Bunt w kuchni: jak jeden dzień bez porządku zmienił rodzinę
– Znowu cały dzień oglądałaś te swoje telenowele! – warknął Marek, wpadając do mieszkania i rzucając klucze na komodę.
Kinga właśnie położyła się na kanapie i włączyła ulubiony melodramat, choć na chwilę odetchnąć od codziennego znoju. Cały dzień biegała jak w ukropie: sprzątała, prała, prasowała, bawiła się z córeczką. Pod wieczór nogi bolały, a sił ledwie starczyło, by oddychać. Miłość i troskę widziała tylko na ekranie telewizora. Od męża dobrego słowa nie słyszała od ich miodowego miesiąca. Marek bez końca ją krytykował, jakby to ona była winna wszystkim jego problemom.
– Ja haruję w pracy, żeby rodzinę utrzymać, a ty siedzisz mi na karku i gapisz się w ten przeklęty telewizor! – ciągnął. – Matka ostrzegała, iż jesteś leniwa, a ja, głupi, nie posłuchałem. Myślałem, iż z rodziną będzie łatwiej.
Jego słowa były niesprawiedliwe, ale Kinga tylko prychnęła. Nieraz próbowała wytłumaczyć, czym zajmuje się, gdy go nie ma. Ale Marek uparcie nie widział lśniących podłóg, poskładanego bielizną szafy ani zapasów jedzenia w lodówce na dwa dni do przodu. Kontynuował:
– Czemu milczysz? Nie masz nic do powiedzenia? Chociażby kolację byś podgrzała! Tylko te twoje seriale w głowie! Tylko takie jak ty to oglądają. Moja matka już dawno by w kuchni warzyła, a ty ze świekrą żyć nie chciałaś!
– No to sobie żyj z tą swoją matką! – odcięła się Kinga, podgłaśniając telewizor. – Nie umiesz rozmawiać z żoną, to sobie sam kolację podgrzej!
Nie chciała kłótni – w sąsiednim pokoju spała córeczka. Ale Marek, cisnąwszy jej gniewne spojrzenie, dumnie się oddalił.
– Ja ci to jeszcze przypomnę! – rzucił na odchodnym.
Kinga nie zrozumiała połowy odcinka, nie mogąc się skupić. Serce waliło jej z gniewu. Jak to możliwe? Marek tak pięknie się o nią starał, błagał, by za niego wyszła, a w małżeństwie stał się tylko roszczeniowym egoistą. Jego słowa – „głupia”, „leniwa” – raniły jak noże.
W rzeczywistości Kinga była wzorową gospodynią. Córeczka często chorowała, więc postanowiła nie oddawać jej do żłobka przed trzecimi urodzinami. Po macierzyńskim planowała wrócić do pracy, by nikt nie mógł jej zarzucić, iż „siedzi na karku”. Ale jak dotrzeć do męża? Jak zmusić go, by docenił jej trud, szanował ją jako żonę i matkę?
Kinga zamyśliła się. Życie rodzinne, o którym marzyła, okazało się dalekie od rzeczywistości. Chciała ciepła, wsparcia, a nie niekończących się pretensji. Wczoraj Marek spotkał ją z córką wracające z przychodni. Ani uśmiechu, ani słowa – przeszedł obok, jakby byli obcy. O rozwodzie jeszcze nie myślała – gdzie pójdzie z dzieckiem? Rodzice mieszkali daleko. Ale dalej tak żyć nie dała się już dłużej.
Postanowiła poradzić się Asi. Przyjaciółka rozwiodła się dwa lata temu i żyła wolna, niezależna. „Też bym tak chciała!” – pomyślała Kinga, ocierając łzę. Odsunęła się od drzwi, by Marek nie usłyszał, i wykręciła numer.
– Asia, cześć! Co słychać? – głos jej drżał. – Potrzebuję twojej pomocy.
– Znowu Marek cię zdenerwował? – od razu zrozumiała Asia.
– Ty wszystko rozumiesz, a w domu nikt mnie nie słucha – westchnęła Kinga. – Cały dzień sprzątam, gotuję, zajmuję się Zuzią – i wszystko nie tak. Podłogi lśnią, jedzenie gotowe, Zuzia czysta i zadbana. Czego on jeszcze chce? Wciąż narzeka, iż ja nic nie robię. Naprawdę nie widzi?
– On po prostu chce, żebyś żyła tylko dla niego – odpowiedziała Asia. – Nie jesteś ze stali, wszystko z siebie dajesz, jesteś zmęczona. Niech po pracy pomaga – zabierze Zuzię na spacer, pozmywa.
– Co ty mówisz! – gorzko się uśmiechnęła Kinga. – On uważa, iż prace domowe to poniżej jego godności. Ja sobie radzę, ale niech choć raz zauważy, jak u nas ładnie, jak się staram. Je kolację – i ani słowa uznania. Tylko swoją matkę chwali, a ta gotuje tak, iż nie da się tego jeść!
– Wytłumacz mu, opowiedz, co robisz w ciągu dnia – poradziła Asia.
– Próbowałam tysiąc razy, nie słucha. Lubi mnie denerwować, wyciągać emocje. Co robić, Asia?
– Wiesz, pogadałabym z nim, ale on mnie nie znosi – odparła Asia. – Musisz go nauczyć, iż bez ciebie jest ciężko. Niech poczuje, iż nie jesteś służącą, tylko żoną! Mam plan, słuchaj!
Kinga wysłuchała i roześmiała się:
– Myślisz, iż zadziała?
– Pewnie! – zapewniła Asia. – Działaj!
Następnego ranka, gdy tylko Marek wyszedł do pracy, Kinga zabrała się do dzieła. Rozrzuciła ubrania po podłodze, wrzuciła czyste koszule męża do pralki, porozrzucała zabawki Zuzi po całym mieszkaniu, a na stole postawiła brudne naczynia. Zuzia patrzyła na mamę ze zdziwieniem. Kinga uśmiechnęła się:
– Chodź, słonko, do cioci Asi! Będziemy oglądać bajki!
– Bajki? – ucieszyła się dziewczynka.
– Tak, kochanie!
Cały dzień spędziły z Asi w galerii handlowej: były w kinie, jadły lody, śmiały się. Zuzia była szczęśliwa, a Kinga pierwszy raz od dawna poczuła się wolna. Wróciły późno, gdy już zapadł zmrok. Marek czekał na nie w drzwiach, wściekły:
– Gdzie ty byłaś? Co to za bajzel w domu? Myślałem, iż coś wam się stało!
– A co się stało? – niewinnie zapytała Kinga. – Byłyśmy z Asią w galerii, Zuzia musi się rozwijać. Co w tym złego?
– Spójrz na to mieszkanie! – wybuchnął Marek.
– A, to! – wzruszyła ramionami Kinga. – Dziś nic nie robiłam. Ty się tym zajmij. Kolacji też nie ma – gotuj sam. Ja jestem zmęczona, idę odpocząć. I od dziś każdego dnia będę chodzić do kina, teatru, na wystawy. Niech Zuzia od małego obcuje ze sztuką. Sam mówiłeś, iż nic nie robię,– W porządku, masz rację – powiedział Marek cicho, patrząc jej w oczy – od dziś wszystko się zmieni.