Znacie to uczucie, kiedy spotykając kogoś zaczynacie myśleć, iż tym razem jest inaczej, iż teraz się uda, iż razem stworzycie coś trwałego? Radość, szczęście, podekscytowanie mieszają się z lękiem. Na serio, pierwszy raz boicie się, iż ukochana osoba zniknie z waszego życia. Że jej miłość się skończy, wypali. Że jeżeli pozna nas lepiej, rozczaruje się i odejdzie. Że nie zechce dzielić z nami naszego życia…
Żeby stworzyć z kimś głęboki związek, żeby mieć do siebie pełne zaufanie, być prawdziwym wobec siebie, musimy przeżyć razem coś głębszego. Znam pary, które ze sobą bywają – na weekendy, na urlopy, na wyjścia do znajomych i do kina… Ale kiedy jedno choruje, ma spotkanie rodzinne lub inne zobowiązania, rozdzielają się, wracając do swoich światów. Czy to jest relacja trwała? Wiem, bywa, iż takie związki realizowane są latami. Są ludzie, którzy kochając się całe życie, nigdy ze sobą nie zamieszkali na stałe, nie związali się wzajemną obietnicą, zobowiązaniem, dochowując jednak sobie wierności. Nie powiedzieli sobie: jesteśmy ze sobą w dobrych i złych chwilach, nie wzięli za siebie i swoją relację pełnej odpowiedzialności. Nigdy nie zdecydowali się na to, by być ze sobą w szczęściu i smutku, w zdrowiu i w chorobie.
I wcale nie mówimy tu o ślubie, o konieczności zalegalizowania związku. Małżeństwo nie gwarantuje nam przecież trwałości relacji. Ono z całą pewnością rozwiązuję całą masę spraw organizacyjnych. Ale naprawdę nie jest gwarancją miłości po grób. Tę gwarancję, tę chęć i wolę musimy mieć w sobie. Tylko wspólne życie, dzień po dniu pokazuje nam siłę i wartość uczucia.
Decydując się na dzielenie ze sobą życia, zdejmujemy maski. Wspólna codzienność odziera nas z aury tajemniczości, niedostępności. Pokazuje nie tylko siłę i piękno, ale i słabość. Widzimy siebie takimi, jakimi jesteśmy naprawdę. Czasem bywamy zmęczeni, zdenerwowani, reagujemy bezmyślnie, impulsywnie. Choroba, choćby chwilowa niedołężność, pot, brudne włosy… Nie zawsze jesteśmy atrakcyjni i pociągający, prawda? Trudne momenty obnażają prawdę o naszej miłości. Czy jest ona wygodna, łatwa, powierzchowna? Czy starczy jej cierpliwości i determinacji, gdy będzie ciężko? Czy wybaczy, jeżeli zdarzy się nam zbłądzić?…
Może boimy się tej prawdy o naszej miłości. Boimy się przekonać, iż ona nie jest niczym więcej jak chwilowym zauroczeniem.