**Buty ojca – i chłopiec, który próbował je założyć**
Ciche poranne światło sączyło się przez firanki do małego domu na obrzeżach Poznania. W powietrzu unosił się zapach świeżo parzonej kawy, a Tomasz w końcu miał chwilę spokoju, by zatopić się w lekturze. Nagle ciszę przerwał dziwny odgłos – niezdarne szuranie, chlupotanie i stłumione dziecięce „cholera”, jakby ktoś podsłuchał to słowo od dorosłych.
Tomasz wyjrzał do korytarza i zamarł. Stał tam jego wnuk, Kacper.
Mały, z rozczochraną czupryną, w piżamie z nadrukiem dinozaurów, z powagą próbował przejść korytarzem… w starych skórzanych butach, które stały samotnie przy drzwiach. W butach, które nazywał „taty”. Choć taty, Jakuba, nie było od dawna – wyjechał na półroczny kontrakt do Norwegii, zostawiając rodzinę w oczekiwaniu.
— Kacper, co robisz? — zapytał cicho Tomasz, by nie spłoszyć tej kruchej chwili.
Chłopiec nie odwrócił się, skupiony na swoich stopach.
— Chcę spróbować być dorosłym — odparł, robiąc ostrożny krok. But zsunął mu się, Kacper zirytowany prychnął i poprawił go.
Tomasz usiadł na ławce przy ścianie, czując, jak serce ściska się od czułości. Wiedział: teraz nie wolno mu przeszkadzać. Czasem trzeba pozwolić dzieciom przymierzyć coś nie swojego, by zrozumiały siebie.
— Myślisz, iż dorosłym jest łatwo? — spytał po chwili, starając się nie burzyć skupienia wnuka.
Kacper skinął głową, nie odrywając wzroku od butów.
— No, ty i tata wszystko wiecie. I nikt wam nie mówi, co robić.
Tomasz mimowolnie się uśmiechnął, ale w tym uśmiechu była gorycz. Przypomniał sobie, jak sam w dzieciństwie włożył ojcowskie buty – ciężkie, ogromne, ze zniszczoną skórą. Wtedy wydawało mu się, iż jeżeli je założy, stanie się od razu silniejszy, większy, prawie niezniszczalny. Ale po kilku krokach zrozumiał, jakie są niewygodne: palce luźne, pięta się ślizga, każdy krok to walka.
— Wiesz — zaczął Tomasz — w tych butach twój tata poszedł do swojej pierwszej pracy. Są stare, ale je przechowywał. Mówił, iż to od nich zaczęło się jego dorosłe życie.
Kacper zastygł, wpatrzony w buty. Jego oczy, zbyt poważne jak na siedmiolatka, błyszczały od ciekawości i czegoś jeszcze – jakby próbował dostrzec w tych zniszczonych skórzanych „kolosach” ślady ojcowskiego życia.
— I tak chcę w nich przejść — uparł się. — Żeby też zacząć.
— Tylko na chwilę — łagodnie odpowiedział Tomasz. — A potem wracaj do swoich kapci. Dorośniesz jeszcze.
Kacper skinął głową i, chwiejąc się, zrobił kilka kroków. Jego twarz była napięta, każdy krok – jak małe zwycięstwo. W ruchach widać było determinację, jakby szedł nie korytarzem, ale niewidzialnym mostem do przyszłości.
Tomasz patrzył na wnuka i czuł, jak w piersi rozlewa się ciepłe, głębokie uczucie. Bycie dorosłym to nie kwestia butów, garnituru czy wiedzy o wszystkim. To wstawanie rano, choćby gdy całe ciało krzyczy, by zostać w łóżku. To umiejętność wybaczenia, choćby gdy nikt nie prosi. To ochrona tych, których się kocha, choćby gdy serce ściska strach.
Ale wszystko zaczyna się od tego – od małego chłopca, który wkłada ogromne buty ojca i robi pierwszy, niezdarny krok w świat, który jeszcze jest dla niego za duży.
*Z dziennika Tomasza:*
*Dzieci nie spieszą się, by dorosnąć. Oni po prostu próbują zrozumieć, co to znaczy. I może właśnie my, dorośli, powinniśmy od nich się tego uczyć – zamiast udawać, iż już wszystko wiemy.*