„Kocham cię tak, trochę na wznak, a trochę prosto z mostu; Trochę pod włos, trochę na skos i kocham tak po prostu.
Kocham cię też i wzdłuż, i wszerz, pomimo albo gdyż… Od straganu z bielizną damską Eustachego Mordziaka, kupca na bazarze Szembeka z daleka dobiegała sympatyczna melodyjka…
– Ho, ho, ho – panie Eustachy, Opole się oglądało.
Kazimierz Główka, klient tutejszy, nie był jednak jakoś szczególnie zaskoczony popisem kolegi. I nic dziwnego, po latach artystycznej smuty, festiwal w Opolu wrócił do korzeni. Pojawili się artyści i starsi i młodsi, pojawiały się piosenki znane i całkiem nowe, ale w większości do zaśpiewania przez normalnego człowieka.
– Faktycznie zabawy i wzruszeń nie brakowało.
– Powiem panu więcej, panie Kaziu – były i wspomnienia, ale było to autentyczne.
– Mam pan na myśli, iż szczere wewnętrznie? Też miałem takie wrażenie. Przecież żyliśmy wszyscy w tym samym świecie, z uśmiechem, swoimi radościami, czasami ze łzami. O burzliwych momentach nie zapomniano, Przypomniał je znakomity Andrzej Seweryn i jego świetna interpretacja znanej pieśni „A mury runą”. Dopiero po latach publiczność dowiedziała się, iż coś, co śpiewała cała Polska to nie jest utwór oryginalny, tylko tłumaczenie. Oryginał nazywał się „L’Estaca” („Pal”) i był napisany przez katalońskiego poetę Lluísa Llacha – zresztą zdeklarowanego lewicowca. W tłumaczeniu na współczesną polszczyznę „komucha”. Nasz Kaczmarski tylko ją przetłumaczył, zastępując oryginalny „Pal” „Murami”.
– Były też drobne spełnienia smutnych przepowiedni.
– Co pan ma na myśli?
– Tę starszą panią, której sprawdziło się, iż nie zaproszą jej wcale.
– „Nas wcale”…
– Owszem, tak jest w piosence, ale w życiu to jej do Opola nie zapraszają drugi rok.
– Może nie chcieli psuć jej kalendarza – akurat w tym samym czasie miała koncert w Łomży
– Albo nowego imidżu wypracowanego pieczołowicie w Zakopanem na „Kurski disco polo show”.
– Co tam, ważne, iż tak czy siak tegoroczne „Opole” było fajne i jak nowe, po remoncie.
– A propos remontu, taki dowcip mi się przypomniał. Dzwoni gospodarz do dowódcy jednostki rakietowej stacjonującej w sąsiednim powiecie:
– Panie dowódco, ja w sprawie rozbitego garażu…
– Do wojska? Źle pan trafił.
– Nie, to wy źle trafiliście…
Szaser
Co tam panie na Pradze
Warszawski Lokalny Portal Informacyjny Mieszkaniec=