjemy. Jest jednocześnie coraz szybciej i coraz… mniej. Urząd Miasta poinformował wstrząśniętych mieszkańców, iż decyzja o takim przebiegu trasy została podjęta w 2018 roku, a także iż taki wybór jest możliwie najmniej inwazyjny. Tłumaczono między innymi, iż w tym wariancie nie dojdzie do wyburzeń, w tym zamieszkanych budynków. W tym momencie każdy z nas musi indywidualnie odpowiedzieć sobie na pytanie: czy powstanie nowej, choćby potrzebnej, infrastruktury ma prawo wstrząsnąć równowagą ekologiczną? W pobliżu przebiegu trasy stoi wystraszona, ogołocona ze schronienia w postaci puszczy Kokotek grota ze szlaki – co będzie z nią dalej?
Nie ma już dobrych rozwiązań
Po wycięciu niemal pięciu tysięcy drzew odbędą się nasadzenia w liczbie 622 drzew oraz 7508 krzewów. Różnica w wycinkach i nasadzeniach wynika z faktu, iż większość usuniętych drzew stała w miejscach, gdzie za niedługo powstanie szosa. Na wysokości zadania stanęli zarówno działacze stowarzyszenia TURuda, dzięki interwencji których udało się uratować dwustuletni, imponujący cis, a także zaangażowani w los naszego otoczenia mieszkańcy, którzy wykazując godną podziwu postawę, ocalili stary jesion. jeżeli chodzi o cis, to niestety będzie on musiał przeżyć przenosiny w inne miejsce, a tutaj należy zachować ostrożność. Może zdarzyć się tak, iż drzewo nie przyjmie się w nowej lokacji. Trzymajmy kciuki, żeby tak się jednak nie stało.
Piąta strona świata, moja strona świata
Cały ten gorzki wywód, podyktowany troską o los miasta, które ukochałam najbardziej na świecie, osładzają choć trochę deklaracje władz miasta dotyczące finansowania nie tylko przeniesienia cisa i dalszej rewitalizacji terenów zielonych, ale także likwidacji całego morza śmieci, które uwidoczniła wycinka drzew. Ilość plastikowych butelek i aluminiowych puszek przypomniała mi stare, dobre hasło, iż „tylko ku*asy zaśmiecają lasy”.

Na ten moment przyroda przegrała. To nie podlega dyskusji. Z drżącym sercem stawiałam każdy kolejny krok podczas pierwszego dłuższego spaceru po wycince, bojąc się tego, na jak wielką skalę skrzywdzono mój „raj utracony”. Jednocześnie, będąc kierowcą oraz użytkowniczką komunikacji miejskiej, rozumiem konieczność rozbudowy i modernizacji istniejącej infrastruktury drogowej. Cieszą mnie zapowiadane nasadzenia i dbałość o tereny zielone, ale nie ma możliwości odtworzenia misternie utkanego przez naturę unikatowego ekosystemu, który jeszcze do niedawna cieszył tak wielu z nas. Na pewno nie w krótkim czasie.