Byłem wdzięczny mojej babci za to, iż wychowywała mnie sama, ale nie chciałem, by decydowała o moim życiu

newskey24.com 2 dni temu

W wyniku wypadku na urlopie straciłem rodziców i byłem wychowywany przez babcię. Miała ona raczej konserwatywne podejście do życia, więc trudno było nam znaleźć wspólny język, chociaż byłem jej bardzo wdzięczny za wszystko, co dla mnie zrobiła.

Mieszkałem z nią od jedenastego roku życia i nie było dnia, w którym nie byłoby konfliktu. Moja babcia dorastała na wsi, jej ojciec był bardzo surowym człowiekiem, byłym oficerem wojskowym, więc żyła według ustalonych zasad. Codziennie wstawała o szóstej rano, ćwiczyła, przygotowywała zdrowe śniadanie, wypełniała swoje obowiązki, jadła obiad o ściśle określonej porze i kładła się spać o dziesiątej wieczorem.

Nigdy nie żyłem według tych zasad i choćby nie planowałem, więc na każdym kroku dochodziło między mną a babcią do nieporozumień. Z jakiegoś powodu, wraz z wiekiem, jej wymagania wobec mnie rosły wykładniczo. Kochałem babcię, ale marzyłem o dorosłości, by jak najszybciej uciec z wioski. Od dziecka chciałem zostać kucharzem, ale staruszka nie zgodziła się sfinansować mojej nauki w technikum.

Uważała, iż to nie był męski zawód. Żądała, żebym został żołnierzem albo prawnikiem. Szczerze mówiąc, nie podobała mi się żadna z tych opcji. Postanowiłem skończyć szkołę, zacząć pracować i dostać się na wymarzony uniwersytet. Cieszę się, iż dążyłem do spełnienia swoich marzeń. Wiele wybitnych osób mówiło mi, iż miałem potencjał i było to bardzo motywujące do działania.

Odkąd się wyprowadziłem, moja babcia urwała ze mną kontakt. Była zła, bo nie podążyłem drogą, której ode mnie oczekiwała, ale to było moje życie. Po kilku latach otworzyłem własną restaurację, która już od początku zaczęła osiągać sukcesy. Bardzo się zdziwiłem, kiedy pewnego dnia przy stoliku zauważyłem moją babcię.

Postanowiłem nie zmarnować swojej szansy i pokazać jej, iż byłem świetny w tym, co robiłem. Włożyłem w przygotowanie dania dla niej wiele miłości i wysiłku, by jej posmakowało. Postanowiłem również przynieść danie samodzielnie, a nie poprzez kelnera. Kiedy babcia mnie zauważyła, uśmiechnęła się i mocno przytuliła. Mimo, iż mieliśmy inne zdania, wciąż byliśmy rodziną.

Pozwoliłem kobiecie zjeść danie w spokoju i wróciłem do kuchni. Po kryjomu obserwowałem ją, czy wszystko jej smakowało. Miałem ochotę się rozpłakać, kiedy widziałem, z jakim smakiem wszystko zniknęło z talerza. Po tej sytuacji nasze relacje się poprawiły i babcia często bywała gościem w mojej restauracji, wspierając mnie w tym, co robiłem.

Idź do oryginalnego materiału