Była koleżanka z ławki, zobaczywszy Alinę w restauracji, chciała ją obrzucić pogardą, nieświadoma, z kim ma do czynienia…
W samym sercu przytulnej, ciepłej restauracji, ozdobionej miękkim światłem świec i zapachem świeżego wypieku, rozegrało się spotkanie pełne niespodziewanych zwrotów. Tego wieczoru Alina, piękna i pewna siebie kobieta, właścicielka sieci ekskluzywnych lokali, siedziała przy stoliku, ciesząc się chwilą. Nagle do sali weszła jej dawna koleżanka z klasy ta sama, która w szkolnych latach rzucała kąśliwe uwagi i patrzyła z wyższością. Nie wiedząc, z kim rozmawia, postanowiła “podciąć” Alinę, nieświadoma, iż to właśnie ona jest tu szefową, panią całego tego przepychu.
Na widok znajomej twarzy Alina delikatnie się uśmiechnęła, zachowując spokój. Zaprosiła ją do swojego stolika, jakby z uprzejmości i dla wspomnień. Ta, nie rozpoznając jej od razu, rzuciła sarkastycznie:
No proszę! Nie spodziewałam się cię tu zobaczyć. Jak sobie pozwoliłaś na taki wydatek? Obiad w tym miejscu to nie tania sprawa.
Alina się nie speszyła. W jej oczach błyszczała pewność siebie i świadomość własnej drogi. Z życzliwym uśmiechem odparła:
To zasługa ciężkiej pracy, determinacji i wiary w siebie. Zawsze marzyłam o własnym biznesie restauracyjnym i, jak widzisz, marzenia się spełniają. Szczególnie miło, iż trafiłaś akurat do mojej restauracji. Zawsze witam gości, a już zwłaszcza dawnych znajomych.
Słowa te, wypowiedziane z godnością i bez cienia złośliwości, zaskoczyły byłą koleżankę. Poczyniła, jak rumieniec wstydu oblał jej policzki, gdy zrozumiała, iż próbowała poniżyć nie byle kogo, ale właścicielkę tego miejsca. Zmieszana, ledwie zebrała myśli i wyjąkała gratulacje. Alina, bez cienia urazy, zaproponowała jej domowy deser wykwintny tart czekoladowy z malinowym sosem, od którego topniało choćby najbardziej zatwardziałe serce.
Tak z pełnej niezręczności sytuacji wyrosło niemal przyjacielskie spotkanie. Alina udowodniła, iż prawdziwa siła tkwi w łagodności, a sukces to najlepsza zemsta nie ta złośliwa, ale zwycięska, niosąca dumę.
Siedząc przy stole i kosztując deseru, była koleżanka nie mogła ochłonąć. Myśli poniosły ją do szkolnych korytarzy, gdzie Alina trzymała się na uboczu, rzadko zabierając głos. Przypomniała sobie, jak z przyjaciółkami śmiały się z jej skromności, uważając jąByła koleżanka w końcu uśmiechnęła się szczerze i wyznała, iż podziwa Alinę za to, kim się stała, a Alina odparła, iż każdy ma swoją drogę i najważniejsze, by nią iść z podniesioną głową.